Niedziela, 22 grudnia 2024

imieniny: Honoraty, Zenona, Franciszki

RSS

Syndyk w Ramecie: wszyscy pracownicy dostaną swoje pieniądze co do złotówki

24.06.2021 12:37 | 9 komentarzy | ma.w

Z końcem lipca świadectwa pracy mają otrzymać wszyscy pracownicy spółdzielni meblarskiej, czyli 194 osoby. – Pieniądze na pokrycie zaległości finansowych wobec nich mają pochodzić z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Co z wierzycielami Ramety? Długi przekraczają 20 mln zł. – Nie jestem w stanie powiedzieć dziś, czy wierzyciele odzyskają 10% czy 50% należności, ale mogę obiecać, że będziemy robić wszystko, by majątek spółdzielni sprzedać za możliwie najlepszą cenę – mówi nam Aneta Brachaczek – syndyk masy upadłości.

Syndyk w Ramecie: wszyscy pracownicy dostaną swoje pieniądze co do złotówki
Syndyk Aneta Brachaczek zapowiada, że zwolnienie pracownicy z Ramety dostaną wszystkie pieniądze, które się im należą.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Ludzie dostaną co im się należy, co do grosza

Skąd Rameta weźmie pieniądze na pokrycie pracowniczych zobowiązań? – Ludzie dostaną swoje pieniądze co do złotówki. Nieprawdą jest, że nie ma pieniędzy na te wynagrodzenia. Prawdą jest tylko, że dziś jeszcze ich nie mamy. Składamy wniosek do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń. Spółdzielni należą się te pieniądze, bo odprowadzała stosowne składki. Środki należą się za 3 miesiące wstecz. Zostaną przeznaczone na odprawy i odszkodowania – zapowiada A. Brachaczek.

Niewypłacone są w Ramecie wynagrodzenia za kwiecień i za maj. Pani prezes Aleksandra Mikoś rozliczyła się z podwładnymi jedynie za marzec. Później spółdzielnia utraciła płynność finansową.

– Za odszkodowanie, za wypowiedzenie, za skrócony okres odprawy, za to wszystko ludzie dostaną pieniądze natychmiast, jak tylko my je dostaniemy z FGŚP

– tłumaczy M. Lehmann.

Kiedy to nastąpi? Od złożenia wniosku przez syndyka zajmie to około 30 dni. To ustawowy termin. – Najpóźniej w lipcu złożymy ten wniosek – mówią w Ramecie. Chodzi o dwumiesięczne zaległości płacowe za kwiecień i maj. Na odprawy i odszkodowania trzeba będzie jeszcze poczekać.

Kiedy wypłata odszkodowań i odpraw?

300 osób było zatrudnionych w Ramecie w 2019 roku. Po złożeniu wniosku o upadłość zostało 240. Część z nich zwolniła się w ostatnich tygodniach i ostatecznie zostało 194 pracowników. Zaległości wobec nich podzielono na dwie grupy. Pierwsza dotyczy tego, co było przed ogłoszeniem upadłości. To zaległości z bieżących wynagrodzeń za kwiecień i maj. Druga grupa to sprawy od nastania w Ramecie pani syndyk. Ta przygotowała załodze wypowiedzenia umów o pracę, skutkujące na dzień 30 czerwca, ze skutkiem na 31 lipca (skrócony, miesięczny okres wypowiedzenia). Wtedy zwolnieni otrzymają świadectwa pracy i złożony zostanie drugi uzupełniający wniosek do FGŚP o wypłatę odszkodowań i odpraw. I znów trzeba liczyć około miesiąca na dopełnienie formalności w Katowicach. – Koniec sierpnia, połowa września, wtedy powinny być uregulowane wszystkie kwestie pracownicze – podaje M. Lehmann. – Rozmawiałem z Funduszem w Katowicach. Aktualnie nie mają tam żadnych opóźnień. Mają priorytetowo rozpatrywać wnioski dotyczące upadłości likwidacyjnych. Jak dostaniemy środki na konto spółdzielni, to mamy ustawowe 7 dni, aby ludziom wszystko przekazać.

Kierownik poganiał kierownika

Syndyk przyznaje, że stawki płac w spółdzielni były wysokie, co miało bezpośredni wpływ na zyskowność jej produkcji w przeszłości i na problem z regulowaniem wypłat w ostatnim czasie. – Nie pracowali tu ludzie na najniższej krajowej. Najniższe wynagrodzenia były w okolicach 3 tys. zł na rękę, a w administracji niektórzy zarabiali tu nawet po 8 – 10 tys. zł. Były dodatki za nadzór, za kierownictwo, za członkostwo w radzie nadzorczej. Kierownik poganiał tu kierownika – mówi A. Brachaczek. Syndyk przyznaje, że Rametę „zabiły” wynagrodzenia. – Sędzia, jak zobaczyła nasze sprawozdanie, pytała czy to nie jest pomyłka. Miesięczny budżet płac w Ramecie dla załogi, która została w fabryce wynosił ok. 700 tys. zł.

Brachaczek mówi, że syndyk nie jest w Ramecie po to, by oceniać zaszłości, jednak jest parę spraw, które wymagają komentarza.

– Zauważyliśmy, że pracownicy byli niejako porzuceni informacyjnie. Jeden czegoś nie dosłyszał, drugi nie zrozumiał i poszła plotka. Tak zaczęły się problemy. Dlatego przy każdym wypowiedzeniu dołączaliśmy informację, co jest danej osobie należne i w jakim trybie – przekazują doradcy restrukturyzacyjni z biura syndyka.

– Mentalność osób, które pracowały tu bardzo długo jest taka: mi się należy! To roszczeniowa postawa. Oni mówią między sobą: nic nie dostaniemy, to wszystko to jest pic na wodę. Ale to wynika z nieświadomości tych ludzi. Pytam ich: po co rozpuszczać tak idiotyczne informacje? Wszystko dostaniecie zgodnie z kodeksem pracy: odprawy, odszkodowania, zaległe wynagrodzenia, ekwiwalenty za niewykorzystany urlop – przekonuje Marek Lehmann.

Zajmujący się upadłością Ramety mówią, że prezes Mikoś w ostatnich miesiącach pracy zakładu zebrała spuściznę tego wszystkiego, co było w fabryce mebli wcześniej.

– Wydaje mi się, że to co się tutaj dzieje nie jest efektem półrocznych problemów czy zaniedbań, tylko kilku lub kilkunastu dobrych lat. Pani Mikoś należy się szacunek za jedną ważną rzecz. Przekonała radę nadzorczą do wyrażenia zgody na złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości. W przypadku spółdzielni rada musi poprzeć taki wniosek, a w Ramecie w radzie zasiadają sami pracownicy średniego i wyższego szczebla. To oczywisty konflikt interesów, im de facto nie zależało na dążeniu do upadłości – kwituje A. Brachaczek.