Lasek Krześnioki skrywa tajemnicę nieznanej mogiły
Dzieje wojny wyznaczają dramaty żołnierzy, którzy w czasie krwawych walk o każdą piędź ziemi przelewali swą krew. Gdy ginęli, często chowano ich w zbiorowych, nierzadko anonimowych, mogiłach, nie dając nadziei na poznanie losów zaginionych bliskim oczekującym na ich powrót do domu.
Grób anonimowego żołnierza w pogrzebieńskim lasku Krześnioki odwiedza radny Marian Zimermann, który dowiedział się o jego istnieniu od swojej babci Antoniny.
Jeden z takich grobów znajduję się w lasku Krześnioki w Pogrzebieniu. Miejsce to jest szczególne, gdyż niegdyś odbywały się tam ćwiczenia „Sokoła”, a także imprezy dla mieszkańców Kornowaca i Pogrzebienia. Tam też najprawdopodobniej spoczywa żołnierz, a może nawet kilku żołnierzy niemieckich. Grób usytuowany na skarpie, jakby ukryty w jej zboczu, stale odwiedzany jest przez mieszkańców tej miejscowości.
Dziś niestety jego historia powoli ginie w cieniu przeszłości, podobnie jak i ludzie, którzy jeszcze ją pamiętali i potrafili o niej opowiadać, a dziś już ich nie ma wśród nas.
Przez wiele lat mogiłę zaszytą w lesie odwiedzała nieżyjąca już pani Antonina Zając, babcia Mariana Zimermanna, który chodził tam wraz z nią przed świętem zmarłych, a dziś zabiera tam swoje dzieci. Ojciec pana Mariana, Teodor Zimermann, z jej relacji pamięta, że pochowano tam żołnierza niemieckiego.
– Mama mojej mamy, która od czasu wojny opiekowała się tym grobem, mieszkała w domu, który znajdował się naprzeciw tego, w którym zginął – opowiada pan Marian. Rannego żołnierza właśnie w tym domu zastali radzieccy sołdaci, zabili, a następnie zakopali. Pan Paweł słyszał, że w lesie jest jeszcze jeden grób, ale niestety miejsce kolejnego pochówku nie jest mu znane.