Dom wschodzącego słońca nad RCK, czyli koncert legendarnego zespołu The Animals w Raciborzu
W piątkowy wieczór 14 kwietnia w Raciborskim Centrum Kultury wystąpiła legendarna grupa The Animals. Wszyscy chcieli usłyszeć przebój wszechczasów "House of the Rising Sun", czyli „Dom wschodzącego słońca”.
Kiedy zabrzmiał słynny gitarowy riff zapowiadający „Dom wschodzącego słońca” i rozległy się pierwsze słowa songu „There IS A House Way Down In New Orleans”, nikt już nie pamiętał, że z mikrofonem nie stoi na scenie Eric Burdon… Tak kończył się na sali widowiskowej Raciborskiego Domu Kultury koncert, który zasili najpiękniejsze karty artystycznej kroniki miasta.
W piątek 14 kwietnia na scenie pojawili się The Animals, rythm’and’bluesowa brytyjska grupa, która pod tą nazwą funkcjonuje od… 1963 roku. Wśród czterech muzyków był jeden z założycieli zespołu, a mianowicie John Steel, grający na bębnach. 82-letni muzyk był nieustannie komplementowany przez młodszych kolegów, jako że stanowi żywą legendę rocka lat 60. Tego wieczoru perkusista wystąpił w otoczeniu Barneya Boogie Williamsa (klawisze), Norm Helm (bas) oraz śpiewającego gitarzysty Danny Handleya. Jeśli ktoś zakładał, że grupa stanowi blade odbicie słynnych przed laty Animalsów, szczerze zdziwił się. Na powitanie popłynęły dźwięki „Baby Let Me Take You Home” i sala zareagowała entuzjazmem. Ruszyły wspomnienia, bowiem ogromna większość audytorium pamiętała piosenki z czasów swojej młodości lub dzieciństwa. Każdy następny utwór – „It’s My Life”, „Bring It On Home To Me”, Bright Light, Big City” – utwierdzały słuchaczy w przeświadczeniu, iż na Sali unosi się prawdziwy duch Animalsów. Duża w tym zasługa frontmana, Danny Handleya, którego głos chwilami łudząco przypominał wokal Burdona. Kulminację koncertu stanowiły dwa „korzenne” i niezapomniane evergreeny: „I Put A Spell On You” oraz „Please Don’t Let Me Be Missunderstood”. Po nich jeszcze zabrzmiały nie mniej słynne „Get Out Of This Place” i „Inside Looking Out” – w ten sposób kanon muzyki Animalsów ujawnił się w swojej pełnej krasie!
Wspomniany wyżej, a oczekiwany „House Of The Rising Sun” zamknął wzruszającą klamrą całe wydarzenie. Gorąca, ale jednocześnie nie pozbawiona nostalgii atmosfera koncertu przeniosła się do foyer, gdzie spora grupa fanów oczekiwała na muzyków. Ci nie zawiedli, stawili się w komplecie, wyraźnie wzruszeni aplauzem, jaki zgotowała im nie tylko przecież pochodząca z Raciborza publiczność. Jeszcze raz potwierdził się fakt, iż „stara miłość nie rdzewieje”, zwłaszcza jeśli uzyskuje taki rewanż, jaki potrafili sprezentować publiczności czterej brytyjscy rockmani!