Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Tam, na detoksie, nie jest tak źle... – subiektywna relacja z odwyku

30.07.2018 07:00 | 23 komentarze | art

Na imię mam Marek. I jestem alkoholikiem, świeżo po wyjściu z terapii alko-odwykowej w Gorzycach. Chciałbym napisać Wam tu parę słów o tym wszystkim.

Tam, na detoksie, nie jest tak źle... – subiektywna relacja z odwyku
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Ludzie

Przekrój osobowości jest przeogromny – są tam wszyscy: starzy, młodzi, wykształceni i ci trochę mniej, biedni i bogaci, wierzący i nie, duzi i niscy... Tu naprawdę nie ma reguły, ta choroba może dotknąć każdego, niezależnie od tego, czy pijesz whisky za 3000 PLN za flaszkę, czy denaturat... Jeżeli więc ktoś miałby również problemy z nadużywaniem, a wahałby się „czy to dla mnie na pewno dobra opcja?” albo „nigdzie nie idę, bo będą mnie wytykać palcami”, to pomimo że na razie malutko wiem na ten temat – tu akurat mogę z całego serducha powiedzieć, że naprawdę WARTO SPRÓBOWAĆ! Tam nikt ci nie powie, że jesteś jakiś inny, że tu nie pasujesz i że masz spie...lać. Tam wszyscy razem toczą ten sam bój ze wspólnym przeciwnikiem i wzajemnie się w tej walce wspierają. Tutaj też chciałem wspomnieć, że na tym samym obszarze gdzie byłem, jest jeszcze jeden osobny oddział dla ludzi całkiem już skrzywdzonych przez los, obłożnie chorych, często przykutych do łóżka przez całe życie i niesprawnych do chociażby podstawowych działań... Tu się człowiek dopiero zaczyna zastanawiać nad sobą i nad tym, że, kurde, ja tu jestem właściwie poniekąd na własne życzenie, bo sam sobie nawarzyłem tego piwa, a oni? Oni są niczemu winni, nic nie mogą za to, że są jacy są... Kilku takich, tych bardziej mobilnych, przychodziło do nas często, żeby pogadać, posiedzieć na palarni, czasem wysępić jakąś kawę czy papierosa... Takich ludzi też warto wysłuchać czy zaparzyć im tę kawę raz na jakiś czas, a nie drzeć z nich łacha i wołać na nich per Tuptuś, Mumia czy Quasimodo... Od nich też przywiozłem sobie dwa obrazki na pamiątkę – oni będą mieli na nowe farbki i płótna, a ja jeden z nich oddam na następną licytację WOŚP, a drugi powieszę sobie w pokoju, żeby mi o nich przypominał, i że „zawsze warto być człowiekiem”…

***

Z ludźmi zaś, z którymi żyłem przez ten czas, jakoś tak ciężko było się rozstawać... Przez te głupie 6 tygodni z obcych dla siebie osób staliśmy się takimi dobrymi kumplami, że np. o niektórych starych znajomych nie wiem tyle, co o tych tu, Świeżakach. Powymienialiśmy się telefonami, fejsbukami, jesteśmy w większości z tych samych okolic, więc podejrzewam, że znajomości te będą dalej kontynuowane. Jeżeli chodzi o starych znajomych, to tu, niestety, ale trzeba z niektórych znajomości po prostu zrezygnować i oddzielić tych naprawdę wartościowych od tych, z którymi łączyła nas tylko flaszka... Inaczej bardzo łatwo będzie można znowu popłynąć.