Koniec spółki Kobyla – Łańce?
Mieszkańcy Kobyli prawie tydzień byli bez wody. Gdyby spełniły się słowa prezesa spółki wodnej czekaliby do maja!
– W naszej miejscowość na jednej z głównych odnóg wodociągu zamarzła rura. Nastąpiło to w niedzielny wieczór 12 lutego (niedziela). Mieszkańcy o kłopotach dowiedzieli się od członków zarządu w poniedziałek i otrzymali ok 5 litrów wody na osobę. Dziś jest piątek 17 lutego i jesteśmy nadal bez wody i nikt się nami nie interesuje – donosił w piśmie napisanym do Nowin Raciborskich mieszkaniec Kobyli. Dzień po tym, w sobotę awarię usunięto. Co się stało?
Podczas ostatnich mrozów zamarzły rury doprowadzające wodę do części domów w Kobyli. Przyczyna jest prosta – instalacja jest zbyt płytko wkopana w ziemię, przez co łatwo przemarza. Mieszkańcy zwrócili się z interwencją do Mieczysława Kareckiego, prezesa spółki wodociągowej Kobyla – Łańce administrującej sieć. Ten rozłożył ręce tłumacząc, że z mrozami nie wygra. Nakazał czekać na wiosnę, przesłano każdemu butelkę z 5 litrami wody, do bieżących potrzeb radził czerpać wodę ze studni sąsiadów. Na tym rola prezesa miała się skończyć.
Do sprawy wrócono na sesji rady gminy 23 lutego. Mirosław Małek, szef rady zwrócił się do wójta Grzegorza Niestroja w sprawie tego „impasu wodnego”. – Nie może być tak, że prezes spółki zapowiada naprawę awarii w maju, kiedy rodziny z dziećmi są pozbawione bieżącej wody – powiedział podniesionym tonem. – Jak to jest, że po interwencji wójta awarię udało się usunąć w ciągu dwóch godzin, a mieszkańcy nie mogli się o to doprosić przez prawie tydzień? – pytał. – Żyjemy w środku Europy, a kilkadziesiąt osób zostawionych jest samym sobie. Mamy w końcu regulamin, który mówi jasno co w takich przypadkach władze spółki powinny zrobić – przypomniał przewodniczący Małek. Dodał, że używanie wody ze studni, która nie została przebadana przez sanepid i nie ma odpowiedniego certyfikatu, grozi co najmniej zaburzeniami zdrowotnymi. – Stąd uwaga, aby nie odsyłać ludzi po wodę do studni – zakończył.
Wójt Niestrój przypomniał, że zaraz po wystąpieniu awarii w Kobyli zjawił się u niego prezes Karecki, który nie wiedział co ma robić. – Skontaktowałem się ze specjalistą, który wszystko wyjaśnił. Przypomniałem prezesowi, że usuwanie awarii należy do zadań spółki – relacjonował wójt, który był przekonany, że problem szybko zniknie. W piątek, wójt wrócił z urlopu i dowiedział się, że woda w Kobyli nadal nie płynie. Nakazał prezesowi Kareckiemu jak najszybszą interwencję i wynajęcie firmy, która jest w stanie zlikwidować awarię. Tego samego dnia do wójta przyszli zdenerwowani mieszkańcy Kobyli. Byli wściekli, że ciągle nie mają wody. – Prezes wodociągów nakazał nam czekać aż rury odmarzną. Po co nam taka spółka? – pytali wójta.
– Drodzy radni, czas takich spółek na terenie naszej gminy minął. Musimy pomyśleć o przejęciu tej spółki przez nasze przedsiębiorstwo, które zajmuje się siecią wodociągową profesjonalnie. To od was zależy, w którym kierunku pójdziemy – zwrócił się do radnych Grzegorz Niestrój. Przejęcie spółki nie miałoby wpływu na cenę wody. Temat czerpania wody ze studni wójt zostawił do oceny samym radnym.
(woj)
Komentarze
4 komentarze
dbają tylko i wyłącznie o swoje interesy!! wynocha z tą spółką!! WON!!
frajerstwo w tej kobyli....
To nie problem sieci , takie awarie zdarzają się często ale problem dostawy wody z Dzimierza oraz ceny!!!
A mi się wydaje że utrzymywanie "naszego przedsiębiorstwa" jest też dalekie od dzisiejszych standardów - wystarczy zlecić zewnętrznej firmie dyżur w nadzorowaniu sieci wodociągowej i w razie awarii przyjeżdżają i robią swoje. Nie trzeba utrzymywać pracowników na etacie a wystarczy firmie zapłacić za wykonana pracę.