Byłem księciem Śląska. Wywiad ze schizofrenikiem z Rybnika
O tym co dzieje się w głowie osoby chorej na schizofrenię, problemach ze znalezieniem pracy i partnerki oraz ułożeniu życia na nowo rozmawiamy z panem Sewerynem z Rybnika. To człowiek cierpiący na schizofrenię, który dziś sam pomaga innym schizofrenikom. Idzie mu tak dobrze, że znalazł pracę w... Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych.
- Co z "głosami w głowie"? Dla wielu osób jest to pierwsze skojarzenie ze schizofrenią.
- Ja tego nie doświadczyłem, ale chorzy często słyszą głosy, które komentują ich zachowanie. Zazwyczaj to nie są miłe komentarze. Ktoś coś robi, a głos w głowie mówi: "Co ty robisz?!", "Źle to robisz!". Zdarza się, że te głosy nakłaniają do samobójstwa: "Do niczego się nie nadajesz, weź się zabij!". Niestety to jest jeden ze sztandarowych objawów.
- Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak trudne musi być życie w takim stanie.
- Osoby, które mają psychozę, nie kontrolują swoich emocji oraz norm kulturowych. Dlatego było mi tak łatwo krzyczeć o powstaniu na ulicach Katowic. Nie czułem żadnych zahamowań. Niektóre osoby mają wizję, że są w Edenie - będą chodzić tak, jak Pan Bóg je stworzył i rozbierają się na środku rynku. Wielu pacjentom zdarzają się urojenia religijne związane z grzesznością, poczuciem winy, że przez nich dzieje się coś złego w świecie.
Znam przypadek osoby, która obwiniała się za sytuację w Polsce, bo w trakcie kampanii wyborczej roznosiła ulotki o charakterze politycznym. To poczucie winy doprowadziło ją do próby samobójczej.
- Częściowo odpowiedział pan na moje następne pytanie, tzn. czy widzi pan siebie w osobach chorych na schizofrenię, z którymi ma pan kontakt? Czy ich objawy są podobne? Z tego co pan powiedział, te objawy mogą być zupełnie różne.
- Nie ma jednej i tej samej schizofrenii. Każda osoba ma inne urojenia. Nauka grupuje je, pewne elementy mogą się powtarzać, ale każdy chory przeżywa schizofrenię na własny sposób. Zresztą ta sama osoba w różnym czasie może doświadczać zaburzeń innego rodzaju.
- Czyli czysto teoretycznie, gdyby pan zaprzestał leczenia to w nawrocie choroby mógłby pan już nie być księciem Śląska, ale znaleźć się na celowniku jakichś tajnych służb.
- Nagłe odstawienie leków ma związek z biochemią mózgu i powoduje bardzo szybki powrót psychozy. Nie jest powiedziane, że ta psychoza byłaby taka jak poprzednio. Psychozy mogą być związane z zainteresowaniami, wierzeniami, religią. W trakcie psychozy ktoś mógłby zmienić wiarę. Zresztą od tego często się to zaczyna - od swego rodzaju załamania linii życiowej. To często wychodzi w rozmach z pacjentami, że przed wystąpieniem objawów psychotycznych coś już się działo, np. rok wcześniej pacjent nagle rzucił studia, stwierdził że świat nie ma sensu, albo ten sens tkwi zupełnie gdzie indziej niż mu się do tej pory wydawało, zmienił wiarę. Otoczenie może tego nie zauważyć. No bo przecież miał do tego prawo. Nie ma w tym nic złego. Jednak jeśli zbierze się to razem, spojrzy na to retrospektywnie, wtedy widać, że to był początek - że była to radykalna zmiana sposobu myślenia.
- Czy to choroba na całe życie?
- Tak, schizofrenii już się nie pozbędę. Zresztą to nie jest tak, że skoro biorę leki, to już zawsze będzie dobrze. W pewnym momencie organizm nasyci się lekami i mogę doświadczyć nawrotu choroby. Nie wiem kiedy to nastąpi. To może się zdarzyć za dwa lata albo za dziesięć lat. Wtedy zajdzie konieczność zmiany leków.
- Jakie będą symptomy?
- To mogą być np. problemy ze snem, czy nadaktywność.
- Jaki odsetek ludzi cierpi na schizofrenię?
- Jedna na sto osób jest chora.
- Jeśli ktoś ma na Facebooku np. 300 znajomych, to statystycznie wśród nich są trzy osoby chore na schizofrenię? To naprawdę dużo.
- Tak. Teraz ten odsetek może się zwiększać, bo potęgują go skutki przyjmowania używek, np. narkotyków czy dopalaczy. Psychozy poużywkowe mogą się utrwalić i pozostać z pacjentem na długo, jeśli nie na zawsze. Dopalacze mają w składzie substancje, których nikt nie bada. Wpływają na neuroreceptory w takim stopniu, że lekarzom trudno jest dobrać odpowiednie leki.
- Asystent zdrowienia to wspaniałe stanowisko. Świetnie sprawdza się w pana sytuacji, ale to nie jest praca marzeń. Kim chciał pan zostać przed diagnozą?
- Jako dziecko marzyłem, żeby zostać pilotem. Złożyłem nawet papiery na Politechnikę Rzeszowską - na lotnictwo i kosmonautykę - ale się nie dostałem. Niestety mając zdiagnozowaną schizofrenię nie mogę już zostać pilotem, nawet awionetki czy szybowca. Ale leciałem szybowcem jako pasażer, leciałem też w awionetce i samolocie rejsowym. Pomimo choroby bywam w niebie.
Wywiad przeprowadził Wojciech Żołneczko
(prawdziwe imię i nazwisko bohatera artykułu do wiadomości redakcji)
Zobacz również:
- Przyszłość psychiatrii dzieje się w Rybniku. To nadzieja dla tysięcy chorych [WYWIAD]
- Zdrowie psychiczne to nie jest tabu. Tysiące osób szukają pomocy w Rybniku
- Dyrektor szpitala psychiatrycznego w Rybniku zdradza receptę na sukces w zarządzaniu. Jest banalnie prosta, ale jej zastosowanie to ciężka praca
- Szpital w Rybniku i AWF w Katowicach poruszą pacjentów. Dla ich własnego dobra