Przyszłość psychiatrii dzieje się w Rybniku. To nadzieja dla tysięcy chorych [WYWIAD]
O kolejkach do lekarzy, pseudowiedzy z internetu oraz stygmatyzowaniu osób chorych psychicznie rozmawiamy z lek. Zuzanną Cebo, Kierownik Centrum Zdrowia Psychicznego w Rybniku.
- Jak wygląda taka ścieżka leczenia "na NFZ"? Czy to jest właśnie tak jak pani mówi, że trzeba przejść przez lekarza rodzinnego, potem sercowca czy płucnego i dopiero na samym końcu trafia się do psychiatry?
- Jeśli chodzi o leczenie finansowane przez NFZ, to pacjent nie potrzebuje żadnego skierowania do psychiatry. Może zgłosić się bezpośrednio do punktu zgłoszeniowego. W przypadku pacjentów spoza Rybnika, trzeba po prostu zadzwonić do rejestracji i umówić termin wizyty. Natomiast takie skierowanie jest wymagane do umówienia wizyty u psychologa czy psychoterapeuty.
- Co może mieć wpływ na powstanie zaburzeń psychicznych? Czy to jest tak, że niektóre osoby są na nie bardziej podatne tak po prostu, genetycznie? Czy może to jest przede wszystkim kwestia wpływu czynników zewnętrznych: pracy, domu?
- Człowiek jest całością. Nie ma żadnych podziałów. Nie da się tego odróżnić, bo to wszystko jest ze sobą powiązane. Oczywiście, są rodziny, gdzie mama chorowała na nerwicę, babcia chorowała na nerwicę, tak więc rzeczywiście to neuroprzekaźnictwo może być w jakiś sposób zaburzone, ale to w jaki sposób ta rodzina funkcjonuje, komunikuje się, też ma wpływ na wystąpienie objawów. Nie da się tego rozdzielić. Podłoże genetyczne samo z siebie jeszcze tego nie warunkuje. Jeśli taka osoba będzie miała poukładane życie - stabilną pracę, kochającą rodzinę - to objawy nigdy nie wystąpią. Jednak gdy taka osoba będzie mobbingowana w pracy, wystawiona na przewlekły stres, z którym nie będzie mogła sobie poradzić, to objawy pojawią się prędzej czy później.
- Jak to wygląda jeśli chodzi o leczenie? Wystarczy taki problem "przegadać", czy też trzeba go leczyć farmakologicznie (pozostajemy przy depresji i zaburzeniach nerwicowych)?
- To zależy, kiedy pacjent do nas trafi. Jeśli pacjent przychodzi po wystąpieniu początkowych objawów, to my możemy w zależności od nasilenia zaburzeń spróbować tylko psychoterapii. Jeżeli widzimy, że jest na to za późno, to wdrażamy farmakoterapię, czyli podajemy leki, które mogą poprawić stan psychiczny pacjenta.
- Mówi pani o psychoterapii, wcześniej wspominała pani o psychologach i psychiatrach. Czym to się różni?
- Psychiatra jest lekarzem - może wypisywać zwolnienia, recepty, ukończył studia medyczne. Psycholog - jest po studiach psychologii, nie jest lekarzem. Psychoterapeuta – zwykle psycholog wyszkolony w danym nurcie psychoterapii. Psychoterapia jest dla psychologa czymś w rodzaju specjalizacji i zarazem narzędzia pracy. Może być psychoterapia uzależnień, dynamiczna, czy poznawczo-behawioralna.
- Tutaj, w Centrum Zdrowia Psychicznego, pracują tylko psychiatrzy, czy również psychologowie i psychoterapeuci?
- Mamy tutaj cały zespół: psychiatrów, psychologów, psychoterapeutów, terapeutów środowiskowych, asystentów zdrowienia i pielęgniarki psychiatryczne. Współpracujemy też z ośrodkami pomocy społecznej, ze środowiskowym domem samopomocy, z poradniami. Cały czas to rozwijamy. Wkrótce będziemy mieć tu dyżury pracownika socjalnego, bo czasami nasi pacjenci nie są w stanie zorganizować sobie takich kwestii. Trzeba im pomóc również życiowo. Takie potrzeby zauważamy także podczas wizyt domowych, bo takie również prowadzimy. Widzimy rodzinę, która opiekuje się chorym dziadkiem czy babcią. Zwyczajnie nie dają już rady. Córka nie daje rady z rodzicem. Nie wie, kto może jej pomóc, a przecież są różne programy pomocowe. Dlatego będziemy mieli dyżur pracownika socjalnego, który podpowie, jak może pomóc. Wielu naszych pacjentów tego potrzebuje. Skoro pacjent boi się wyjść z domu, to przecież wiadomo, że nie pójdzie do ZUS-u czegoś załatwić.
- Mówi pani o życiu z pacjentem chorym psychiatrycznie, a ja myślę o innym problemie, który dotyka wielu osób. Często jest tak, że osoba starsza po prostu potrzebuje opieki. Ten "obowiązek" opieki spada na rodzinę, a społeczne uwarunkowanie bardzo często sprowadza się do tego, że spoczywa to na barkach kobiety. Czy takie kobiety, opiekujące się starszą osobą, mogą szukać u was pomocy?
- Oczywiście, że tak. Niejednokrotnie przy wizytach domowych - gdy byłam poproszona o interwencję do takiej starszej osoby, u której wystąpiły objawy psychotyczne - zapraszałam do siebie również córki. Im trzeba pokazać, że nie muszą radzić sobie ze wszystkim, że też mogą skorzystać z pomocy.
- To jest ogromne obciążenie, fizyczne i psychiczne. Często ponad siły.
- Przypomina mi się jedno z naszych pierwszych zgłoszeń. Starsza pani miała problemy ze snem. Często się budziła i wołała pomocy, mimo że tak naprawdę nic jej się nie działo. Córka skrajnie zmęczona, bo ile można nie spać. Mąż chodzi do pracy. Wszyscy koszmarnie zmęczeni.
- Co zrobiliście?
- Włączyliśmy leczenie. Pacjentka zaczęła spać w nocy. Córka i mąż też się wyspali. Odpoczęli. Odetchnęli.
- Jedną interwencją pomogliście całej rodzinie.
- O to chodzi w centrum, a możemy naprawdę wiele. Jesteśmy w stanie organizować sesje wsparcia rodzinnego. Jeśli mamy pacjenta w opiece czynnej, np. ze schizofrenią, który wychodzi do domu ze szpitala, to my możemy go sprawować nad nim opiekę w domu, zaproponować indywidualny plan terapii, wizyty lekarza, pielęgniarki, czy asystenta zdrowienia.
- Kim są asystenci zdrowienia?
- Są to przeszkolone osoby, które mają za sobą kryzys psychiczny lub leczą się na zaburzenia psychiczne. Mamy dwóch asystentów zdrowienia. Jeden choruje na schizofrenię i świetnie sprawdza nam się w pomocy pacjentom, którzy mają to samo schorzenie. Kontakt pacjenta z nami jest zupełnie inny niż pacjenta z pacjentem, który sam wie, jak to jest mieć objawy psychotyczne. Przecież my tego tak do końca nie wiemy - znamy to z literatury, z opowieści pacjentów, ale sami nigdy tego nie doświadczyliśmy, nie mieliśmy "głosów w głowie". Ten asystent miał i wie jak to jest. Mamy też asystentkę zdrowienia, która ma za sobą epizody depresyjno-lękowe. Z doświadczenia wie, co z takim pacjentem może się dziać. Kontakt z takimi ludźmi działa na pacjentów motywująco. To jest coś na zasadzie: "Jemu/jej się udało. Leczy się, jest w dobrej kondycji, ma pracę, znajomych, rodzinę, wyjeżdża na wakacje... To może ja też tak mogę?".
- Czy takich miejsc jest w Polsce więcej?
- Jeśli chodzi o centra zdrowia psychicznego to jesteśmy w programie pilotażowym Ministerstwa Zdrowia. W województwie śląskim obok nas są również Bielsko-Biała, Cieszyn i Międzybrodzie Bialskie. Docelowo ten model ma zostać wprowadzony w każdym powiecie. Tak ma wyglądać reforma opieki psychiatrycznej w Polsce. Miejmy nadzieję, że uda się przeobrazić program pilotażowy w rozwiązanie systemowe. To jest przyszłość psychiatrii. Chodzi o to, żeby pacjent trafiał do szpitala w ostateczności. Hospitalizacja powinna być takim "gaszeniem pożaru", gdy jest naprawdę źle (pacjent jest agresywny dla siebie, otoczenia, jest ryzyko próby samobójczej). Natomiast im szybciej będziemy mogli go monitorować w jego środowisku czy na oddziale dziennym, gdzie pacjent po zajęciach wróci normalnie do domu, to będzie dla niego po prostu lepiej. Chodzi o to, żeby pacjent mógł jak najwięcej czasu być w swoim środowisku.
- Mówimy o osobach dorosłych. A czy ta oferta jest skierowana również do dzieci i młodzieży?
- Nie. Centrum Zdrowia Psychicznego jest dla pełnoletnich mieszkańców Rybnika. Reforma opieki psychiatrycznej dzieci i młodzieży również trwa, tworzone są ośrodki referencyjne. Jednak w przypadku psychiatrii dziecięcej kadry są jeszcze większym problemem niż w psychiatrii osób dorosłych. Psychiatrów dzieci i młodzieży można policzyć na palcach.
- Tyle dobrych rzeczy usłyszałem, a tu taki zgrzyt, bo okazuje się, że problemów dzieci i młodzieży nie ma kto rozwiązać.
- Niestety, ale to jest zagadnienie odrębne. Tak jest skonstruowany system opieki psychiatrycznej, który dzieli się na ośrodki specjalizujące się w leczeniu dzieci i młodzieży z jednej strony, osób dorosłych z drugiej strony. To ma swoje logiczne podłoże... My nie jesteśmy specjalistami w zakresie leczenia dzieci i młodzieży. Oni do nas trafią dopiero po ukończeniu 18. roku życia.
- Nie mogą się dostać do psychiatry dziecięcego i czekają aż do "osiemnastki"?
- Problem z dostępnością to jedno, ale niestety często jest tak, że rodzina mówi tym młodym ludziom: "Chcesz iść do psychiatry? Co to za pomysł? Ogarnij się!". I taki młody człowiek faktycznie nie idzie do lekarza, ale potem kończy 18 lat i przychodzi do nas, bo on wie najlepiej, że ma problem.
- Oprócz dzieci i młodzieży grupą wysokiego ryzyka są chyba również kobiety w ciąży i młode mamy. Co chwilę słyszy się o dramatach. Czy temu da się zapobiec?
- Aktualnie standardem opieki okołoporodowej jest łącznie trzykrotne badanie pacjentek pod kątem depresji - w ciąży i w połogu. W praktyce okazuje się, że kobiety w tej grupie często cierpią na depresję, a jednocześnie nie są tego nawet świadome. Myślą, że tak musi być. Czytają w internecie, że nie mogą być leczone, że to może zaszkodzić dziecku. Gdy weszłam na takie forum, to się złapałam za głowę, co tam jest napisane.