Rodzice u prezydenta Polowego: nasze dzieci płaczą. Jest decyzja w sprawie SP15
Ponad 30 rodziców uczniów z SP13 i SP15 przyszło na spotkanie z prezydentem Raciborza i naczelnikiem wydziału edukacji. Domagali się od "mocarzy miasta", jak nazwali Polowego i Żychskiego, wycofania się z planów oszczędnościowych w tych szkołach. Urząd ograniczył tam liczbę oddziałów i dzieci ze zlikwidowanej trzeciej klasy muszą przejść do innych klas.
Na sali byli obecni radni Stanisław Borowik i Michał Kuliga. Organizator Memoriału Strażackiego prosił, aby "nie rozrywać kajdan przyjaźni" między dziećmi. - Jedna pani opowiedziała mi, jak z powodu tej decyzji jej córka budzi się w nocy zapłakana i pyta ją, czy będzie w klasie ze swoją koleżanką - opowiadał Borowik.
Matka innego dziecka też powiedziała o jego załzawionych oczach. - Dzieci płaczą z tego powodu. Syn mnie prosił, bym ratowała jego klasę - zaznaczyła.
Uczestnicy spotkania przekonywali, że na oświacie się nie oszczędza.
- Tak się nie robi, by na dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku szkolnego traktować tak dzieci, a także samego nauczyciela. W jego przypadku sytuacja ociera się o sąd pracy - padło ze strony rodziców. Anna Nowak-Malcherek z ZNP ustaliła w trakcie spotkania, że SP15 poinformowano o likwidacji oddziału w środę 14 sierpnia. - Raptem tydzień temu - skwitowała.
Wśród zebranych była Danuta Hryniewicz była szefowa poradni psychologicznej w Raciborzu, teraz babcia ucznia, którego dotyczyły decyzje urzędowe. - Dokonuje się operacja bez znieczulenia, na żywca. To także pierwsza lekcja demokracji: dziecko nie jest ważne, rodzic nie jest ważny, liczy się tylko decyzja urzędu - opowiadała Hryniewicz.
Rodzice mówili, że łamane są prawa ucznia, nabyte z rozpoczęciem nauki w danej klasie.
- Pan jest impregnowany na nasze argumenty - oceniła D. Hryniewicz.
Związkowiec z ZNP wskazała, że przepisy prawa oświatowego nie zabraniają tworzenia mniejszych oddziałów. - Maksymalnie w klasie ma być 25 uczniów, ale mniej może być - zaznaczyła M. Malcharek.
Aplauz wzbudziła raciborzanka, która spytała prezydenta, ile Miasto zaoszczędziło na strajku nauczycieli. Okazało się, że to kwota MILIONA ZŁOTYCH. - Macie pieniądze. Szukajcie oszczędności gdzie indziej, nie na dzieciach - przekonywali rodzice.
Radny Michał Kuliga tłumaczył prezydentowi Polowemu, że chodzi o zachowanie "tego, co było". Mówił, że plany oszczędzania są nieprzygotowane i wyglądają tak, jakby "nagle ktoś wpadł na pomysł zaoszczędzenia 90 tys. zł". Radny Stanisław Borowik podpowiadał włodarzowi, by poprosił skarbnika miasta, by mu znalazł brakujące pieniądze, bo "każdy skarbnik spod szuflady może coś wyjąć".
Rodzice mówili Polowemu, by przyznał się do błędu i zmienił decyzję. Zapowiedzieli nawet, że mogą przyprowadzić do urzędu dzieci, żeby się wypowiedziały.
Polowy zaproponował "działania osłonowe" dla dzieci zmuszonych przenieść się do innych klas, np. dodatkowe zajęcia integracyjne. - W tydzień nie da się zrobić tego co w dwa lata - odparli rodzice.
WAŻNE
Po dwóch godzinach rozmów Dariusz Polowy podjął decyzję o pozostawieniu piątego oddziału w SP15. - Mimo logiki i pewnego kalkulatora w głowie - przyznał włodarz Raciborza.
Ludzie:
Stanisław Borowik
Strażak, radny miasta Racibórz, zmarł 20 października 2021 r.
Komentarze
4 komentarze
Jasne... Dzieci płaczą bo ktoś ma nierówno pod sufitem, żeby je zajeżdżać treningami w czasie gdy chciałyby posiedzieć na trzepaku. Co ma niby miasto z tego sportowego pływania dzieci? Miasto powinno nauczyć pływać i dbać o kręgosłup dzieci na korekcyjnej, a nie finansować chore ambicje rodziców i apetyty finansowe nauczycieli - trenerów...
Co za bzdury... dzieci płaczą bo z kolegami pójdą do innej klasy w tej samej szkole... No dramat w Dzierżążni...
madki :)
Naczelnik mocarzem? pewnie umysłowym? jesli cofnieto planowana decyzję o likwidacji bo dwoje dzieci nowych zapisano to po co była ta trauma dla dzieci i rodziców? ale czego można wymagać od wytfurcy bielizny?