Niedziela, 16 czerwca 2024

imieniny: Aliny, Justyny, Benona

RSS

Rodzina z Żor bez testu na koronawirusa, chociaż teść zmarł na COVID-19

16.04.2020 10:51 | 8 komentarzy | ska

Wczoraj Śląski Urząd Wojewódzki informował o pierwszej ofierze koronawirusa w Żorach. W sieci pojawił się również dramatyczny apel rodziny zmarłego mężczyzny, która podejrzewa u siebie zarażenie SARS-CoV-2. Pan Marcin poinformował o tym, że choć jego teść zmarł na COVID-19, rodzina nie może doczekać się przeprowadzenia testu. 

Rodzina z Żor bez testu na koronawirusa, chociaż teść zmarł na COVID-19
fot. Pixabay
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Rodzina z Żor bez testu na koronawirusa, chociaż teść zmarł na COVID-19

Wczoraj do mieszkańców Żor zaapelował pan Marcin, którego teść był pierwszą ofiarą koronawirusa w Żorach. W opublikowanym ku przestrodze apelu mężczyzna ostrzega przed murem procedur, z którym niestety musiał się zderzyć. Pan Marcin informuje, że od tygodnia czeka na zrobienie testu. - Na COVID-19 zmarł wczoraj mój teść, a wciąż nie stanowi to przesłanki do tego, by przyspieszyć badania całej mojej rodziny. W tym momencie boję się o zdrowie swoich małych dzieci, żony i swoje. Nie czuję smaku i zapachu, jestem cały obolały, a Ewa w weekend miała kaszel, ból pleców i gardła. Dziś czuje się lepiej, ale wiemy z mediów i relacji z całego świata, że koronawirus jest nieprzewidywalny i często rotuje objawami. Boimy się, a jednak nie jestem w stanie doprosić się nawet o test - informuje mieszkaniec Żor. 

W zeszły czwartek byłem u dentysty, zwykły problem z zębem. Tam dowiedziałem się, że potrzebne jest leczenie kanałowe. Nie chciałem ryzykować, mamy ciężkie czasy, poprosiłem więc o antybiotyk. Nic nie zwiastowało tego, co wydarzyło się kolejnego dnia, kiedy odkryłem, że nagle straciłem węch i smak. To jeden z bardzo częstych objawów COVID-19. To uczucie nie dawało mi spokoju, więc zadzwoniłem na pogotowie. Dyspozytorka zasugerowała, że "mam coś uszkodzone" i właściwie całkowicie zbyła moje obawy. Rozpocząłem łańcuch połączeń, odbijając się raz po raz od kolejnych miejsc, które w teorii powinny mi pomóc. Właściwie to telefon do dentysty okazał się najskuteczniejszy, bo właśnie tam pani w recepcji przekierowała mnie do sanepidu. Sanepid następnie przekierował mnie do szpitala. Po półtorej godziny dowiedziałem się, że mam jechać do Raciborza, do szpitala zakaźnego, gdzie na miejscu pobiorą wymaz i zrobią mi test. Tak też zrobiłem, jednak szpital okazał się zamknięty. Przez domofon poinformowano mnie w laboratorium, że nie biorą wymazów, chyba, że mnie zostawią na oddziale i zrobi to sanepid. Kolejny telefon był do sanepidu w Katowicach, gdzie usłyszałem, że oni testu nie zrobią i mam szukać dalej - relacjonuje swoją drogę od instytucji do instytucji żorzanin. 

Nawet mimo śmierci bliskiej osoby spowodowanej koronawirusem, rodzinie nie wykonano testów. Przy kolejnym telefonie do sanepidu pan Marcin uzyskał informacje, że ma się wstrzymać, bo nie ma gorączki. - Podjąłem kolejną próbę. W końcu spisano PESEL mój i moich bliskich i nałożono na nas kwarantannę. Okej, dostosujemy się. W poniedziałek zaczyna się koszmar. Mój teść po południu zaczyna bełkotać, nie odpowiada jasno na pytania, bolą go ręce i tył głowy. Szwagierka dzwoni po karetkę, informując, że mamy kwarantannę. Godzinę później przyjechała karetka, która zabrała teścia. O 20 wciąż czekali na przyjęcie w szpitalu. Jednocześnie dowiadujemy się, że dzwoniono ze szpitala w Raciborzu do sanepidu i nikt nie wie o naszej kwarantannie. Dzień później mój teść umiera. Dowiadujemy się, że miał robiony test, ale wynik będzie na drugi dzień. Pojawia się jednak szybciej i był dodatni. Dzwonię do sanepidu, by poinformować go, że mój teść nie żyje, ja mam objawy, a w domu mam żonę i dwóch małych chłopców. Mimo tego i tak próbowano mnie zbyć. Nie wytrzymałem i wybuchłem przez telefon, walczyłem o żonę i dwójkę dzieci - informuje pan Marcin. Nawet wzburzenie nie pomogło, bo w środę 15 kwietnia żorzanin uzyskał informację, że nadal ma czekać. Dlatego zdecydował się upublicznić swoją relację ku przestrodze. Nadal jednak czeka na pobranie wymazu od siebie i swojej rodziny. 

Czekamy na odpowiedź Sanepidu w Rybniku w tej sprawie. 

Czy miasto Żory mogłoby pobrać wymaz do testów z pomocą finansowanego przez Żory wymazobusa, o którym pisaliśmy wczoraj? - Jeżeli pojawi się decyzja sanepidu o pobraniu wymazu do testu, możemy przyspieszyć to działanie z wykorzystaniem działającego w Żorach wymazobusu. O wykonaniu testów decyduje jednak sanepid - słyszymy w żorskim magistracie. Jak nieoficjalnie udało nam się ustalić, urzędnicy zapoznali się z sytuacją żorskiej rodziny i podejmują interwencję w służbach sanitarnych, aby testy zostały przeprowadzone jak najszybciej. 

AKTUALIZACJA:

Pełną treść oświadczenia Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rybniku publikujemy w artykule:

Sanepid w Rybniku odpowiada na zarzuty rodziny z Żor