środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Radni nie mają tabletów. Sprawa trafiła do sądu

12.09.2013 21:30 | 8 komentarzy | mas

Rydułtowy skierowały do sądu pozew przeciwko firmie, która dostarczyła tablety dla radych. Miasto żąda zwrotu pieniędzy.

Radni nie mają tabletów. Sprawa trafiła do sądu
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Przez kilka miesięcy rydułtowscy radni pracowali na tabletach. Przed wakacjami musieli oddać sprzęt. Po letniej przerwie zamiast urządzeń dostali stos papierów, jak dawniej. Dlaczego? Miasto skierowało do sądu pozew przeciwko firmie, która w sierpniu ubiegłego roku dostarczyła tablety. Urząd postanowił odstąpić od umowy. Decyzję motywuje wadliwym działaniem sprzętu. – To było całe spektrum awarii – podkreśla sekretarz miasta, Krzysztof Jędrośka i podaje przykłady. Zgodnie ze specyfikacją przetargową urządzenia miały być wyposażone w konkretny standard wi–fi i bez problemu łączyć się ze sobą przez tzw. punkt dostępowy. Okazało się, że problemy z łączeniem jednak występowały. – Poza tym były kłopoty z matrycami, które nie odpowiadały po naciśnięciu. Występowały też chwilowe przywieszenia, co dezorganizowało głosowanie radnych. Urządzenia resetowały się, a kiedy całkowicie się rozładowały, nie można było ich naładować – wylicza niektóre powody sekretarz.

Trzy nowe tablety
Pierwsza karta zgłoszenia serwisowego została podpisana 2 października, następna 22. Były kolejne. – Po pierwszych awariach dostawca sprzętu stwierdził, że będzie go wymieniał. Zasugerowaliśmy, by od razu całą partię. Zaproponował, że stopniowo, na co się zgodziliśmy – podkreśla Jędrośka. Doszło do wymiany trzech tabletów na nowe. – Później, pomimo interwencji, były problemy z jakimkolwiek porozumieniem się. Ostatecznie stwierdziliśmy, że sprzęt nie spełnia wymagań, które stawialiśmy przy zakupie. Dostawca miał dostarczyć sprzęt zgodnie ze specyfikacją. Nikt mu nie nakazywał, by startował koniecznie w naszym przetargu – wyjaśnia sekretarz.

Sprzęt zabezpieczono
W maju ruszyła cała procedura. W dużym uproszczeniu radcy prawni urzędu uznali, że skoro sprzęt nie spełnia wymagań określonych w specyfikacji przetargowej, to umowa nie została zawarta. – Wystąpiliśmy do dostawcy o zwrot pieniędzy. Wysłaliśmy do niego pismo z informacją, że odstępujemy od umowy. Po ustawowym terminie odpisał, że nie zgadza się z naszymi zarzutami. Ponadto zabezpieczyliśmy tablety w jednym miejscu, bo zgodnie z prawem przestały być naszą własnością – tłumaczy Jędrośka. Miasto, które skierowało pozew do sądu w lipcu chce, żeby dostawca zwrócił pieniądze (urząd wydał na urządzenia 28,04 tys. zł).

Radni czekają
Na razie radni będą otrzymywać materiały w wersji papierowej. – Chcemy, by tablety wróciły, bo sama formuła pracy z ich wykorzystaniem na sesjach i komisjach sprawdziła się. Jeśli już poszliśmy w tym kierunku, chcemy to kontynuować – podkreśla przewodniczący rady, Lucjan Szwan. Prawdopodobnie rada będzie więc wnioskować o zakup nowych tabletów, ale z ostateczną decyzją zaczeka przynajmniej do pierwszej rozprawy sądowej, by wiedzieć, jakie są realne szanse na odzyskanie pieniędzy.


Przedstawiciel firmy, która dostarczyła tablety podkreśla, że nie ma podstaw do zwrotu pieniędzy, bo sprzęt spełniał wymagania zawarte w przygotowanej przez urząd specyfikacji przetargowej. - Urząd otrzymał dokładnie takie tablety, jakich sobie życzył - tłumaczy Dariusz Pigłowski. Dodaje, że zostały podpisane protokoły przyjęcia towaru i jego zgodności z zamówieniem. - Nie jesteśmy winni temu, że po roku od dostawy zmieniają się czyjeś upodobania - zaznacza. Odnosi się też do zarzutu urzędu, że tablety nie były serwisowane. - Każdorazowo były skrupulatnie testowane i naprawiane w serwisie importera i w pełni sprawne dostarczane do urzędu. Ale w pewnym momencie reklamacje przestały być zasadne. Sprzęt, który do nas trafiał, miał uszkodzenia mechaniczne. Tablety, z uwagi na swoją konstrukcję i ograniczone możliwości, należą do urządzeń delikatniejszych od laptopów i należy obchodzić się z nimi ostrożniej - puentuje.

(mas)