Po biznesmenie została kość
Mimo upływu trzynastu lat, do tej pory nie natrafiono na szczątki Henryka M., bogatego biznesmena z Rud. Na kawałki miała pociąć go jego żona Gabriela. Kobieta część ciała męża spaliła w kominku, resztę powyrzucała do śmietników.
Cięłam go na kanapie
Z zeznań kobiety wynikało, że 8 maja w wilii małżeństwa odbyła się impreza. Po jej zakończeniu, już 9 maja Henryk M. zasnął nietrzeźwy na fotelu. Gabriela M. zeszła do piwnicy, gdzie mąż trzymał broń myśliwską. Wzięła sztucer i wróciła na górę. Przyłożyła broń do głowy męża i pociągnęła za spust. Padł tylko jeden strzał. Gospodarz zginął na miejscu. Kobieta postanowiła pozbyć się ciała. Wzięła nóż i zaczęła ćwiartować zwłoki męża, odcinając lewą stopę. Nóż okazał się zbyt tępy. Kobieta pojechała więc na zakupy i wróciła z piłą łańcuchową i nożem rzeźnickim. Przez cały dzień cięła ciało na kawałki, a następnie przez dwa dni paliła nim w domowym kominku. Korpus od kręgosłupa oddzieliła za pomocą wiertarki. Części ciała wkładała do kominka i paliłam. To, co się nie dało spalić, schowała do reklamówek i wywiozła na śmietniki koło Reala w Rybniku. Potem dokładnie wysprzątała mieszkanie, zmieniła dywan i meble. Spaliła też kanapę, na której ćwiartowała zwłoki.
Nie ma ciała
Biegły zbadał dokładnie kominek, podobnie jak ślady krwi. Kobieta wskazała, do którego rowu wrzuciła nóż i piłę łańcuchową. Na narzędziach jednak nie udaje się ujawnić ludzkiego DNA. Zbadany zostaje odłamek kości znaleziony przez policjantów w domu. Należy do Henryka M. 30 czerwca prokurator kieruje do sądu akt oskarżenia. Kobiecie grozi dożywocie. 24 lipca 2005 roku strażnicy w celi katowickiego aresztu znajdują ciało Gabrieli M. j. Powiesiła się na prześcieradle. Prokurator umorzył sprawę. Na szczątki Henryka M. nie natrafiono do tej pory. Po tajemniczym mordzie pozostała okazała willa w Rudach i wiele pytań dotyczących niejasnych powiązań biznesowych Henryka M. z branżą górniczą.
(acz)