Czwartek, 28 listopada 2024

imieniny: Zdzisława, Lesława, Gościerada

RSS

Ksiądz Jan Szywalski o Matce Bożej Różańcowej z Sudołu

07.10.2018 07:00 | 0 komentarzy | red

- Dziś wydaje się to niemożliwe, by bez pomocy dźwigów i innych maszyn budowlanych, wystawić wielką budowlę w niecały rok - pisze o dziejach kościoła w Raciborzu-Sudole ks. Jan Szywalski.

Ksiądz Jan Szywalski o Matce Bożej Różańcowej z Sudołu
Stary i nowy kościół w Sudole
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Nowy kościół

Teraz był czas, by pomyśleć o nowym kościele. Miał stać wyżej niż poprzedni, obok cmentarza. Rysunki sporządził, znany z neogotyckich kościołów, architekt Ludwik Schneider, prace zaś prowadził również szeroko znany w Raciborzu budowlaniec Franciszek Klose. Naturalnie pomagała cała wspólnota parafialna.

Dziś wydaje się to niemożliwe, by bez pomocy dźwigów i innych maszyn budowlanych, wystawić wielką budowlę w niecały rok: budowę zaczęto w 1904 r., a już w styczniu 1905 r. „Nowiny Raciborskie” donosiły, że „pozostało już tylko malowanie”. Konsekracja nastąpiła 31 maja 1905 r., dokonana przez kardynała Jerzego Koppa, arcybiskupa wrocławskiego. Nowej świątyni nadano tytuł Matki Bożej Różańcowej.

Czasy obecne

Przed trzema latami dokonała się w parafii wymiana personalna. Na emeryturę odszedł ks. radca Józef Przywara, który był tu proboszczem aż 41 lat, a na jego miejsce przyszedł ks. Norbert Nowotny. Jest gorliwym kapłanem, ale ma też swoje hobby: jest wybitnym tenisistą.

– Czy ksiądz jest naprawdę mistrzem świata w tenisie ziemnym? – pytam, choć znam odpowiedź.

– Ks. Norbert Nowotny: Tak, lecz tylko wśród duchowieństwa. Księża rozgrywają między sobą zawody. W 2014 r. zdobyłem na Filipinach mistrzostwo świata w kategorii wiekowej 40 – 50 lat.

– Spośród ilu zawodników?

– Uczestników ogółem było 80, w naszej kategorii wiekowej 32. Finał rozegrałem z ks. Filipem Ferdinandem Suarezem. Tamtejszy klimat dał we znaki, koszulę można było wyżymać, choć jak długo się gra nie myśli się o tym.

– To było cztery lata temu lecz niedawno wrócił ksiądz z nowym pucharem.

– W 2016 r. rozegraliśmy mistrzostwa świata w Żywcu. Wtedy w grze pojedynczej byłem wicemistrzem, a w grze podwójnej zdobyliśmy mistrzostwo. W tym roku w Loretto zostałem mistrzem Europy.

– Zanim ksiądz przyszedł do Sudołu już był proboszczem…

– Poprzednio przez 11 lat byłem proboszczem w parafii św. Andrzeja w Makowicach pod Nysą. Pod opieką miałem dwa kościoły, a dorywczo odprawiałem też nabożeństwa w Nysie dla osób niesłyszących.

– Jako duszpasterz osób niesłyszących jesteśmy sobie bliscy. Czy był jakiś szczególny powód, by ksiądz zajął się osobami głuchymi?

– Jako kleryk w Seminarium w Nysie zostałem kiedyś zaproszony do pomocy przy urządzaniu wigilii dla niesłyszących. Załapałem wtedy kilka pojęć w języku migowym. Nieco później, będąc w domu w Komprachcicach, odwiedziłem sąsiadkę, staruszkę. Była u niej pewna dziewczynka, głucha, uczennica szkoły we Wrocławiu. Zamigałem do niej kilka słów i pamiętam jej zdziwione oczy: była uradowana tym, że może się z kimś porozumieć. Czułem, że muszę się tym zająć szerzej. W Seminarium więc stałem się członkiem koła Effatha, które przygotowuje przyszłych kapłanów do duszpasterstwa głuchych.

– Sudół nie jest dużą parafią, ile ma obecnie mieszkańców?

– Tylko 630, kiedyś było blisko tysiąca. Parafia, choć mała, jest jednak bardzo żywotna.

– Zaangażowanie parafian można było zauważyć na ostatnich miejskich dożynkach. Uroczystość świetnie przygotowana.

– Chyba po raz pierwszy były to dożynki wspólnie urządzone przez dwie dzielnice Sudół i Studzienną. U nas była część kościelna, Studzienna zaś udostępniła boisko na festyn. Szczytowym punktem był, wg mnie, długi korowód z jednej dzielnicy do drugiej: bryczki, konie, maszyny rolnicze... Było barwnie i hucznie.

– Ma ksiądz chyba dużą pomoc w Ochotniczej Straży Pożarnej; o niej ostatnio dużo pisano.

– Jest to bardzo aktywna grupa. Przy kościele czyszczą rynny, kierują ruchem podczas procesji; są na zawołanie. Inna aktywna grupa to „Koniorze”, którzy organizują procesję konną na Wielkanoc. Nie tak łatwo dziś o konie, a jednak było ich w tym roku znów ponad osiemdziesiąt; przybyły z różnych stadnin i gospodarstw.

– Z waszej małej parafii pochodzi wielu kapłanów. Ilu dokładnie?

– Książka o parafii wydana w 2005 r. z okazji jej stulecia, autorstwa Anny Bindacz, wymienia ich trzynastu, ale trzeba dodać jeszcze o. Tomasza Kozę, który miał prymicje w 2013 r., kapłana w zgromadzeniu ojców salwatorianów. Jest duszpasterzem na Ukrainie.

– Jakie ksiądz ma najbliższe plany?

– Myślimy o innym ukształtowaniu prezbiterium i nowym ołtarzu. Na nim chciałbym rozmieścić różańcowe tajemnice światła. Do rozważań różańca dołączył je dopiero św. Jan Paweł II, dlatego nie ma ich w starej nastawie ołtarzowej, która ma przecież ponad sto lat.

– Życzę księdzu tak długiego i owocnego pobytu w parafii jak poprzednik, ks. Przywara.

– To niemożliwe. Mam już 50 lat, a staż aktywnej służby kapłańskiej jest ograniczony wiekiem.