Wakacyjne wykroczenie, czyli słów kilka o dokarmianiu
Do obecności gołębi w miejscach publicznych jesteśmy już przyzwyczajeni. Przylatują, bo dokarmiający je mieszkańcy i turyści zapewniają im łatwy pokarm. Zimą takie działanie jest wskazane, ale latem - wręcz przeciwnie.
Problem związany z dokarmianiem gołębi w miesiącach letnich jest powszechny, zarówno w dużych, jak i małych miastach. Ptaki te bywają uciążliwe już nie tylko dla mieszkańców posesji, administracji budynków czy przechodniów. O skali zjawiska najlepiej świadczy fakt, że w części polskich miast już wprowadzono zakaz dokarmiania tych ptaków w miejscach największych skupisk, a w innych miejscowościach przepis ten może zostać uchwalony.
Jak to w Polsce bywa…
Przykładem miasta, które zdecydowało się podjąć walkę z nieczystościami powodowanymi przez gołębie jest Łódź. Tamtejszy regulamin utrzymania czystości i porządku wyraźnie wskazuje, że niedopuszczalne jest dokarmianie gołębi w innych miejscach niż wskazanych przez właściciela nieruchomości. Zakaz ten obowiązuje już od trzech lat, a przepis surowo egzekwuje Straż Miejska. Podobny wprowadzono przed dwoma laty w Lęborku. W miejskich parkach, gdzie gołębie najczęściej przebywają, postawiono tabliczki zabraniające dokarmiania, które dają strażnikom miejskim argumenty do karania niepokornych mieszkańców.
Problem jest aktualny w Katowicach. W okolicach rynku było tam niegdyś miejsce przeznaczone do dokarmiania ptaków, ale zostało ono zlikwidowane wraz z przebudową centrum. Nie przeszkadza to jednak wielu ludziom wciąż przynosić tam pokarm dla zwierząt, co jednak wiąże się z przykrymi konsekwencjami w postaci zanieczyszczonych reklam i chodników. Funkcjonariusze są bezradni, bo nie mogą karać za dokarmianie gołębi, co najwyżej wlepić mandat za zaśmiecanie przestrzeni publicznej. Rozrzucanie okruchów chleba można za takie uznać, ale tylko wtedy, gdy sprawcę złapie się na gorącym uczynku. Miasto próbowało metody z sokolnikiem, ale jego usługi kosztowały miesięcznie kilkanaście tysięcy złotych, a nie były do końca skuteczne.
Pomysł wprowadzenia zakazu dokarmiania ptaków jest rozpatrywany w Lublinie, a w ostatnich tygodniach głośno było o sytuacji w Krakowie. Miasto to jest kojarzone z obecnością gołębi, szczególnie na rynku głównym, ale problem w tym przypadku dotyczył dzielnicy Krowodrza. Radni chcą wprowadzić zakaz dokarmiania na terenie całej gminy, argumentując to niszczeniem budynków, parapetów, balkonów i zabytków. Jak zwykle w takich przypadkach bywa, pojawiają się głosy za i przeciw (m.in. ornitolodzy i ekolodzy). Z kolei w Legnicy sanepid ostrzegł mieszkańców przed dokarmianiem, bo na dłuższą metę może to grozić wywołaniem epidemii. W miejskich parkach spacerowicze masowo dokarmiają ptaki, a w weekendy całe rodziny z dziećmi, które przynoszą chleb dla kaczek i gołębi.
Pomyśl, zanim rzucisz okruchy
Dlaczego dokarmianie ptaków latem jest niewłaściwe? Powodów jest wiele, i nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o zanieczyszczenia, jakie są powodowane. Regularnie dokarmiając w tym samym miejscu, przyzwyczajamy zwierzęta do zdobywania łatwego pokarmu, które zawsze może się tam go spodziewać. Gołębie te rezygnują z samodzielnego poszukiwania pożywienia. W ten sposób człowiek ingeruje w prawo selekcji naturalnej i tłumi instynkty skłaniające te ptaki do przetrwania bez pomocy ludzi.
- Dokarmianie gołębi w okresie letnim zasługuje, by zostać uznane za hodowlę dzikich zwierząt bez zezwolenia. Niekontrolowany wzrost liczebności ptaków miejskich odbija się na przechodniach, co widać choćby na przykładzie gołębi – wyjaśnia Paweł Ćwierzyński, przedstawiciel firmy BirdSystem, firmy specjalizującej się w profesjonalnym odstraszaniu gołębi.
Nadmierne spożywanie przez nie pokarmu, powoduje ich szybkie tycie. Niekiedy dochodzi do sytuacji, że gołąb z powodu swojego ciężaru nie jest w stanie wznieść się do lotu, co może skończyć się chociażby potrąceniem przez samochód. Duża ilość gołębi żyjących w przestrzeni miejskiej, przyczynia się do roznoszenia różnych zarazków, które mogą powodować choroby odzwierzęce. Gniazda tych ptaków są źródłem wielu ektopasożytów, pcheł, roztoczy czy ptaszyńców.
Wreszcie, z powodu gołębich zanieczyszczeń bardzo cierpi estetyka miasta. Widok odchodów na szybach, elewacjach, gzymsach czy chodnikach może odstraszać. Faktem jest, że w wielu polskich miastach, na przykład w Krakowie, zabytki są już zabezpieczone specjalnymi kolcami, które odstraszają gołębie, co nie zmienia faktu, że problem nadal istnieje w innych miejscach.
- Resztki jedzenia, trafiające na chodniki oznaczają więcej śmieci oraz dużą ilość gołębich odchodów, na które narzekają przechodnie. Wciąż jednak są osoby, które myślą, że w ten sposób pomagają miejskiemu ptactwu – tłumaczy Paweł Ćwierzyński z BirdSystem.
Zanim więc rzucimy zwierzętom okruchy chleba, warto dwa razy się zastanowić, komu to pomaga i czy aby na pewno?
Bartosz Polek