Biblioteka mogła istnieć?
Wracamy do sprawy likwidacji filii nr 2 Biblioteki Publicznej Miasta Pszów, która z końcem kwietnia oficjalnie przestanie funkcjonować. Władze książnicy zarzekały się, że do zamknięcia oddziału niejako zostały zmuszone przez właściciela budynku, w której się znajdował, ponieważ wymówił on umowę najmu lokalu. Do naszej redakcji zgłosił się owy właściciel, który inaczej przedstawia całą sprawę.
Od ponad 10 lat filia nr 2 znajdowała się w prywatnym, wynajmowanym przez miasto lokalu przy ul. Armii Krajowej. Kilka miesięcy temu zmienił się właściciel budynku, w którym filia się mieściła. Została nim pani Anna Piszczek, która przejęła obiekt od swojej mamy. - Nie chciałabym wchodzić w żaden spór z władzami biblioteki, czy mieszkańcami Pszowa. Nie to jest moją intencją. Ale nie mogę pozwolić na to, żeby całą winą za likwidację biblioteki obarczano mnie - mówi pani Anna.
Za duże koszty, za małe opłaty
Za wynajem lokalu o powierzchni 120 m2 miasto miesięcznie płaciło 1250 zł plus 200 zł za ogrzewanie. - Umowa, którą 10 lat temu moja mama zwarła z miastem Pszów na wynajem pomieszczeń dla potrzeb biblioteki była bardzo sprytnie skonstruowana. Jej zapisy blokowały jakiekolwiek podwyżki, czy to stawki za wynajem, czy nawet opłaty za opał - mówi właścicielka budynku. Dodaje, że 200 zł za ogrzewanie jest stanowczo za małą kwotą. - Cena tony węgla od kilku lat wzrasta. Dziś kosztuje już ponad 600 zł, a na całoroczne ogrzewanie biblioteki schodziło około 5 ton - podkreśla pani Anna. Dlatego chciała zmienić zapisy umowy. Żeby to zrobić, najpierw musiała ją wypowiedzieć. Tak też zrobiła. - Podpisałabym nową umowę na wynajem lokalu dla biblioteki, ale już na innych warunkach. Te, które zaproponowałam, nie spodobały się władzom biblioteki - tłumaczy pani Anna.
Właścicielka budynku tłumaczy również problem ogrzewania. - Nie zgodzę się z tezą, że pomieszczenie, w którym jeszcze do niedawna znajdowała się biblioteka, nie było ogrzewane. Codziennie o godz. 5.00 wstawałam i rozpalałam ogień w piecu - mówi. - Jednak cztery kaloryfery w głównej części, które niejednokrotnie były zapowietrzone, nie są w stanie ogrzać 120 m2 - dodaje, wskazując, że o ich ilości decydowały władze miasta i książnicy, kiedy tworzyły filię przy Armii Krajowej.
Komentarze
1 komentarz
Ja wlascicielke rozumiem i czytelnicy tez powinni ,jak ostatnio patrze na nasze miasto to mam wrazenie ze szybko sie konczymy zero perspektyw na przyszlosc ,czy wladze chca by Pszow to bylo miasto emerytow ??bo mlodzi nie maja co tutaj robic .i dzieki za swieze powietrze na os.Kosciuszki z pylem weglowym w plucach ,widac ze idziemy w strone ekologii tylko nie wiem z ktorej strony