Strasznie fajne Halloween
Halloween to co prawda święto, które kojarzy się z Ameryką, ale zapoczątkowali je już dwa tysiące lat temu Celtowie. Czy na dobre przyjmie się w Polsce? Jeśli pokochają je dzieciaki, jest to bardzo możliwe. Sporo zależy również od nauczycieli.
Podobno w niektórych częściach Polski wciąż obowiązuje tradycja przyrządzania chleba umarłych. Do Stanów Zjednoczonych Halloween przywędrowało dopiero w XIX wieku za sprawą irlandzkich emigrantów. Lud celtycki w odległych czasach celebrował Wigilię Wszystkich Świętych. Co roku 31 października odpędzali złe duchy i demony, przywdziewając demoniczne stroje i maski. Zupełnie inaczej podchodzono do duchów przodków. One były czczone i zapraszane do domów. Wierzono również, że to idealny czas na wróżenie. Halloween ma swoje korzenie z pogańskim obrządku Samhain. W jego ramach żegnano lato i witano zimę.
Z świętem niezmiennie kojarzy się przede wszystkim dynia. Jej rodowód wywodzi się z irlandzkiej legendy o włóczykiju, pijaku i awanturniku Jacku, który zakpił sobie z diabła. Przekonał go, by ten wszedł do drzewa, a następnie odciął mu drogę powrotną, wycinając znak krzyża w korze pnia. Po śmierci Jack nie mógł trafić ani do piekła, ani do nieba, ponieważ miał na sumieniu sporo grzechów. Diabeł podarował mu natomiast, wydrążony w rzepie, znicz, żeby nicpoń oświetlał sobie drogę w czasie wiecznej wędrówki pośród ciemności.
Niewykluczone, że właśnie temu żartowi zawdzięczamy kultową zabawę „cukierek albo psikus”, która dostarcza dzieciakom wielkiej frajdy. W Ameryce niezwykle popularne są pochody, w czasie których ludzie w każdym wieku prześcigają się w pomysłach na niebanalnie straszne przebrania.
W Polsce to święto jeszcze się nie przyjęło, ale całkiem możliwe, że pójdzie w ślady, coraz popularniejszych, Walentynek. Wiele zależy od tego, czy fascynację Halloween zaszczepią dzieciakom nauczyciele, celebrując tę imprezę w szkołach. To od ich inwencji zależy, czy równocześnie kierować będą się zasadą „bawiąc uczyć”. W ten sposób można rozbudzać w maluchach nie tylko pasje plastyczne czy kulinarne, ale też otwierać oczy na fakty historyczne i pobudzać wyobraźnie. Czy tylko? - Idealnym pomysłem są zabawy językowe, będące pretekstem do nauki nowych słówek – twierdzi Agnieszka Godlewska-Wawrzyniak, nauczyciel z Centrum Helen Doron Early English. Przypomina ona, że zabawa jest integralną częścią życia dziecka i niezbędnym czynnikiem w okresie jego rozwoju i dorastania. Maluchy mają niespożytą ilość energii. Skupienie ich uwagi na dłużej niż 3 minuty jest zadaniem niełatwym. Czas nauki powinien więc być wypełniony wieloma atrakcjami. Aktywne formy edukacji, np. w czasie Halloween, podtrzymują zainteresowanie oraz koncentrację dziecka. Rozwijają także jego spostrzegawczość, pamięć słuchową i wzrokową. Lekcje wzbogacone o taniec, śpiew, recytacje wierszyków lub zajęcia plastyczne stymulują w dzieciach umiejętność twórczego myślenia. W zabawach grupowych nabywają natomiast naturalną zdolność do rozwiązywania problemów i przezwyciężania trudności. Poznają czym jest rywalizacja, radość zwycięstwa lub gorycz porażki. Kontakt z rówieśnikami stymuluje również rozwój społeczny dziecka, które uczy się współpracy i budowania więzi z innymi.
Zdaniem ekspertki z Helen Doron zabawy ruchowe, tematyczne oraz konstrukcyjne często wykorzystuje się podczas nauki języków obcych. - Wzbogacenie programu nauczania o różnego rodzaju aktywności zwiększa zaangażowanie dziecka i przynosi znacznie lepsze efekty. Dzięki tym metodom, maluch przyswaja nowy język w sposób całkowicie naturalny. Gry i zabawy intelektualne służą także powtórce materiału w różnorodnych technikach i kontekście – tłumaczy Godlewska.
(źródło: inplusPR)