Ksiądz Szywalski o kryzysie powołaniowym i nowych kapłanach z Raciborza i Borucina
- W tym roku wyjdzie z opolskiego seminarium duchownego 9 nowych kapłanów: siedmiu dla naszej diecezji opolskiej i dwóch dla gliwickiej. Wśród wyświęconych 3 czerwca w katedrze opolskiej będzie dwóch z ziemi raciborskiej - pisze ks. Jan Szywalski.
„Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść”– brzmią jak skarga słowa proroka Jeremiasza (Jr 20,7). Jak to jest z powołaniem kapłanów – dzisiejszych proroków? Czy Bóg wychyla się zza chmur i kiwa palcem, wzywając do pójścia za Nim? Może księża pchają ministrantów do seminarium albo namawiają chłopców pobożne ciotki?
Boże wybranie
Sposoby powołania Bożego są dziś tak różne, jak te zapisane w Ewangelii. Pierwsi apostołowie, Jan i Andrzej, szukali nauczyciela prawdy. Byli wpierw u Jana Chrzciciela, ale ten wskazał im Jezusa.
– Nauczycielu, gdzie mieszkasz?
– Chodźcie, a zobaczycie (J 1,39).
I już pozostali przy Nim. Piotr i Jakub zaś pod ich namową zainteresowali się Jezusem i również przylgnęli do Niego. Także Filip i Bartłomiej ulegli fascynacji tej Osoby. Nie wiadomo czym został pociągnięty sceptyk Tomasz. Świętemu Pawłowi zaś potrzebny był potężny cudowny wstrząs. Chyba tylko Judasz poszedł za Jezusem z materialnej kalkulacji.
Nie inaczej jest obecnie
Pewien pastor ewangelicki powiedział mi kiedyś: „U ciebie zapewne było wszystko bardzo proste: miałeś religijne wychowanie, byłeś blisko Kościoła. Nic z tego nie było w mojej rodzinie. A jednak pochwycił mnie Pan i nie puścił”. Szkoda, że wtedy nie zdołał mi dokładniej opowiedzieć jak go Pan uwiódł i zrobił swym sługą.
W latach 50. ub. wieku, gdy wstąpiłem do seminarium, było wielu kolegów starszych wiekiem, którym wojna pomieszała życiowe plany. Niekiedy z przeżyć wojennych wyrosło ich kapłańskie powołanie.
Najstarszy kolega seminaryjny, Edward Wróbel, miał aż 13 lat więcej od nas młodych. Brał udział w wojnie i szedł z armią rosyjsko-polską aż po Berlin. Właśnie tam, na szlaku wojennym, zrodziła się myśl: „trzeba wychować ludzi, aby już nigdy nie było wojen i nienawiści”. Po powrocie do domu wpierw pomógł matce wychować młodsze rodzeństwo, uzupełnił średnie wykształcenie, a potem wstąpił do seminarium. Był proboszczem w Bojanowie. Tam umarł i jest pochowany.
Ks. Edward Skrzypczyk zanim przyszedł do seminarium, pracował w kopalni, a po szychcie chodził do liceum wieczorowego, by zdobyć średnie wykształcenie. Przyznał, że koledzy – górnicy nieraz widząc jego zmęczenie pozwolili mu sobie pospać w ciemnym kątku. W seminarium nie błyszczał w nauce; szła mu ciężko i nieraz wkuwał nocą. Po każdym zdanym egzaminie skakał z radości. Był dobrym, pokornym proboszczem w Lisięcicach; też już nie żyje.