Piątek, 27 grudnia 2024

imieniny: Jana, Żanety, Fabioli

RSS

Ornitolog z pasji, górnik z powołania - wspomnienie o Henryku Szymiczku

22.06.2012 10:00 | 3 komentarze | tora

Zakochany w przyrodzie, oddany pracy – taki był Henryk Szymiczek, wieloletni dyrektor KWK Rydułtowy, jeden z pierwszych honorowych obywateli Rydułtów

Ornitolog z pasji, górnik z powołania - wspomnienie o Henryku Szymiczku
Henryk Szymiczek w słowackich Tatrach, fot. archiwa rodziny Szymiczek
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

31 maja, kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Radlinie – Biertułtowach. Tłumy żegnają Henryka Szymiczka. Zmarł 24 maja dożywszy 79 lat. Spoczął na miejscowym cmentarzu. Od lat zmagał się z chorobą Parkinsona. Oznaki nasilały się, po leczeniu cofały, potem znów narastały. Jednak nie Parkinson spowodował śmierć. Ta nastąpiła po rozległym zatorze w czwartek 24 maja.

Marcel, Czechy i Jastrzębie

Henryk Szymiczek urodził się 29 grudnia 1932 roku w Rydułtowach. Krótko tu mieszkał. Ojciec Jan został przeniesiony do Kopalni Emma (dziś Marcel), więc przeprowadził się z rodziną do Radlina. Tam Henryk chodził do szkoły powszechnej. Zaraz po wojnie rozpoczął naukę w państwowym gimnazjum i liceum ogólnokształcącym w Rybniku gdzie zdał maturę. Do 1956 roku studiował na Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie. Pierwszą kopalnią, w której pracował, jeszcze podczas studiów była kopalnia Marcel. Po studiach nakazem pracy został skierowany na kopalnię Rydułtowy. Spędził tam 3 lata, zaczynając jako nadgórnik, potem awansował na sztygara zmianowego, wreszcie na sztygara oddziałowego. Od października 1959 roku do końca 1961 roku pracował jako sztygar objazdowy w nieistniejącej już KWK Rymer w Niedobczycach. W tym okresie zaliczył półroczny epizod w czeskiej kopalni Dul Antonin Zapotocky okręg ostrawsko-karwiński. Poznawał specyfikę kopalni silnie gazowej. Z początkiem 1962 roku został przeniesiony do Kopalni Jas-Mos w Jastrzębiu na stanowisko nadsztygara. Z czasem awansował na kierownika robót. Od 1966 do października 1975 roku pracował jako naczelny inżynier w Kopalni Jastrzębie, która została oddzielona od Moszczenicy. Do 1971 roku mieszkał w miejscowościach, w których akurat pracował. W 1971 roku ukończył trwającą 10 lat budowę domu w Biertułtowach. Ożenił się w 1959 roku. Owocami małżeństwa są córka i dwaj synowie. Ostatni etap kariery to 15 lat kierowania Kopalnią Rydułtowy. Henryk Szymiczek był jej dyrektorem od 1975 roku do przejścia na emeryturę w 1990 roku. 11 maja 1995 roku władze Rydułtów nadały mu honorowe obywatelstwo tego miasta.

Telefon na oknie

Henryk Szymiczek bardzo dużo czasu poświęcał kopalni. - Praktycznie w ogóle nie było go w domu. Bywały święta, wigilia, kiedy dostawał telefon i musiał jechać na kopalnię. Kiedy miał dyżur w domu, musiał być cały czas pod telefonem. Wówczas nie było komórek, jak dziś. Dlatego nie ruszał się z domu. Pracował w ogrodzie, telefon stawiał na okno, żeby go słyszał. Linia telefoniczna była specjalnie ciągnięta z kopalni do domu w Radlinie. Telefon zadzwonił, musiał się stawić w kopalni – mówi Jan Szymiczek. Zaangażowanie w pracę wynagradzał rodzinie wyjazdami w góry, na spływy kajakowe. Uwielbiał Tatry. - Pojeździliśmy sporo po Polsce – wspomina Jan Szymiczek.

Zakochany w ptakach

Henryk Szymiczek od małego lubił przyrodę, kontakt z naturą. Wydawało się nawet, że zostanie leśnikiem. Ale przeważyły tradycje rodzinne – zawodowo związał się z górnictwem. Ale pasja została. Z lornetką uwielbiał obserwować ptaki na stawach Wielikąt oraz Łężczoku. - Pamiętam, jak się chwalił gdy przekroczył naliczoną liczbę dwustu gatunków ptaków zaobserwowanych podczas swoich wędrówek – wspomina syn Jan. W weekendy brał swojego jamnika i chodził do lasu. Potrafił wyciągnąć małżonkę z domu, żeby razem z nim posłuchała słowika. Kupował wszystko, co dotyczyło ptaków. Książki, albumy, broszury, polskie i obcojęzyczne, taśmy z głosami ptaków, których słuchał zamiast radia. - Nie mogliśmy mu zrobić prezentu związanego z ptakami. Wszystko miał – mówi Jan Szymiczek.

Zamiłowanie do ornitologii miało też poważniejszy wymiar. Był założycielem i wieloletnim członkiem Górnośląskiego Koła Ornitologicznego. Wielokrotnie wybierał się z ornitologami na bagna biebrzańskie. Obserwował i obrączkował ptaki. Uczestniczył w zjazdach ornitologicznych. W 1993 roku na zjeździe we Wrocławiu został odznaczony złotym ślepowronem jako jeden z ornitologów z Górnego Śląska (ślepowron to rodzaj czapli, w Polsce pod ścisłą ochroną). Zawsze interesował się lekkoatletyką. We wczesnych latach swojego życia był członkiem klubu lekkoatletycznego Naprzód Rydułtowy, biegał na 3000 metrów z przeszkodami, zdobył wicemistrzostwo śląska. Pasjonował się narciarstwem, w sezonie zimowym we wcześniejszych latach jeździł w Tatry na Kasprowy, a później jego ulubionym stokiem był Soszów we Wiśle.

Przy KWK Jastrzębie założył koło PTTK. Był prezesem klubu piłkarskiego Górnik Jastrzębie oraz później GKS Naprzód 23 Rydułtowy. Dzieci nie podzieliły ornitologicznej pasji. Może Jan częściowo. Lata na szybowcach w rybnickim aeroklubie. Towarzyszy ptakom w locie.

Tomasz Raudner