Duma i pamięć. Wojenna historia Franciszka Zielonki z Brzezia
Przy życiu utrzymała go wiara w Boga, przywiązanie do Śląska i miłość do narzeczonej Anny. Dziewczyna czekała na niego długie pięć lat. Gdy jej ukochany wrócił z niewoli, młodzi od razu poszli do kościoła dać na zapowiedzi...
Pradziadek pisał w swoim pamiętniku także o paczkach, jakie do niego trafiały w 1942 r. od siostry Marty, szwagra Białasa oraz narzeczonej Anny. Któż dzisiaj ucieszyłby się z garnka smalcu lub kawałka suchej kiełbasy, ale jaki wtedy musiały one mieć wyjątkowy smak!
W pamiętniku mojego pradziadka znalazło się bardzo dużo cennych informacji: nazwiska i adresy obozowych kolegów, mały „poradnik medyczny” ze skorowidzem leków na najczęstsze wtedy choroby oraz spis badań i leków dotyczących jego współtowarzyszy. Pradziadek był na pewno bardzo dobrym i troskliwym sanitariuszem. Całą niewolę z oddaniem pełnił tę funkcję. Nawet na którymś ze zdjęć z obozu widać go z nożyczkami i bandażem w ręce.
W jednym z obozów jenieckich, w którym przebywał pradziadek, spotkał swojego młodszego kolegę z czasów szkolnych. Obaj pochodzili z Kornowaca. Kolega w obozie był funkcjonariuszem w niemieckich służbach wartowniczych. Pradziadek po wojnie wspominał go zawsze dobrze i opowiadał, że nikomu nie przyznali się, że są znajomymi.
Z zapisów w książeczce wojskowej pradziadka Franciszka wynika, że służbę wojskową zakończył 5 maja 1945 r. i wtedy też został zwolniony do domu. Jednak od maja do grudnia przebywał w Danii, w strefie kontrolowanej przez Amerykanów, gdzie wszyscy wyzwoleni żołnierze zostali poddani kwarantannie i intensywnej opiece medycznej. Dopiero w grudniu 1945 r. przypłynął do Polski i 18 grudnia zarejestrował się w Polskim Urzędzie Repatriacyjnym w Gdyni – Porcie. Szczęśliwie do swoich bliskich i stęsknionej narzeczonej wrócił 21 grudnia 1945 r.
Doczekała powrotu jeńca – tułacza
Prababcia Anna, która przeżyła 88 lat często opowiadała, jak czekała na swojego narzeczonego. Gdy tylko wrócił, od razu poszli do swojej parafii dać na zapowiedzi przedślubne, które ogłoszono w święta Bożego Narodzenia. Ślub odbył się 7 stycznia 1946 r. Potem rozpoczęło się ich wspólne skromne życie w Brzeziu. Pierwsze lata po powrocie do kraju były strasznie trudne. Byłymi żołnierzami przybyłymi ze strefy amerykańskiej, bardzo wnikliwie interesował się Urząd Bezpieczeństwa. Każde przestępstwo popełnione w okolicy skutkowało przesłuchaniami pradziadka, a nawet rewizjami w jego domu. Dlatego niechętnie opowiadał swojej rodzinie o wojennych przeżyciach. Jego relacje z tego okresu były bardzo oszczędne w szczegóły. Żołnierze wyzwoleni przez Amerykanów niechętnie wracali do domu. Jednak miłość do ukochanej i przywiązanie do rodzinnej ziemi, zwyciężyły i mój bohaterski pradziadek powrócił do kraju. Rozpoczął pracę w Zakładach Garbarskich w Brzeziu, gdzie był zatrudniany na różnych stanowiskach. Urodziło się im trzech synów, mój dziadek jest najstarszy. Prababcia wychowywała dzieci i prowadziła małe gospodarstwo.
Po wojnie pradziadek Franciszek aktywnie działał w Polskim Czerwonym Krzyżu. Otrzymał torbę pierwszej pomocy i obowiązek udzielania jej (włącznie z robieniem zastrzyków) w swojej wsi i okolicy. Został odznaczony srebrną i złotą odznaką PCK.
W latach 50. wybudowali z prababcią dom i zamieszkali w Łańcach, gdzie przez kilka kadencji pełnił funkcję sołtysa. W 1976 r. pradziadek wstąpił do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. W latach 80. niezwykłymi losami wojennymi mojego pradziadka zainteresował się Łódzki Okręg Polskiego związku Filatelistów, z którym nawiązany został kontakt listowny, przerwany niestety śmiertelną chorobą pradziadka.
Przeżycia pradziadka z cza-sów II wojny światowej i okresu powojennego spisał najpierw dla Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, a następnie na konkurs organizowany przez Gimnazjum Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Rudach, prawnuk Krzysztof Hajder.