środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Dodzwoniła się do Sanepidu po… stu próbach połączenia. Czy uzyskała pomoc?

11.04.2020 17:23 | 4 komentarze | ma.w

Rodzina przebywająca na kwarantannie najadła się nie lada strachu gdy najmłodsze dziecko dostało wysypki. Okazuje się, że w takiej sytuacji uzyskanie pomocy lekarskiej graniczy z cudem. [LIST DO REDAKCJI]

Dodzwoniła się do Sanepidu po… stu próbach połączenia. Czy uzyskała pomoc?
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Pani Barbara, matka ośmiomiesięcznej dziewczynki zgłosiła się 9 kwietnia telefonicznie do Nocnej i Świątecznej Pomocy Lekarskiej (placówka tymczasowa przy ul. Sienkiewicza w Raciborzu). Medycy dyżurują tam pod telefonem. Udzielają teleporad i przyjmują umówione wizyty.

Mąż kobiety ledwo co zjechał z pracy w Niemczech i został poddany, od przekroczenia granicy obowiązkowej kwarantannie. W myśl aktualnych przepisów objęta nią została cała rodzina.

Tego samego dnia, w godzinach wieczornych ich maleńka córeczka dostała „ostrej wysypki i do tego jeszcze gorączki”.

- Postanowiliśmy zadzwonić do opieki świątecznej i nocnej, która znajduje się teraz w starym krwiodawstwie. Połączyłam się z bardzo miłą panią doktor. Powiedziała, że byłoby najlepiej gdyby ktoś malutką zobaczył. Poleciła kontakt ze Stacją Sanitarno - Epidemiologiczną, gdzie działa całodobowa infolinia i zajmują się ludźmi na kwarantannie - relacjonuje matka.

Pani Barbara twierdzi, że próbowała się dodzwonić pod wskazany numer około 100 razy!

- Ciągle albo było zajęte, albo nie odbierali - narzeka mama dziewczynki.

Gdy w końcu nawiązała połączenie, usłyszała, że powrót męża z zagranicy trzeba zameldować w Sanepidzie. - Odpowiedziałam, że mąż nie został o tym poinformowany na granicy. Okazało się też, że i ja muszę mieć wypełnioną kartę lokalizacyjną, o czym na granicy też nie mówiono. Mój telefon do Sanepidu poskutkował jedynie tym, że spisano mnie jako podlegającą kwarantannie, dopełniono urzędowych formalności. Oczekiwanej pomocy dla córeczki nie uzyskałam. Z Sanepidu dowiedziałam się, że to rola lekarzy z nocnej opieki - przekazała nam Czytelniczka.

Przedzwoniła ponownie do nocnej opieki. -Na Sienkiewicza lekarka ponownie jedynie przez telefon poradziła mi kupienie w aptece kropelek na wysypkę. Pani doktor zaznaczyła, że gorączkujące dziecko powinien obejrzeć lekarz, ale z uwagi na moją kwarantannę ona nie może nam pomóc. I znowu wskazała na Sanepid - podkreśla kobieta.

Autorka listu do redakcji wiedziała już, że Sanepid jej nie pomoże, bo córka nie ma objawów wskazujących na zakażenie COVID-19 więc znowu zostanie z niczym. -Co ze zdrowiem reszty pacjentów? Tych bez koronawirusa? Co w takiej sytuacji z naszą malutką? Co dalej mają robić rodzice maleństwa w takich warunkach? - z tymi pytaniami mierzyła się w nocy, z gorączkującą córeczką.