Operacja likwidacja. Która ze szkół może zniknąć z Raciborza?
Oszczędności w wydatkach na szkoły to jeden z priorytetów obecnych władz Raciborza. Mówi o tym prezydent, mówią jego radni. Kwestią czasu jest podjęcie decyzji co do cięć budżetowych na placówki oświatowe. Wiemy, że urząd rozważa zamknięcie jednej ze szkół w centrum. Wiele wskazuje, że chodzi tu o SP15.
Do lutego przyszłego roku prezydent miasta ma czas by poinformować Śląskie Kuratorium Oświaty o ewentualnym zamiarze likwidacji szkoły podstawowej, którą prowadzi samorząd. Tak reguluje tę kwestię prawo oświatowe.
Bez dzieci = bez pieniędzy
Gdy sięgnąć pamięcią wstecz to raciborzanie z sentymentem opowiedzą o szkołach, do których chodzili, a których już nie ma w mieście. Przy ul. Opawskiej przez dekady budynek z czerwonej cegły (G5) zajmowała SP11. Swoje podstawówki żyjące z miejskiego garnuszka miały Miedonia i Sudół (dziś jest tam placówka katolicka, niepubliczna). Po paru latach spokoju w tej materii, raciborski magistrat znów stanął w obliczu podjęcia decyzji o kolejnym cięciu w sieci placówek oświatowych. Powód? Za mało dzieci, a za dużo wydatków.
Kogo na to stać?
Prezydent Dariusz Polowy lubi z przekąsem opowiadać na spotkaniach z mieszkańcami, że mogą oni nadal wykładać grube miliony na utrzymanie szkół, a muszą być gotowi na wciąż rosnące wydatki w tym zakresie. Tylko że podatników nie stać już na taki luksus. Jeżeli Miasto żyje w oparciu o kredyty, za które płaci bankom rocznie już milion złotych za ich obsługę, to nie dziwi, że głowa miasta na poważnie szuka oszczędności. Wszak na dzień dobry ze swoim urzędem D. Polowy musiał akceptować wydatki na łatanie oświatowego budżetu, tak by przed świętami 2018 roku nauczyciele mogli dostać wypłaty.
Żal Lenka
Racjonalizację wydatków na szkoły Polowy zapowiadał w swoim programie wyborczym. Co prawda nie szedł z tym hasłem na sztandarze swojej kampanii, ale wśród jego planów łatwo odnaleźć takie stwierdzenie. Przedsiębiorcy jakim jest obecny włodarz, łatwiej o takie zamiary, bo poprzednik – Mirosław Lenk – był oświatowcem, byłym dyrektorem szkoły i wieloletnim szefem miejskiej oświaty. Owszem, sam przyłożył rękę do zamknięcia sudolskiej podstawówki, ale później mówił, że żałuje tej decyzji. Z kolejnych planów cięć w oświacie (ograniczenia w placówkach dzielnicowych) już się wycofał, gdy tylko do urzędu przyszli zdenerwowani rodzice i nauczyciele.
Rządzący chcą cięć
Na październikowym posiedzeniu komisji oświaty radna Ludmiła Nowacka zapytała o plany likwidacji szkoły podstawowej w centrum. Prezydent Polowy poinformował ją, że „toczą się analizy, jednak żadnej decyzji jeszcze nie podjąłem a ewentualne sugestie w pierwszej kolejności zostaną przedstawione komisji, gdyż to rada miasta musi podjąć taką decyzję”. Przypomnijmy, że w tej radzie większością głosów dysponuje koalicja Polowy – Fita, w liczbie 12 „szabel” (na 23 członków rady), wspierana z reguły przez Zygmunta Kobylaka (startował z komitetu Roberta Myśliwego). Szefowa komisji Zuzanna Tomaszewska niedługo po objęciu mandatu mówiła „Nowinom Raciborskim”, że działania w sieci szkół są konieczne i powinny dotyczyć centrum Raciborza. Publicznie wypowiadał się na ten temat również przewodniczący rady Leon Fiołka, mówiąc na sesji o zasadności oszczędności w miejskiej oświacie.
Poszukiwacze przebranej miarki
Wydatki na szkoły sięgają już kwoty 70 mln zł rocznie, a ministerialna subwencja na ten cel wynosi mniej niż połowę tej sumy. To oznacza, że według rządu system oświatowy w Raciborzu można zorganizować dużo skromniej, a już wolą samorządu jest wyniesienie go na poziom o 100% wyższy. Tyle, że na spotkaniach z mieszkańcami pada wiele postulatów pod adresem władz, o remonty dróg, budowę chodników, rozwój infrastruktury komunalnej. Żeby znalazły się na to pieniądze, trzeba gdzieś je zaoszczędzić. Dariusz Polowy widzi taką możliwość w działce szkolnej. Reakcja na ruchy wobec dzielnic jest już w urzędzie znana, skupiono się zatem na placówkach w centrum, których jak na wyludniający się stale Racibórz, wciąż jest w mieście sporo.
Jako ekspert od efektywnego zaciskania pasa przedstawiany jest przez włodarza jego pierwszy kadrowy wynalazek – Krzysztof Żychski, któremu prezydent powierzył tekę szefa miejskiej oświaty. Naczelnik przeanalizował dane i podał, że w szkołach w centrum miasta jest aż 1077 nadwyżkowych „ławek szkolnych”, w których nie zasiadają uczniowie, a więc Warszawa nie daje na nich subwencji, a trzeba je utrzymywać.
Ludzie:
Dariusz Polowy
Radny, były prezydent Raciborza
Krzysztof Żychski
Naczelnik WEKiS UM Racibórz
Komentarze
50 komentarzy
Jest ponad 2020 dzieciaczków, rodziców dwa razy więcej, ponadto dziadkowie, nauczyciele, opozycja! Będziemy działać Panie prezydencie! Proszę nas nie lekceważyć, nie pozwolimy rzucać naszymi dziećmi gdzie popadnie. To nie mięso armatnie.
W RACIBORZU CHCE ZLIKWIDOWAĆ DUŻĄ SZKOŁĘ A W MARKOWICACH KOSZTEM NASZYCH DZIECI ROZBUDOWAĆ SZKOŁĘ ., GDZIE SĄ OSZCZĘDNOŚCI !
No tak Państwo prorodzinn - róbcie dzieci a my wam szkoły zamkniemy, oddziały dziecięce zlikwidujemy i będziecie szczęśliwi. Co za chory kraj...
ODWOŁAĆ PREZYDENTA ZANIM SPRZEDA RACIBÓRZ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wniosek jest taki, że trzeba zlikwidować dużą szkole w której jest najwięcej dzieci, bo stoi w atrakcyjnym miejscu i pewnie jakiś tajemniczy przedsiębiorca już ma plany na ten plac. Nieładnie Panie prezydencie, nie służy pan mieszkańcom...Młodzi nie będą chcieli tutaj mieszkać. To bardzo przykre. A jeżeli chodzi o kuchnię to SP 4 wcale jej nie ma i to nikomu nie przeszkadza?
Odwołać prezydenta!!!
to nie prezydent zamyka szkoły i szpitale tylko pis na który tak liczne żeście głosowali
Dlaczego na portalu www. Nie " słychać" o chęci o tym, że jest chęć zorganizowania referendum w sprawie odwołania ze stanowiska, prezydenta Polowego?
Szkoły w centrum powinny zostać nienaruszone. Dużo dzieci do nich chodzi, są nowoczesne sprzęty, piękne sale gimnastyczne i wykwalifikowana kadra. Sport jest bardzo ważny, bo gdzie jak nie w szkole dzieci mają na niego czas. Nie zwalajcie sportu na kluby, na które nie zawsze rodzice mają pieniądze i czas by jeździć wieczorami na treningi. Należy zamkną dwie, trzy mniejsze szkoły ościenne które również generują niemałe koszty a dzieci dowieźć do centrum. W mojej klasie byli uczniowie dojeżdżający aż z Baborowa. Więc 5 km od centrum to jest niewiele.
Oszczędności kosztem dzieci. Najpierw sprawa z basenem, teraz zmiany w organizacji obozu w Plesnej, podwyższenie średniej ocen na stypendium z 5,51 na 5,76 no i jeszcze wisienka na torcie- zamknięcie szkoły. Ciemność widzę, ciemność....