Odcięte palce trafiły do kosza. A później na stół operacyjny
Mieszkaniec Czyżowic (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) stracił trzy palce prawej ręki. Do nieszczęśliwego wypadku doszło 5 października, gdy mężczyzna był w pracy. O całej sprawie opowiedzieli nam żona poszkodowanego oraz jego syn.
Zabezpieczyli palce
- Przed godziną 18.00 mama odebrała telefon z pracy taty. Powiedzieli, że doszło do wypadku - mówi Dawid Czaika, syn mężczyzny. Reakcja współpracowników poszkodowanego mężczyzny była wzorowa. Wezwali pogotowie. Zebrali też odcięte palce i zabezpieczyli je w worku z lodem.
Mieszkaniec Czyżowic został przewieziony karetką do szpitala w Wodzisławiu Śl. Ratownicy medyczni wzięli również zabezpieczone palce. Poszkodowany trafił na izbę przyjęć. Na miejsce przyjechała też jego żona, chwilę później dojechała również matka mężczyzny. Obydwie towarzyszyły mu w czasie pobytu na izbie. - Kiedy mama przyjechała na miejsce, dowiedziała się że szykują blok operacyjny. Sądziła, że spróbują przyszyć palce. Z kolei babcia zapytała pielęgniarki: „A co z palcami? Będziecie przyszywać?”. W odpowiedzi mama i babcia usłyszały, że nie będą przyszywać, bo „palce się nie nadają” - mówi nam Dawid Czaika. Każde słowo potwierdza jego matka, żona poszkodowanego, która była naocznym świadkiem wydarzeń.
Rodzina poszkodowanego zaczęła dopytywać, kto stwierdził, że palce nie nadają się do przyszycia? I przede wszystkim, gdzie są palce? W międzyczasie przyszedł lekarz, inny niż ten, który jako pierwszy przyjmował tatę. On miał teraz prowadzić ojca. Mama zapytała tego lekarza, gdzie są palce? - przedstawia przebieg wydarzeń syn poszkodowanego.