Profesor Nicieja spotkał się z seniorami z Raciborza. Powiedział, dlaczego w naszym mieście osiedlili się Polacy z Chodorowa
– Pomysł na serię książek zrodził się, kiedy skończyłem książkę o Łyczakowie. Wtedy Jerzy Giedroyc zwrócił się do mnie, czy nie napisałbym co się stało z Lwowem. Napisałem artykuł „Pośmiertne życie polskiego Lwowa” w „Kulturze Paryskiej” – wspominał początki „Kresowej Atlantydy” profesor nauk humanistycznych, Stanisław Sławomir Nicieja.
Uczony, historyk, rektor Uniwersytetu Opolskiego, opowiedział o ujętej w dziewięciu tomach historii i mitologii miast kresowych słuchaczom Śląskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Raciborzu.
Skąd nazwa „Kresowa Atlantyda”?
– Tak nazwałem cykl książek, ponieważ Platon napisał w jednym ze swoich dzieł o wyspie na Oceanie Atlantyckim, która miała mądrych polityków, wielkich artystów i znakomitych uczonych. W tym idealnym państwie ludziom dobrze się żyło, ale kataklizm spowodował, że rozstąpiły się wody oceanu i wyspa pogrążyła się w jego otchłani – nawiązywał do dziejów wschodniej Polski, gdzie niektóre miasta i wsie zostały starte z powierzchni ziemi. – Staram się odtworzyć w moich książkach historie, przypomnieć ludzi i miejsca, których już nie ma. Dla przykładu Tarnopol, to dziś zupełnie inne miasto. Chruszczow kazał wysadzić wieżę kościoła neogotyckiego, przetrwała na zdjęciach w mojej książce – przyznał.
Zajmująco opowiadał o swej 15-letniej pracy nad książkami, w których wiele miejsca poświęca ludziom. Na przykład w Raciborzu wielu jest Polaków z Chodorowa. – Tam była jedna z najlepszych cukrowni w Europie. Cukrem z Chodorowa słodziło się kawę w słynnym Hotelu Ritz w Paryżu oraz kawiarniach Zachera w Wiedniu i Caravaggio w Londynie. Osiedli w Raciborzu, bo była tu cukrownia. Dziś nie ma już jej ani w Chodorowie, ani w Raciborzu – mówił z nieskrywanym żalem.
Racibórz jest mu bliski
Prof. Nicieja z przyjemnością przyjeżdża do Raciborza. Odbywał tu praktyki, po ukończeniu studiów, pod opieką dr Romany Łobos. Kiedy pisał o Samborze, niestety choroba przeszkodziła w pozyskaniu zdjęć z jej rodzinnego miasta.
Naukowiec – pisarz nie ukrywa, że takie spotkania, jak na raciborskiej uczelni trzeciego wieku są dla niego bardzo ważne. Na każdym zdobywa informacje i zdjęcia, pozwalające odtwarzać historię ludzi ze wschodnich stron. – Jeżdżę po całej Europie, a ostatnio byłem w Australii. Na cmentarzu w Perth przeżyłem szok. Akurat pisałem książkę o Wołyniu, a tam – 18 tys. km dalej – 600 grobów ludzi z Wołynia. Jak tam dotarli, kto ich tam pochował? – zastanawiał się. Opowiada o znajdującej się przy wejściu na nekropolię dużej mogile z rzeźbą Madonny, Karola Ossolińskiego – ostatniego prokuratora Lwowa. Odszukał wnuka, który opowiedział mu historię dziadka i dał zdjęcie.