Szwaczki z Ramety: wypłat po 3000 zł nie widziałyśmy na oczy
Po tym jak na łamach Nowin pojawiły się wypowiedzi pani syndyk - Anety Brachaczek, że jedne z przyczyn upadku spółdzielni meblarskiej to za wysokie wypłaty przy niskiej wydajności załogi, do redakcji Nowin zgłosili się zwolnieni z Ramety pracownicy. Stwierdzili, że czują się obrażeni takimi opiniami.
Krótkie wypowiedzenia z Ramexu
Wyrzuty wobec byłego już pracodawcy dotyczą także sytuacji załogi "transferowanej" z Ramety do Ramexu (spółki - córki w strefie ekonomicznej na Ostrogu). - Kiedy nas tam przenosili, to zapewniano, że to taka formalność wewnątrz firmy. Na koniec okazało się, że to jest traktowane jak przejście do odrębnej firmy i teraz ja przez to przeniesienie mam krótsze wypowiedzenie i niższą odprawę. Czujemy się oszukani takim rozwiązaniem - przyznała pani "Monika". W Ramexie była zatrudniona tylko dwa lata, a resztę długiego stażu w spółdzielni miała w Ramecie. Dostała nawet nagrodę jubileuszową za 15-lecie pracy w szwalni.
Inwalidzi na akordzie
Dla pana Roberta (pracował na krojowni), który obejrzał w 2019 roku "dyscyplinarkę" w Ramecie i walczy w sądzie pracy o zadośćuczynienie od byłego zakładu, rozpowiadanie o wysokich zarobkach i problemach z kwalifikacjami zwalnianych, to zagrywka byłych szefów firmy, polegająca na próbie przerzucania odpowiedzialności za upadek Ramety na jej pracowników. - Ten brak szacunku postępuje od momentu największego kryzysu w Ramecie, tego sprzed dwóch lat, kiedy nastąpił początek końca spółdzielni - ocenia mężczyzna. W 2019 roku wystąpił przed radą miasta w Raciborzu, opowiadając, jak został potraktowany w zakładzie pracy chronionej. U raciborzanina - inwalidy, też nie ma zrozumienia dla rozliczania z efektywności pracy w zakładzie pracy chronionej. - Wymagano na ludziach z grupą, żeby wyrabiali normę w akordzie. Trzeba było takich swego rodzaju stachanowców, żeby wyrobić się na jakąś premię. Byli tacy, ale nieliczni. Ładne pieniążki dostawała Rameta z PFRON, ale patrząc, jak musieli pracować tam inwalidzi, to te dotacje to jakby za darmo zakład dostawał, a nie na dopłaty - dziwi się. Uważa, że tylu nadzorujących co w Ramecie, nie widział w innych miejscach pracy, a w kilku już pracował. - Czuwał nad nami kierownik, pilnowała majstrowa i jeszcze jakiś brygadzista doglądał. Ciągle się ktoś kręcił - wspomina.
Zabrakło zaciskania pasa
Pani Joanna, którą Rameta również potraktowała "dyscyplinarką" (sądzi się jeszcze z eks-pracodawcą) była pracowniczką na "kleju", tapicerni, krojowni i w końcu w kontroli. Gdy słyszy, że ona czy koleżanki zarabiały po 3 tysiące, to gorzko się uśmiecha. - Na rękę miałam w Ramecie najwyżej 2100 zł - kwituje.
Była związana ze spółdzielnią kilkanaście lat. Mówi, że w zakładzie nieraz wypłaty nazywano jałmużną. Wtóruje jej "Monika". - Dziewczyny płakały, jak odbierały paski co miesiąc. Bo w pracy dawały z siebie wszystko, ale zaniżano ich wkład w produkcję - uważa szwaczka.
- Przyszliśmy do redakcji, żeby opowiedzieć o naszej pracy, z której Rameta czerpała korzyść przez wiele lat, będąc stabilnymi i dochodowym zakładem pracy w branży meblarskiej. To głównie zasługa pracowników. Obserwowaliśmy sytuację kiedy zaczęło się psuć. Niestety, w tym kluczowym momencie nie było zaciskania pasa, ratowania zakładu. Jak się przenieśliśmy do Ramexu, to po co tam były te nowe budki, biura, kuchnia na wymiar czy kafe-maszyna? Nie było widać oszczędzania, choć powszechnie wiadomo było, że zakład nie ma pieniędzy - zauważyła "Monika".
- Nie chodzi nam o to, żeby Rametę pogrążać, ale my nie zasłużyliśmy, by nas w mediach poniewierać, bo musimy się teraz odnaleźć na rynku pracy. Pracodawcy kierują się opinią zasłyszaną od innych, czy wyczytaną w mediach. Znajomi mówią, że my narzekałyśmy często, że praca w Ramecie ciężka, choć zarobki małe, a tu piszą, że płace po 3 tysiące i niewydajna załoga. Przepaść była między tym, co dostawali zwykli pracownicy, a tym co wypłacano w biurach, w zarządzie - skwitowały gorzko panie, które przez ostatnie lata każdy dzień pracy zaczynały na Ostrogu w fabryce mebli, której już nie ma.
Komentarze
21 komentarzy
Witam to co pisali w tym artykule to prawda ale dotyczyła ona roku 2019 i dalej w latach późniejszych nie było już akcji ,sobót i nadgodzin wprowadzono tzw. akord którego nie powinno być w takich zakładach komu zależało na pieniądzach to zapier.....i zarabiał . Płace w administracji nie były takie wysokie bo po 20 latach pracy i więcej zarobki sięgały od 3000-3600 brutto nie mówię tu o nadzorze bo tam zarabiali dużo więcej. Najgorsze było to że szeregowy pracownik za byle co mógł zostać wezwany na dywanik a Ci którzy odpowiadali za duże straty nie ponosili żadnej odpowiedzialności wszystko uchodziło im na sucho .Pani syndyk mówiła o listach płac z tego roku nie wiem kto taką kasę trzepał ale ostatni zarząd zatrudniał ludzi niekompetentnych na kluczowych stanowiskach ( nadzór , zaopatrzenie ) i nie za marne 3600zł piszę marne bo gdyby policzyć tzw. wysługę lat którą nam dawno zabrano w Remacie i wliczono w podstawę wynagrodzenia bo właśnie tyle powinien zarabiać pracownik po ponad 20 latach pracy. Dlaczego ludzie nie odchodzili pracowali tam a teraz się skarżą bo przez całe życie tam pracowali bo nie było innej pracy bo to jest stara załoga oni nie są nauczeni skakać z roboty do roboty.... taka mentalność starego człowieka lubi stabilizacje chociaż mu się nie przelewa. Za co Ci ludzie teraz żyją ???? mają małżonków którzy gdzieś pracują mają renty ,zapożyczają się u rodziny ,dzieci im pomagają . Ludzie jak macie pisać bzdury i obrażać innych to zastanówcie się 3 razy
od 2003 łączna wartość pomocy udzielonej beneficjentowi: 52 478 467,84 to jest 3 000 000 rocznie czystego hajsu !!! Gdzie podziały się wypracowane pieniądze że zakład klekną przy -20 000 000 jak to sie robi że zakład pracuje po 16 h za damski huy a zakład leci w plegar. Jak wysysa sie pieniądze latami a na koniec zwala sie wine na bogu ducha winnych pracowników traktując ich jak śmieci. Kadra zapomnieliście że tam pracowali też normalni
Czyli ci pracownicy to oszuści kłamcy i nieudaczniki tak ? tak po zatym Pefron miał dać
3000000 PLN / 150 osb inw / 12 mc tyle jest wart jeden inwalida a jednak dostawał z tego 800 pln w roznych formach na rok a reszte miał wyrobić w zakładzie. Gdzie leciały dofinansowania do której kieszeni kto to chapał ? Obserwator walnij sie w łeb poki jeszcze ją masz
Brak słów,skoro tacy pracowici i potrafili pracować po 12 godz to czemu nie szukali pracy gdziekolwiek?Napewno byli by przyjeci z otwartymi ramionami,no ale nikt tu nie mówi o korzyściach jakie dawał im zakład pracy chronionej oraz nikt nie wspomina że 1/3 miała 3 grupy inwalidzkie podarowane bo PEFRON wymagał by w zakladzie była zatrudniona odpowiednią liczba inwalidów.Teraz się skarżą i płaczą szwaczkii-placzki oraz te panie co to tak ciezko pracowaly (smiech)
komuś tu sie jebie netto / brutto cyt. syndyka : Najniższe wynagrodzenia były w okolicach 3 tys. zł na rękę, a w administracji niektórzy zarabiali tu nawet po 8 – 10 tys. zł ...
ciekawe komu?
Pani SYNDYK jest od tego żeby kopać w papierkach kto zwolnił się sam przed 2 lipca i z godnością poinformować że nie dostaniesz udziałów. O upadłości mówiono kwietniu 2021 i czekali ilu się zwolni bo postawiono ludzi pod ścianą. Z drugiej strony patrząc to pracujący obecnie jeszcze bo pracują skąd biorą środki do życia jeśli nie otrzymają wypłaty. Czy to renty są tak wysokie a ci co nie mają renty? Z cudu ? Jeśli w zwolnieniach ma być napisane z WINY ZAKŁADU bo z winy zakładu cala masa ludzi poszło przed 2 lipca to kto ci ludzie to psy ? Może to i dobrze ze ten zaklad upadł z tą dbałością o wszystko i wszystkich
Przy wypłacie 3000 brutto na rękę masz niecałe 2300 . Wiecie co to brutto,netto . A co to jest tara?. Prezes STEFAN F i rada zakładowa są winni upadku zakładu. Oni wszyscy powinni siedzieć ale prawo jest dla nich nie dla robola 3000 to dostał SF kary w sądzie za brak człowieczeństwa a powinien być STOS