Wyrzeźbił tron dla Mariana Dziędziela
Żyje z tego co wyrzeźbi, bardziej znany w Czechach niż w naszym regionie, planuje otwarcie galerii. Krzysztof Popek to kolejny rękodzielnik, którego przedstawiamy na naszych łamach.
![Wyrzeźbił tron dla Mariana Dziędziela](https://cdn.nowiny.pl/im/v1/news-900-widen-wm/2012/09/26/86092.jpg)
Chociaż słowo rękodzielnik nie do końca do niego pasuje. Woli kiedy jego twórczość nazywa się sztuką. - Moje prace oddają stan moich duchowych przemyśleń. Są efektem tego co gdzieś tam we mnie siedzi – mówi.
Kilka tygodni temu, kiedy w Ośrodku Kultury w Gołkowicach odbyła się prezentacja książki-wywiadu z Marianem Dziędzielem, włodarze gminy podarowali aktorowi niecodzienny prezent – drewniany tron. Jego twórcą był Krzysztof Popek. To właśnie przy okazji benefisu Dziędziela wielu po raz pierwszy usłyszało o rzeźbiarzu z Gołkowic.
Najpierw malarstwo
Mieszka na uboczu, w ciszy i spokoju. Do granicy z Czechami, które sam nazywa drugim domem ma rzut kamieniem. Swoją przygodę ze sztuką zaczynał od malowania, głównie abstrakcji. - Malowałem sam dla siebie, głównie ołówkiem i węglem. Jakoś nie miałem odwagi by wyjść z tymi pracami na zewnątrz – wyjaśnia Krzysztof Popek. Jednocześnie jednak dużo podróżował, poznawał ludzi zajmujących się sztuką. Po namowach znajomych sam wreszcie zaczął uczestniczyć w wystawach i plenerach. Głównie po czeskiej stronie granicy. - Tam jest po prostu większe zainteresowanie sztuką, klimat dla jej uprawiania jest przyjaźniejszy niż u nas. I jest o wiele więcej różnego rodzaju galerii, których w naszym regionie brakuje. Co innego na przykład czeska Ostrawa. W Czechach jest po prostu gdzie pokazać swoje prace - wyjaśnia.
Wymyślić trolla
Po początkowej fascynacji malarstwem zainteresował się rzeźbą. Od trzech lat to jego główny kierunek twórczości. Rzeźbi w drewnie, ale także w kamieniu. - Czasem korzystam z pomocy techniki, ale głównie używam tradycyjnych narzędzi, czyli dłuta i młotka – podkreśla. Oprócz rzeźb wykonuje również płaskorzeźby, a także sztukę użytkową na zamówienie. Jego klienci zamawiają nie tylko rzeźbione stoły i krzesła. Wielu przychodzi z własnymi pomysłami. - Ostatnio dostałem zamówienie na trolla, czyli istotę znaną z opowieści fantasy. W takim przypadku wyobraźnia ma spore pole do popisu. Troll przecież nie istnieje, więc po prostu trzeba go wymyślić. Ale zdarza się, że ludzie przychodzą z bardzo konkretnymi oczekiwaniami. Przynoszą zdjęcia bo na przykład chcą by jakaś rzeźba, albo płaskorzeźba miała twarz ich syna lub córki – opowiada artysta. Jak dodaje ludzie, którzy kupują jego prace mają wysokie oczekiwania. - Nie wydają pieniędzy po to by zakupiona rzeźba czy obraz stały w kącie – zaznacza.
Bez weny ani rusz
Popek rzeźbi głównie z własnej potrzeby. Jak sam mówi prace odzwierciedlają jego duchowe odczucia i targające nim emocje. W wielu jego pracach przewija się motyw dłoni. - Po prostu je lubię – tłumaczy. Nie brak też motywów religijnych oraz związanych z miłością. Niektóre rzeźby, te największe powstają przez wiele tygodni. Artysta wyjaśnia, że nie lubi tworzyć na siłę. - Muszę czuć tę artystyczną wenę. Jak jest to wtedy mogę pracować przez wiele godzin bez przerwy. To wynika też poniekąd z tego, że lubię szybko widzieć efekty swojej pracy. Ale jeśli wena znika przestaję. Rzeźbienie na siłę nie ma sensu. Można popsuć wtedy całą pracę – opowiada. Szczególnie lubi rzeźbić w kamieniu. - To po prostu trwalszy materiał. Może cięższy w obróbce, ale dłużej wytrzymuje próbę czasu. Nie trzeba go konserwować, przez co gotowa rzeźba jest łatwiejsza w utrzymaniu – wyjaśnia.
Otwarcie galerii w przyszłym roku
Za jakiś czas niektóre prace Krzysztofa Popka zostaną udostępnione szerszej publice. W domku po babci urządza galerię „En Plain Air”. Planuje, że uda się ją otworzyć w przyszłym roku. W galerii już znajdują się prace z pierwszego okresu jego twórczości, a więc kilka obrazów, a także rzeźby i płaskorzeźby. Musi nazbierać jeszcze trochę więcej eksponatów. Na razie nie jest o to łatwo, bo jego prace cieszą się dużą popularnością i są chętnie kupowane.
(art)