Wolimy śmiecenie od mycia nóg - wywiad z Julitą Ćwikłą
Wiele zwyczajów odchodzi w zapomnienie, jak np. mycie nóg w Wielki Piątek w rzece lub strumieniu. Rodzą się nowe np. śmiecenie z okazji 18. urodzin, czy też bardziej hucznie niż kiedyś obchodzony Abraham. Mam wrażenie, że ludzie kiedyś lepiej potrafili się bawić – swoimi obserwacjami dzieli się Julita Ćwikła etnograf raciborskiego muzeum.
– Co zmienia się w naszej śląskiej obrzędowości na przestrzeni lat?
– Ciągle ewoluuje niezależnie od swej genezy. Popatrzmy chociażby na wielkanocne procesje konne. Do dziś zachowały swój charakter agrarny i służą przebłaganiu o dobre urodzaje i pogodę, ale współcześnie przypominają one trochę pikniki folklorystyczne, charakterystyczne dla naszego regionu. Zmiany te są odpowiedzią na zapotrzebowanie społeczeństwa i dzięki temu zwyczaj ten przetrwa. Charakter bardziej zabawowy, ludyczny, w odróżnieniu od dawnego magicznego ma też chodzenie z niedźwiedziem. Zmienia się również wymiar zwyczajów, wiele odchodzi w zapomnienie, jak np. mycie nóg w Wielki Piątek w rzece lub strumieniu. Już tylko starsi ludzie wychodzą na dwór i myją twarz, ręce i nogi w misce czy w wiadrze z wodą.
– Czy my współcześni pozostawimy po sobie coś cennego z obecnej obyczajowości?
– Rodzą się nowe zwyczaje np. śmiecenie z okazji 18. urodzin, czy też bardziej hucznie niż kiedyś obchodzony Abraham. Mam wrażenie, że ludzie kiedyś lepiej potrafili się bawić, dążyli do tego, aby się spotykać. Nadal jednak odbywają się kiermasze świąteczne, zabawy, dożynki. Mam nadzieje, że mamy szansę coś po sobie pozostawić. Dziś wieś niewiele różni się od miasta, sprzęty zunifikowały się, zmieniła się również kultura agrarna. Być może trochę dziwne, by etnograf zajmował się urządzeniami mechanicznymi, ale przyjdzie z pewnością taki czas, kiedy trzeba będzie je dokumentować.
Ewa Osiecka