Jak Ślązakowi z krwi i kości jest na Wschodzie?
- „No to kiedy jedzie ksiądz do tej Azji?”. „Do Azji…?” – zdziwiłem się. „No tak, do Azji” – odparł. I widząc moje zmieszanie, wyjaśnił z nieukrywaną satysfakcją, że żart mu się udał: „Bo przecież za Wisłą to już Azja!” - pisze ks. Łukasz Libowski.
Co się tyczy mentalności, to Lubliniacy, sądzę, są bardziej niż Ślązacy, z jednej strony, towarzyscy, to jest: są bardziej otwarci i bardziej rozmowni, są bardziej bezpośredni, bardzo skracają dystans między ludźmi – wydaje się, jakby bardziej ludzi lubili; z drugiej zaś strony, są Lubliniacy bardziej niż Ślązacy gwałtowni, porywczy czy temperamentni – przypomina mi się w tym kontekście pojęcie słowiańskiej duszy – zwłaszcza, gdy przychodzi im „walczyć” w swojej sprawie, w swoim interesie; mają też dość swobodny, iście południowy stosunek do czasu. Jeden z moich profesorów swoje wykłady permanentnie zaczyna z opóźnieniem, i to opóźnieniem niemałym (w myśl zasady, którą zapamiętałem z wykładów innego mojego profesora, księdza, biblisty, pochodzącego z Kresów, że wszystko, co wartościowe, zaczyna się z opóźnieniem), po czym zajęcia przeciąga – z tym, że robi to tak szykownie, że doprawdy trudno się o to na niego gniewać. Poza tym, czego nie można nie wziąć jako okoliczności łagodzącej, jest filozofem: prawdziwym (!) filozofem.
Organizacyjnie, bez dwóch zdań, Wschód wypada gorzej aniżeli Śląsk: na uczelni doskwiera nam, studentom, ciągłe niedoinformowanie; nigdy nic nie wiadomo, o wszystko trzeba dopytywać i to – tak jest najlepiej i najbezpieczniej – w różnych źródłach, u różnych osób.
I wreszcie dziedzina wiary czy religii: pod tym względem wschodnia Polska różni się od nas, od Śląska, bardzo, ale to bardzo – przynajmniej ja tak to postrzegam. Religia Wschodniaków jest, po pierwsze, bardziej niż religia w wydaniu śląskim – jednak! – tradycyjna: myśmy w większym stopniu od religii tradycyjnej już odstąpili (czy dlatego, żeśmy bliżej Zachodu?). Po drugie, jest religia w Polsce wschodniej obficie nasączona patosem oraz, po trzecie, ściśle jest spleciona z historią i patriotyzmem; u nas, na Śląsku, tak patosu, jak historii i patriotyzmu jest w kościołach znacznie mniej.
Oswajanie
I w końcu uwaga do mojej odpowiedzi ostatnia, trzecia: wyeksplikowaną właśnie, co prawda, z grubsza tylko, wschodnią inność zdołałem właściwie oswoić; błogosławiona zdolność sprawnej akomodacji! Być może najgorzej idzie mi oswajanie wschodniej inności w sferze wiary, wschodniej inności religijnej: stąd w mojej odpowiedzi umieściłem przysłówek „zasadniczo”. Dlaczego ciężej mi zaakceptować wschodnią religijność? Bo bardzo zależy mi na tym – tu chyba uwidacznia się moja śląskość, moje śląskie wychowanie, moja dusza śląska (natury przecież nie oszukam!) – żeby religii nie zabarwiać, a przynajmniej, żeby nie zabarwiać jej zanadto, patosem i żeby zanadto nie obciążać jej ani przeszłością – świecką przeszłością, żeby była jasność – ani patriotyzmem; do tradycji nie mam zastrzeżeń. Taką bowiem religię odbieram jako zdrowszą, jako bardziej skupioną na tym, co dla niej istotne; taka religia jest mi bliższa, w takiej religii się odnajduję. Ale, przypominam, to tylko moja perspektywa. Można to przeżywać inaczej. Rozumiem to i szanuję.
ks. Łukasz Libowski