Niedziela, 24 listopada 2024

imieniny: Emmy, Flory, Jana

RSS

Czeski motocyklista nie stawia się w sądzie

01.02.2012 21:11 | 8 komentarzy | art

 

Czech oskarżony w sprawie spowodowania śmiertelnego wypadku, w którym zginął 2-letni Kacper Mocz z Godowa unika stawienia się przed polską temidą. Tymczasem od wypadku minęły już ponad 4 lata.

Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

 

17 stycznia miała się odbyć pierwsza rozprawa. Oskarżonymi są Bogusław Mocz, ojciec Kacpra oraz Roman N. - Czech, który wjechał motorem w auto Moczów. Ten drugi na rozprawę się nie stawił. Nie przybył również na kolejną rozprawę wyznaczoną na 24 stycznia. Wcześniej nie przychodził na spotkania organizacyjne, przez co sprawa mimo iż trafiła z prokuratury do sądu w kwietniu ubiegłego roku rozpoczęła się dopiero teraz. - Czy naprawdę nie ma możliwości by sąd zadziałał w tej sprawie bardziej zdecydowanie i skutecznie? - pyta zdesperowany Bogusław Mocz, ojciec Kacpra, który nie wyobraża sobie żeby Czech nie został osądzony za śmierć jego syna.

- Gdyby dotyczyło to osoby przebywającej na terytorium naszego państwa istniałaby możliwość doprowadzenia jej przez policję. Na terenie Czech takiej możliwości jednak nie mamy, chyba że skorzystamy z Europejskiego Nakazu Aresztowania. Inna rzecz, że jest to procedura dość skomplikowana i długotrwała, stosowana jednak głównie w najważniejszych przypadkach. A tutaj nie wiadomo nawet, czy do tego oskarżonego zostały skutecznie doręczone wezwania na rozprawę – przyznaje Tomasz Pawlik, rzecznik prasowy sądu okręgowego w Gliwicach.

 

Nie chcą rozdzielenia spraw

Jedną z możliwości jest wyłączenie Czecha ze sprawy. Wówczas ruszyć będzie mogło postępowania w sprawie drugiego oskarżonego czyli ojca dziecka. Takie wyjście sąd zaproponował na posiedzeniu 24 stycznia. O tym Bogusław Mocz nie chce słyszeć. - Ja będę sądzony, a człowiek który jest rzeczywistym sprawcą wypadku z wszystkiego będzie się śmiał – denerwuje się ojciec Kacpra. Adwokat Moczów nie wyraził zgody na rozłączenie spraw. - Uważamy, że jest to zbyt pochopne rozwiązanie, skoro sąd nie wie nawet czy wezwania na rozprawę zostały do Czecha skutecznie doręczone. Nie ma przecież żadnego potwierdzenia czy on je w ogóle odebrał – wyjaśnia mecenas Tomasz Bosakowski, prawnik Moczów. Zgody na wyłączenie Czecha nie wyraził też prokurator.

 

Zarzuty dla obu kierowców

W sierpniu 2007 roku nieopodal czeskiego Bogumina, w wyjeżdżającego z drogi podporządkowanej Peugeota Moczów z ogromną szybkością uderzył czeski motocyklista. Kacper doznał śmiertelnych obrażeń głowy i po kilku godzinach zmarł w ostrawskiej klinice. Okoliczności wypadku wskazują, że kierowca Peugeota mógł nie mieć szans na zauważenie poruszającego się szybko motocyklisty. Został jednak oskarżony przez czeską prokuraturę o spowodowanie wypadku. Prokuratorzy zza czeskiej granicy przekazali sprawę do prokuratury rejonowej w Wodzisławiu. Ta umorzyła śledztwo. Z takim obrotem sprawy nie zgadzali rodzice Kacperka, którzy uważali, że śledczy nie wzięli pod uwagę ekspertyz, z których wynikało, że motocyklista jest co najmniej współwinny wypadku. Dlatego chcieli postawienia Czecha przed sądem. Sprawą zainteresowała się prokuratura okręgowa, która nakazała prokuraturze w Wodzisławiu wznowienie postępowania. Wodzisławscy śledczy zamówili ekspertyzę Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Na jej podstawie uznali, że zarzuty należy postawić zarówno ojcu i motocykliście.

 

W kwietniu następna rozprawa

- Tego rodzaju spraw jest niewiele. Możliwości prawne w takich sytuacjach są niewielkie i sprowadzają się w zasadzie tylko do Europejskiego Nakazu Aresztowania. Niestety w tego typu przypadkach jest on przez sądy stosowany bardzo rzadko – przyznaje Rafał Ryciuk ze Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach Drogowych i Kolizjach „Alter Ego” w Warszawie. - Poszkodowani mogą próbować szukać pomocy w prokuraturze lub sądzie okręgowym, ale ostateczna decyzja należeć i tak będzie do sądu prowadzącego sprawę – dodaje. Wygląda więc na to, że wyrok w sprawie Czecha zapadnie nieprędko. Kolejna rozprawa została wyznaczona na 11 kwietnia. Wyznaczony termin jest tak odległy bo sąd będzie szukał możliwości skutecznego dostarczenia Romanowi N. wezwania na rozprawę. - Prokuraturze też trudno było wezwać Czecha na przesłuchanie, ale w końcu się udało. Nie jest wykluczone, że z sądem będzie podobnie – mówi Tomasz Pawlik.

 

Artur Marcisz