środa, 25 grudnia 2024

imieniny: Anastazji, Piotra, Eugenii

RSS

Małżeństwo od 70 lat „Nie ma gotowej recepty na udany związek”

24.03.2018 13:03 | 0 komentarzy | mak

Krystyna i Alojzy Barnabasowie z Rydułtów obchodzą w tym roku wyjątkowy jubileusz kamiennych godów, czyli rocznicę 70 lat pożycia małżeńskiego. Mówią, że recepta na udane małżeństwo nie istnieje, ale wystarczy przeczytać ich historię, by przekonać się, że kluczem do szczęścia jest wzajemny szacunek oraz wsłuchiwanie się w drugą osobę.

Małżeństwo od 70 lat „Nie ma gotowej recepty na udany związek”
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Skromny początek

Coraz mocniejsze uczucie sprawiło, że w 1948 r. zawarli w Rydułtowach związek małżeński. Uroczystość była bardzo skromna, bo i czasy nie były łatwe. Pani Krystyna miała na sobie prostą, granatową sukienkę. Małżonkowie zaprosili kilkanaście osób na niewielki poczęstunek.

Różne pasje, jeden cel

Dwoje ludzi o odmiennych poglądach, nawykach i zamiłowaniach związało się na dobre i na złe. Mimo różnych zainteresowań i pasji wzajemnie wspierali się i uzupełniali. Pani Krystyna to artystyczna dusza, kochająca muzykę i teatr. Do dziś każdego dnia gra na pianinie, które stoi w rogu salonu i ma tyle samo lat, co pani Krystyna. - Pianino pochodzi z 1924 r. Kupił je dla mnie mój ojciec - podkreśla mieszkanka Rydułtów. Z kolei pan Alojzy to umysł ścisły, człowiek o wielu pasjach. Uwielbiał fotografować, zbierał znaczki, kochał motoryzację.

Mimo że małżonkowie nie podzielali swoich pasji, to wspólnie uczestniczyli w ich realizacji. Pani Krystyna jeździła z mężem na jego ukochane zawody żużlowe, mimo że jej zdanie na ich temat brzmi: „nie interesowały mnie te zawody, bo były zbyt głośne, ale wspierałam męża i towarzyszyłam mu, bo to według mnie naturalne”. Z kolei pan Alojzy towarzyszył małżonce w wyjazdach do Bytomia czy Gliwic na widowiska operowe i operetkowe. - Łączyło się to z trudnościami w dojeździe. Przesiadki, powroty do Rybnika o północy, pociąg do Rydułtów o godz. 5.00. W zależności od pogody spędzaliśmy czas w poczekalni dworcowej lub jechaliśmy najpierw do Radlina, a stamtąd maszerowaliśmy równym krokiem do domu w Rydułtowach. Radośni i zadowoleni. Wszak byliśmy młodzi - wspominają.

Jak to się stało, że dwoje ludzi o tak różnych zainteresowaniach potrafiło się uzupełniać? Jaka jest recepta na szczęśliwe i zgodne życie? - Nie ma gotowej recepty, bo każdy człowiek jest inny - podkreślają. Kluczowe jest to, by wsłuchiwać się w drugą osobę, szanować jej zainteresowania, jej uczucia i poglądy. Nie zmieniać na siłę, ale wspierać. - Połączyło nas to, by być dla siebie wzajemnie dobrym. W naszym małżeństwie nie było przytyków, szpilek czy podejrzeń o złe zamiary. Wady i błędy, które każdy popełnia, wybaczaliśmy. Nie było „cichych dni” - twierdzą zgodnie małżonkowie.