Pani Ania od pomagania
Nigdy nie zapomni czasów, gdy sama potrzebowała pomocy innych. Miała wtedy czwórkę małych dzieci, nie pracowała i marzyła o zwykłym wózku, który rozwiązałby wiele problemów. Wspierała ją wtedy rodzina, a ubranka, które przechodziły z najstarszego rodzeństwa na młodsze trzeba było szanować. – Nie jestem w stanie zrozumieć ludzi, którzy wyrzucają na śmieci stare meble, ubrania i sprzęt tylko dlatego, że stać ich na nowy. Zawsze znajdzie się ktoś, kto chętnie to przyjmie. O takich ludziach trzeba myśleć, bo przecież nie jesteśmy na świecie sami – mówi Anna Kobylańska, wolontariuszka „Szlachetnej Paczki”, działająca na Facebooku w grupie zrzeszającej mamy z Wodzisławia Śląskiego i okolic.
Czas epidemii, to również trudny okres dla naszej bohaterki. Sama szuka pracy, a syn, który dojeżdżał do Czech, właśnie ją stracił. Zamiast narzekać, pomaga tym, którzy są w większej potrzebie niż ona. – Zgłosiła się na naszej fejsbukowej grupie mam dziewczyna z Rybnika, która napisała, że nie ma nawet na chleb. Okazało się, że jej rodzina musiała opuścić wcześniej zajmowane mieszkanie i wszystkie pieniądze, które miała, poszły na kaucję za wynajęcie następnego. Zostali bez środków do życia. W ciągu trzech godzin zrobiłam dla nich zakupy, objechałam darczyńców, którzy chcieli przekazać część towaru od siebie i zawiozłam im to wszystko, bo tam czekała rodzina z małymi dziećmi. Ja nie mam czasu, żeby się zastanawiać. Obsługujemy obszar Wodzisławia Śląskiego, Raciborza i Rybnika. To jest duży teren, więc trzeba działać sprawnie – mówi pani Kobylańska. Gdy pytam ją o to, o czym marzy wolontariuszka, po chwili zastanowienia odpowiada, że jeszcze nigdy nie leciała samolotem, a jeśli mogłaby jeszcze wybrać kierunek tego lotu, to byłyby to kraje byłego Związku Radzieckiego. Oprócz podniebnych podróży jest jeszcze jedno, bardziej przyziemne marzenie. Chciałaby otworzyć w Wodzisławiu Śląskim własne stowarzyszenie, bo wtedy byłoby jej dużo łatwiej działać i pozyskiwać pomoc dla potrzebujących.
Dziś najbardziej brakuje jej kontaktów z ludźmi i zjazdów w szkole. – Przekonałam się że w trudnych chwilach, takich jak czas epidemii, w ludziach odzywa się instynkt, który wyzwala w nich najlepsze zachowania. Z drugiej jednak strony zawsze znajdą się tacy, którzy sami nic nie robią, ale lubią krytykować innych. Gdy wrzucam posty o tym, że ktoś potrzebuje pomocy, jedni od razu odpowiadają na mój apel chcąc pomóc, a inni piszą, że jak się bierze 500 plus, to trzeba sobie samemu radzić. To przykre, że ci, którzy mają na przykład duże samochody nie pomyślą o tym, jak je spożytkować, że wiele ludzi traci czas na złośliwe komentarze, zamiast podzielić się nim z samotnymi i potrzebującymi. Po wielu latach pracy społecznej wiem jedno: im ktoś ma mniej, tym chętniej się dzieli. A ja zawsze znajdę takich, którzy mają otwarte serca i będę pomagać dopóki starczy mi sił – podsumowuje pani Ania.
Katarzyna Gruchot
Komentarze
8 komentarzy
Każda inna osoba może to robić nie widze szału żenada
Ta kobieta to powinna być noszona na ręka!! Człowiek nigdy by się nie spodziewal że tacy ludzie są w tym sumtmym i złym świecie!! Rodzina która bez wahania jest w stanie bezinteresownie pomóc! Dziękujemy że jesteście!
Również szanuje.
Sama pomagam, ale zdążają się sytuacje gdzie my pomagamy a ten który otrzyma pomoc później Nas oczernia.
Dobro wraca. Szkoda tylko że coraz więcej złości w ludziach i wolą wyrzucić niż oddać komuś kto nie ma.
Powodzenia życzę
Oby jak najwięcej było takich pozytywnych ludzi. Gratuluję Pani pięknej postawy życiowej! A redakcję Nowin proszę o więcej takich pozytywnych artykułow.
Pani Aniu proszę o kontakt 606313581
Brawo! Gratuluję realizacji planów!
Pani Agnieszki jest Pani aniołem ....podziwiam .
Brawo Pani Aniu,takich ludzi potrzeba więcej.Nie tych co oceniają i psy wieszają i umoralniają.Sama staram się dobre i funkcjonalne rzeczy oddać ludziom w potrzebie.Szacun