Poniedziałek, 29 kwietnia 2024

imieniny: Piotra, Rity, Angeliny

RSS

KUL jest cool! Ksiądz Łukasz Libowski o najważniejszej katolickiej uczelni w Polsce

29.07.2018 07:26 | 1 komentarz | red

To, co proponuje KUL, to nie jest jakaś poszerzona katecheza (tak kiedyś usłyszałem) - pisze ks. Łukasz Libowski.

KUL jest cool! Ksiądz Łukasz Libowski o najważniejszej katolickiej uczelni w Polsce
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Moje wrażenia z bytności na KUL-u

KUL nie odgrywa już obecnie takiej roli, jaką odgrywał ongiś, zwłaszcza u swego zarania, kiedy był jedyną uczelnią katolicką w Polsce, i w PRL-u, kiedy stanowił silny ośrodek podejmujący merytoryczną dyskusję z marksizmem. A zatem, po pierwsze, zmiana kontekstu politycznego osłabiła jego pozycję. Po drugie natomiast, sądzę, że do osłabienia pozycji KUL-u przyczyniło się powstanie w Polsce wielu wydziałów teologicznych. Sprawiło to, co postrzegam jako zjawisko pozytywne, by nie powiedzieć, że opatrznościowe, że teologia polska mogła stać się bardziej pluralistyczna: w tym sensie jest obecnie pluralistyczna, że nie uprawia się jej wyłącznie niemal na modłę KUL-owską.

Nie mogę mówić o KUL-u jako takim, bo KUL-u w całej jego rozciągłości nie znam. Mogę natomiast powiedzieć o KUL-u, jakiego doświadczyłem w czasie dotychczasowych moich studiów na dwóch wydziałach, filozoficznym i humanistycznym. Nikogo tu chyba nie zaskoczę: dał mi się KUL poznać jako całkiem przyzwoita uczelnia, „robiąca” rzetelną naukę i tak samo rzetelną dydaktykę. Chciałbym, żeby fakt ten stanowił markę mojej Alma Mater. To, co proponuje KUL, to nie jest jakaś poszerzona katecheza (tak kiedyś usłyszałem). To, jak mi się wydaje, normalna akademicka oferta. Są tu różne możliwości, naukowe i nienaukowe. Są tu problemy, np. z utrzymaniem przy życiu humanistyki, lecz nie przypuszczam, by gdzie indziej tych problemów, albo problemów bardzo podobnych nie było. Są tu profesorowie, jak to zwykle z profesorami bywa, wielcy, przeciętni i mierni. Tym niemniej jestem głęboko przekonany, że można się tu, na KUL-u, wszechstronnie i zdrowo rozwijać.

Niekiedy, przy różnych okazjach, głównie w trakcie kwest na rzecz KUL-u, muszę wysłuchiwać różnych uwag, bynajmniej nie pochlebnych, na temat katolickości KUL-u. Proszę mi wierzyć, dzielnie uwagi te znoszę; co więcej, zawsze staram się wszystko dyplomatycznie jakoś rozegrać, choć, przyznaję, nie zawsze mi to wychodzi. Cóż, katolicyzm to, szczęśliwie, nie monolit – i nie wszyscy katolicy we wszystkich sprawach myślą tak samo. Tak naprawdę, to jest wiele katolicyzmów; to znaczy: jeden jest katolicyzm, ale, by tak to ująć, w różnych wydaniach. Ostatecznie, katolicyzm każdego z nas jest inny. I fakt ten przejawia się także na mojej Alma Mater, wśród moich nauczycieli, z czego, nie byłbym sobą, gdybym tego nie dorzucił, bardzo jestem dumny, bardzom kontent.

Dobrze mi na KUL-u. Już się tam zadomowiłem. Choć nie wszystko mi tam odpowiada. I dobrze mi siedzieć w szkolnej ławie. Chętnie przysłuchuję się rozmaitym debatom, chętnie słucham mądrych profesorskich wywodów. No, może nie bardzo przepadam za wulgarnym wkuwaniem na blaszkę; ale nie ma rady, jakieś minusy zawsze być muszą. Wiele ze swojej bytności na KUL-u korzystam. Lubię chodzić do szkoły – bo i co mi zostało? I czasem tylko myślę sobie, jak to będzie, kiedy szkoły już nie będzie…