środa, 13 listopada 2024

imieniny: Stanisława, Mikołaja, Krystyna

RSS

Jak się zakochać w sukni ślubnej [REPORTAŻ]

01.01.2023 13:00 | 0 komentarzy | OK, OQL

Zapewne każda z pań, która wybierała kiedyś swoją suknię ślubną pamięta ten moment i emocje, jakie mu wtedy towarzyszyły. Stres, łzy wzruszenia i konieczność dokonania właściwego wyboru, to sytuacje, z którymi Katarzyna Kulińska mierzy się na co dzień. I świetnie rozumie swoje klientki, bo tak jak one muszą się zakochać w tej jednej z wielu sukienek, tak ona zakochała się kiedyś w ich szyciu.

 Jak się zakochać w sukni ślubnej [REPORTAŻ]
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Śniły mi się owerloki

Dlaczego właśnie krawiectwo zainteresowało panią Kasię? Z pewnością na jej wybór miała wpływ mama, zawodowa krawcowa, ale było też marzenie o robieniu w życiu czegoś ciekawego, na przykład projektowanie ubrań i szycie ich dla teatrów.

Pomysł, który zakiełkował w głowie nastolatki mógł się zmaterializować w klasie krawieckiej szkoły zawodowej przy Wileńskiej, do której trafiła w 1994 roku. Były wielkie nadzieje i szara rzeczywistość, bo o ile do szkoły dostała się bez problemu, to nagle okazało się że znalezienie praktyk dla trzydziestu uczennic nie jest w Raciborzu rzeczą prostą.

Katarzyna Kulińska jest krawcową, która specjalizuje się w szyciu sukni ślubnych

Katarzyna Kulińska jest krawcową, która specjalizuje się w szyciu sukni ślubnych

W końcu udało jej się podpisać umowę z Zakładem Produkcji Odzieżowej Ragbet z Ostroga, który szył kurtki i płaszcze na eksport. – To nie było takie krawiectwo, o którym marzyłam, choć muszę przyznać, że poznałam tam wiele maszyn przemysłowych, których nie miał żaden zakład krawiecki, ale monotonia była nie do zniesienia. Każdego dnia praktyki, w każdym tygodniu i każdym miesiącu wykonywałyśmy te same czynności. Jedna dziewczyna kroiła, druga pracowała cały czas na guzikarce, a jeszcze inna obszywała boki. To był duży zakład i nie było szans na zrobienie czegokolwiek od samego początku do końca. Z utęsknieniem wyczekiwałyśmy kiedy na taśmie pojawi się jakiś nowy model, bo to oznaczało, że coś się w naszej pracy zmieni – wspomina pani Katarzyna i dodaje, że owerloki nie opuszczały jej nawet w snach.

Zakład, który w latach 90. nie prosperował już tak dobrze, jak wcześniej, w końcu został zamknięty, dzięki czemu pani Kasia nie stała się kolejnym trybikiem krawiectwa ciężkiego. Na jakiś czas związała się z handlem i to doświadczenie pomogło jej w późniejszej pracy z klientkami. A domowy Łucznik nigdy nie stał w kącie, bo szyła na nim ubrania swoim dzieciom.

Suknie jak z bajki szyją w Raciborzu

Krawiec w bajkach zawsze jest biedny

Zawód, który miał być szansą na ciekawe życie, stał się nagle mało atrakcyjny i sprowadzony do domowych przeróbek. Nie cieszył się szacunkiem, a co za tym idzie, nie miał też przełożenia na odpowiednie finanse. Pani Kasia nie widziała szansy na powrót do robienia tego co kocha i uczynienia z tej pasji dochodowego zajęcia. – Zaczęłam zwracać uwagę na to, że nawet w bajkach występował zawsze biedny krawiec. Nigdy w siebie nie wierzyłam, więc nawet nie przyszło mi do głowy, żeby spróbować – mówi po latach.

Na szczęście znalazł się ktoś, kto w jej umiejętności i pomysłowość nie tylko wierzył, ale i wspierał ją na każdym etapie nowego przedsięwzięcia. To dzięki mężowi otworzyła swój pierwszy dwudziestometrowy zakład w suterenie kamienicy przy Staszica. Zaczynała od drobnych przeróbek, wszywania zamków, szyciu firan, aż pojawiła się panna młoda, która zapragnęła, by Katarzyna Kulińska uszyła jej suknię do ślubu. – To był ogromny stres, bo nigdy wcześniej tego nie robiłam. Bałam się, że jak ta suknia się nie spodoba, to zostanę z nią i nikt nie zapłaci mi za materiał i wykonaną pracę. Na szczęście wszystko poszło tak dobrze, że szyłam potem suknie ślubne jej czterem siostrom – wspomina krawcowa.

Dziś robi dokładnie to, o czym zawsze marzyła. Najpierw rodzi się pomysł, potem powstaje projekt na papierze, rysowany ołówkiem, by w każdej chwili można było coś zmienić, następna jest wielogodzinna praca przy stole z wykrojami a na koniec szycie. Gdy gotowa suknia ślubna trafia na manekin, jest zawsze inna od pozostałych i staje się wyjątkowa dla tej, która ją wybiera.

Każdą z prezentowanych w salonie sukien pani Kasia zaprojektowała sama

Każdą z prezentowanych w salonie sukien pani Kasia zaprojektowała sama

Kiedy mama wie lepiej

Romantyczna suknia o kroju księżniczki, wysmuklająca sylwetkę syrena, podkreślająca swobodę i wolność suknia w stylu boho, czy może glamour, która ma błyszczeć tak jak jej właścicielka? Jak wybrać tę właściwą i zadowolić zarówno siebie jak i resztę weselnych gości? Przed takimi dylematami stają panny młode, którym często towarzyszy dreszczyk emocji i stres. Zazwyczaj pannie młodej ktoś w tych wyborach towarzyszy i zazwyczaj ona sama ma jakąś wizję tego, jak chciałaby wyglądać. Potem następuje zderzenie oczekiwań rodziny z marzeniami panny młodej i często okazuje się, że jednak mama wie lepiej. – Często się zdarza, że dziewczyna ulega sugestiom mamy i na ostatniej przymiarce ze łzami w oczach mówi: mogłam jej nie słuchać. Wtedy na szybko staram się jeszcze coś uratować, żeby panna młoda poszła do ołtarza szczęśliwa – tłumaczy pani Katarzyna.

Stół do krojenia musi być na tyle duży by zmieściły się na nim największe autorskie projekty

Stół do krojenia musi być na tyle duży by zmieściły się na nim największe autorskie projekty

Najczęściej gotowe projekty sukien, dostępne w salonie od ręki, kupują Czeszki, które nie są tak wybredne jak Polki i potrafią podjąć szybką decyzję. Ciekawostką jest też to, że do salonu pani Kulińskiej częściej trafiają klientki z Wrocławia, Katowic i Gliwic, niż raciborzanki, które wolą kupować poza swoim miastem. A ponieważ pracy wciąż przybywa, pani Katarzyna przyjęła do swojej pracowni na praktyki córkę Jagodę, która zdobywała tu swoje doświadczenie i bez problemu zdała egzamin czeladniczy. Kto wie, może kiedyś pójdzie w ślady mamy i też będzie chciała projektować i szyć suknie ślubne? Pani Kasia ani jej do tego nie namawia, ani nie wybiega tak daleko w przyszłość. Na razie cieszy się tym, że w końcu robi to co kocha i zaczyna wierzyć w swoje możliwości.

Katarzyna Gruchot