Ślimaczy się sprawa zwrotu pieniędzy za tablety
Do tej pory sąd nie rozstrzygnął, czy miasto otrzyma zwrot pieniędzy za zakupione dla radnych tablety. Co więcej, nie odbyła się jeszcze ani jedna rozprawa.
Do pierwszej miało dojść już w październiku ubiegłego roku, ale właściciel firmy, która dostarczyła miastu urządzenia, zwrócił się do sądu o jej przesunięcie. Później sam sąd zmienił termin. - 28 stycznia mieliśmy wyznaczony kolejny termin. Jednak pełnomocnik drugiej strony przesłał informacje, że jest chory i sąd stwierdził, że rozprawę trzeba przełożyć na 25 marca - rozkłada bezradnie ręce sekretarz miasta, Krzysztof Jędrośka.
Miastu nie pozostaje nic innego, jak cierpliwie czekać. Chociaż o cierpliwość nie łatwo, bo wcale nie ma pewności, czy w marcu do rozprawy na pewno dojdzie, a jeśli nawet, to nie wiadomo, czy przyniesie ona ostateczne rozstrzygnięcie. Gra toczy się o zwrot 28,04 tys. zł. Przypomnijmy, że to Rydułtowy skierowały pozew do sądu licząc na to, że odzyskają wydane pieniądze. Decyzję motywowały wadliwym działaniem sprzętu. W obecnej sytuacji jest już pewne, że radni do końca tej kadencji będą otrzymywać materiały w wersji papierowej.
Komentarze
2 komentarze
@Objektywny - bo po prostu komuś nie chce się liczyć ręcznie głosów, a do tego wystarczy zdjęcie zrobione aparatem przy każdej uchwale nad którą głosują. koszt aparatu w porównaniu w maszynkami praktycznie zerowy ;-)
Trzeba było od razu nabyć zeszyty 16 kartkowe w kratkę było by taniej i jeszcze by wolne kartki zostały do rozpisania-sądząc z pracy tych radnych, 28 ,04 tysiąca przeznaczyć na ważniejsze potrzeby było by normalnie, a dziś trzeba jeszcze do tej kwoty dokładać koszty spraw sądowych , czytam Rydułtowy skierowały pozew do sądu...... czyli my podatnicy -czyli na nasz koszt .....