Czwartek, 28 listopada 2024

imieniny: Zdzisława, Lesława, Gościerada

RSS

Ciężki żywot współczesnego rolnika

24.08.2012 00:04 | 2 komentarze | ska

 

Choć tegoroczne dożynki w gminie Jejkowice przebiegły w smutnym nastroju po śmierci wójta, rolnicy w kościele podziękowali za tegoroczne zbiory. W tym roku starostami dożynek byli Jan i Salomea Szulik, których odwiedziliśmy w ich gospodarstwie przy ul. Dworcowej.

Ciężki żywot współczesnego rolnika
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

 

Dzień państwa Szulik rozpoczyna się zawsze wczesnym rankiem ok. godziny szóstej, kiedy trzeba nakarmić wszystkie zwierzęta. - Pierwsza jest nasza klacz. Zawsze jak nie dostanie jedzenia jako pierwsza, tupie kopytami i uderza o ścianę. To jest nie do zniesienia i w końcu dostaje – mówi pani Salomea. Po nakarmieniu wszystkich czworonożnych mieszkańców gospodarstwa, można sobie zrobić śniadanie. Potem następuje dojenie krów i można iść w pole. W południe też trzeba wydoić krowę i nakarmić część zwierząt. To samo trzeba powtórzyć wieczorem. Czy w takim razie starcza jeszcze czasu dla siebie? - Chyba tylko w niedzielę, choć wtedy odchodzi tylko praca na polu. Zwierzęta i tak muszą być nakarmione i wydojone. Po żniwach jest więcej spokoju. Teraz już nie układamy siana w stogi, więc trochę pracy ubyło w ten sposób – mówi pan Jan. Szulikowie mają byka, jałówkę, klacz ze źrebakiem, świnie, kury i gęsi, a najmłodszy w rodzinie – wnuk Mateusz już połknął bakcyla i opiekuje się prawie trzydziestką królików. Oprócz tego nad dachami gospodarstwa latają gołębie, hodowane przez zięcia.

Wraca moda na naturalne

- Muszę stwierdzić, że społeczeństwo zaczyna wracać do korzeni, zdając sobie sprawę, że nie wszystko co możemy kupić w marketach jest zdrowe. Niedawno przyjechał do mnie młody człowiek, który wprowadził się do Jejkowic, prosząc o półtora kilo swojskiego sera. Ja byłam tak zdziwiona, że musiałam go zapytać, czy się nie pomylił. Teraz jeździ do mnie regularnie po produkty. Ostatni okres, kiedy ludzie chodzili po mleko, czy po masło był ok. 15 lat temu. Mieliśmy wtedy trzy krowy i całe mleko się sprzedawało. Później pojawiły się u nas duże sklepy i ludzie zaczęli w nich kupować, a teraz znowu przypominają sobie o mleku prosto od krowy – śmieje się pani Salomea. Jak twierdzą Szulikowie są samowystarczalni, jednak w dzisiejszych czasach ciężko byłoby wyżyć z rolnictwa. Dzisiaj to zajęcie dla pasjonatów i tradycjonalistów.

Krowa krowie nierówna

Dobry rolnik po smaku mleka może określić rasę krów, które to mleko dały. - To prawda. Krowa nie jest krowie równa. Mieliśmy krowy czarno-białe, a teraz mamy biało-czerwone i dają całkiem inne mleko, lepsze. Kilka lat temu modne były maszynki do odciągania mleka. Ja sobie kupiłam i okazało się, że po przejściu przez maszynkę mam już masło, a nie mleko. Mleko jest tłuste, ser żółty. Baza zwierzęca jest coraz lepsza – mówi Salomea Szulik. Efektem zmian w gospodarstwie są często wycieczki w różne rejony Polski, gdzie obejrzeć można pracę kolegów po fachu, którzy wprowadzają różne udogodnienia. Najbliżej, bo w Kamieniu Śląskim można też zobaczyć wystawę zwierząt hodowlanych i sprzętu. Impreza odbywa się co roku w maju.

Ciężkie dopłaty

Po 2004 roku ważnym aspektem życia rolników stały się dopłaty unijne. Jak twierdzą gospodarze, bez nich byłoby ciężko, jednak one same stwarzają sporo trudności, a prowadzenie dokumentacji zajmuje niezwykle dużo czasu. - Krótko po żniwach nad naszą miejscowością przelatuje samolot, który robi zdjęcia uprawom. Później otrzymujemy te mapki fotograficzne i musimy nanosić na nie zakresy zasiewów. Wszystko musi być bardzo dokładnie naniesione. Kiedyś żonie zdarzyło się zapomnieć o narysowaniu wjazdu na posesję i od razu była wzywana do poprawki. Gdyby nie było to dokładne, nie byłoby dopłat. Prawie co roku na kontrolę przyjeżdżają różne zewnętrzne komisje z różnych stron kraju – stwierdza Jan Szulik. Dopłaty można stracić m.in. przez wypalanie traw, dlatego wśród rolników jest to bardzo rzadkie zjawisko. Jak twierdzą rolnicy, wymogi unijne są bardzo restrykcyjne i bez ich przestrzegania nie można funkcjonować. Dopłaty są potrzebne, ale trzeba się dostosować.

 

Szymon Kamczyk