Poniedziałek, 6 maja 2024

imieniny: Judyty, Juranda, Benedykty

RSS

O wierze z Londynu

10.12.2017 06:30 | 0 komentarzy | red

- To, co rzuca mi się tu w oczy w czasie niedzielnych mszy to to, że uczestniczy w nich, chyba odwrotnie niż u nas, wielu młodych ludzi (małżeństw?) z małymi dziećmi - pisze ks. Łukasz Libowski.

O wierze z Londynu
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Dom wszystkich

We wtorek jedna czy druga kobieta przychodzą wcześniej, by uprzątnąć kościół po niedzieli. Przed każdą mszą ktoś pilnuje, by zapalić świece i światło w nawie, by wszystko przygotować jak należy. Zawsze jest ktoś do czytania i ktoś do pomocy przy komunikowaniu (komunia jest zawsze pod dwiema postaciami). W niedzielę znajdują się ministranci, jest zespół zbierających kolektę i są mężczyźni, którzy ją wieczorem liczą. Nie ma tu w ogóle organisty, ale w niedzielę na mszy o 10.00 śpiewa chór. A po tej mszy z udziałem chóru odbywa się dla wszystkich chętnych spotkanie przy kawie. Obserwuję tu, jak bardzo ludzie mogą współtworzyć parafię, jak mogą parafię animować – razem, pod przewodnictwem proboszcza.

No i ta atmosfera: otwarta, życzliwa, ciepła. Jest tu naprawdę bardzo rodzinnie (chociaż jestem tu niedługo, czuję – mówię szczerze – że jestem u siebie). Wszyscy się ze sobą znają i ksiądz zna wszystkich; i to nie tylko dlatego, że po każdej niedzielnej mszy żegna przy drzwiach świątyni wszystkich uczestników nabożeństwa (dotychczas znałem ten zwyczaj z filmów). W efekcie, parafia jest domem wszystkich. Przynajmniej na razie tak to tu postrzegam.

Naturalnie, w tym, co się tu przede mną odsłania, zauważam również pewne mankamenty. Lecz z opisaniem tychże w niniejszym felietonie już się nie zmieszczę.

ks. Łukasz Libowski