Radość i łzy wzruszenia na finale Szlachetnej Paczki
Do tegorocznej akcji „Szlachetna Paczka”, której organizatorem jest stowarzyszenie „Wiosna” krakowskiego księdza Jacka Stryczka zakwalifikowanych zostało niespełna 12 tys. ubogich rodzin z całego kraju. Pomoc trafiła do wszystkich.
Szlachetna Paczka wypaliła również w rejonie Godów, który w tym roku był jedyną strukturą organizacyjną akcji na terenie powiatu wodzisławskiego.
- Darczyńcy okazali ogromne serce – przyznaje Monika Sobik, liderka rejonu, która nadzorowała przebieg akcji w Godowie. 15 pomagających jej wolontariuszy zakwalifikowało do pomocy 28 rodzin. Niewielu sądziło, że dla wszystkich uda się znaleźć darczyńców. Okazało się, że chętnych do pomocy nie brakuje. Założeniem akcji jest by przekazywane wsparcie było jak najpełniejsze, czyli darczyńca spełnił w miarę możliwości wszystkie potrzeby wybranej przez siebie rodziny. W wielu przypadkach chodziło nie tylko o żywność, ale również o brakujące sprzęty AGD, o zimowe ubrania. Dodatkowo rzeczy, które trafiały do paczki musiały być nowe, a przynajmniej nie noszące śladów zużycia, czyli takie które nie zbywają, a są darem wrażliwego serca i dowodem prawdziwego zaangażowania. Przy tym wcale nie chodziło o sprostanie żądaniom osób nastawionych do otoczenia roszczeniowo, ale o pomoc ludziom, którym z różnych względów w życiu się nie powiodło.
W grupie siła
Część darczyńców wykonywała paczki samodzielnie. Niektórych na taki gest nie było stać, ale pomóc chciecli i dlatego zbierali się w grupy znajomych, a czasem i obcych sobie osób, które obdarowywały jedną rodzinę. Darczyńcy prezenty dowozili przez całą sobotę 10 grudnia, czyli w pierwszym dniu finału. Magazyn Szlachetnej Paczki zlokalizowany w siedzibie Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej pęczniał z godziny na godzinę. Wkrótce okazało się, że jest za mały i trzeba było znaleźć dodatkowe pomieszczenie na prezenty. - Jako wolontariuszy najbardziej cieszy nas to, że ludzie, często zupełnie sobie obcy potrafili się zorganizować i stworzyć naprawdę fajne paczki – podkreśla Monika Sobik. Niektóre były tak duże, że wolontariusze mieli niemałe problemy z ich dostarczeniem do obdarowanego. - W jednym przypadku darczyńca przywiózł paczkę na półciężarówce. Znajdowała się w niej lodówka, łóżko piętrowe, i mnóstwo mniejszych paczek. Musieliśmy na szybko kombinować jak to zawieźć do rodziny. Nie mieliśmy auta odpowiednio dużych rozmiarach – wspomina pani Monika. Przykładów na wielkie zaangażowanie darczyńców było wiele. Kilka dni przed finałem do magazynu Szlachetnej Paczki zadzwoniła pewna kobieta. Tłumaczyła, że chce pomóc, ale ze względu na stan zdrowia nie jest w stanie samodzielnie przygotować paczki. - Zgodziliśmy się na pomoc w zrobieniu zakupów. Kiedy zapytałam o kwotę jaką chce przeznaczyć na paczkę odpowiedziała, że będzie to 2 tysiące złotych. Zamurowało mnie z wrażenia – opowiada wolontariuszka.
Łzy szczęścia
Kulminacja finału akcji odbyła się w niedzielę 11 grudnia. Od rana wolontariusze rozwozili prezenty. Wiele obdarowanych osób rozmiarami pomocy było zaskoczonych chyba jeszcze bardziej niż wolontariusze. Do domu pani Joli, która mieszka z dwoma synami wolontariusz przywieźli m.in. żywność, zimowe ubrania dla całej trójki, zabawki dla synów Daniela i Pawła. Kobieta jakby z niedowierzaniem przyglądała się kolejnym prezentom. Była zaskoczona ilością paczek. - Najbardziej cieszę się z żywności i ubrań – mówiła chyba jeszcze nie do końca wierząc w to co widzi. Jej chłopców najbardziej ucieszyły, co zrozumiałe zabawki - auto na zdalne sterowanie i gra telewizyjna. Obaj oglądali je z lśniącymi oczami. - Takie o jakich marzyliśmy – mówili z promiennymi uśmiechami na buziach. Reakcja u wszystkich obdarowanych rodzin były podobna – niedowierzanie, radość, łzy wzruszenia i to nie tylko u obdarowanych, bo wolontariusze przyznają, że też wilgotniały im oczy. - Miałam taki dość dramatyczny przypadek osoby potrzebującej, która w życiu została dosłownie bez niczego. Nie miała garnków, pościeli, koców, łóżka. Wszystko to otrzymała w paczce. Otwierając prezenty płakałyśmy obie – przyznaje pani Monika. Darczyńcy tego wzruszenia i radości widzieć nie mogli, bo jedną z zasad „Szlachetnej Paczki” jest poszanowanie anonimowości rodzin, do których trafia paczka. Ale każdy darczyńca otrzymał zwrotną ankietę, w której wolontariusz opisał reakcję rodziny. Wielu obdarowanych za pośrednictwem wolontariuszy napisało do darczyńców również osobiste listy z podziękowaniami.
Chcą pomagać jeszcze bardziej
Wolontariusze biorący udział w tegorocznej edycji „Szlachetnej Paczki” przyznają, że było to dla nich wyjątkowe doświadczenie, które co prawda kosztowało niemało wysiłku, ale też przyniosło nadzwyczajne efekty. - W niedzielę w naszym paczkowym magazynie mimo zmęczenia panowała niesamowita radość, było mnóstwo pozytywnych emocji, każdy cieszył się ze szczęścia tych ludzi, do których trafiały prezenty – przyznaje wolontariuszka Izabela Hudek. Liderka rejonu Monika Sobik ma nadzieję, że przyszłym roku akcję uda się rozszerzyć. Planuje zorganizowanie regionu czyli struktury, pod którą znajdowało by się kilka lub kilkanaście rejonów – takich jak tegoroczny Godów. Liderami tych rejonów mogą zostać tegoroczni wolontariusze, jeśli wyrażą taką wolę. Chętnych raczej nie zabraknie. - Wiemy, że chęć utworzenia rejonów deklarują wolontariusze z Gorzyc i Marklowic – mówi Sobik. Jeśli jej zamiary się powiodą to przyszłoroczna akcja zostanie przeprowadzona z jeszcze większym rozmachem, a pomoc trafi do większej ilości rodzin.
Artur Marcisz
Komentarze
7 komentarzy
wolontariuszka fajowa :P
fajne wolontariuszki i lider ;)
wspaniała akcja- pełen podziw! są osoby które chcą coś robić dla dobra innych!
A Ja życzyłbym wszystkim, aby na .. nie musieli czekać aby w naszym kraju była praca za godziwą zapłatę .by każdy mógł sobie kupić co zechce za swoje zapracowane pieniądze Ale na razie jest peogram dla Tuska Wesołych świąt i po świętach również
Panie i Panowie szacun ;0) kawał dobrej i bezinteresownej roboty !!!
No jakaś radosna nowina w końcu w tych "Nowinach" :)
jednak w tym chorym świecie są ludzie !!! Wesołych Świąt !!