Niedziela, 24 listopada 2024

imieniny: Emmy, Flory, Jana

RSS

Czarne chmury nad Zielonym Śląskiem

29.04.2011 15:10 | 18 komentarzy | tora

 

Firma Zielony Śląsk może mieć problem z budzącą ogromne kontrowersje dalszą rekultywacją wyrobiska po nieczynnej cegielni.

Czarne chmury nad Zielonym Śląskiem
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

 

Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Katowicach właśnie utrzymało w mocy decyzję starosty wodzisławskiego cofającą firmie zezwolenie na odzysk odpadów. - Oznacza to, że firma nie może wykonywać tej działalności, która budziła największe kontrowersje – potwierdza Janusz Wyleżych, naczelnik wydziału ochrony środowiska Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu. - Decyzja jest zaskarżalna. Będziemy wnosić odwołanie do sądu administracyjnego – zapowiada Marek Szadurski, wiceprezes spółki Zielony Śląsk. - Na razie możemy robić wszystko – powiedział Nowinom Wodzisławskim.

Starosta miał rację

Dla starostwa cenne jest stwierdzenie kolegium, że wszystkie wcześniejsze decyzje starosty wydawane były zgodnie z prawem i procedurami. Chodziło nie tylko o wydanie firmie zezwolenia, ale też zgodę na zwiększenie limitów przyjmowanych odpadów. Według naczelnika kompetencje starosty i jego urzędników podważało m.in. Stowarzyszenie Moje Miasto z Markiem Wystyrkiem, czy poseł Adam Gawęda. Ten ostatni zabiegał w prokuraturze o zbadanie domniemanych nieprawidłowości w działaniach starostwa i urzędu miasta. Śledztwo trwa.

Emocje na sesji

Decyzja SKO dotarła do Rydułtów 28 kwietnia, czyli akurat w dniu sesji rady miasta poświęconej działalności firmy Zielony Śląsk. To zbieg okoliczności. - Nie mamy wpływu na tok pracy kolegium. Aczkolwiek na decyzję czekaliśmy długo – mówi Wyleżych. W obradach wzięli udział m.in. przedstawiciele starosty, urzędu miasta, wiceprezes Szadurski, mieszkańcy, radni. Emocji nie brakowało mimo korzystnej dla mieszkańców i urzędników decyzji kolegium.

Smrodliwy wrzód

Wojciech Szymiczek nie przebierał w słowach. - To wrzód na tyłku, który jak pęknie, zatruje całe Rydułtowy. O działaniach urzędu miasta Rydułtowy i starostwa mówili wiceburmistrz Henryk Hajduk i wspomniany naczelnik Wyleżych. Marek Wystyrk powiedział, że oba urzędy zaczęły mocniej kontrolować spółkę dopiero po nagłośnieniu tematu przez Stowarzyszenie Moje Miasto. - W latach 2006 – 2010 były prowadzone kontrole przez starostwo w firmie, ale nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Dopiero po atakach medialnych, jak to określa wiceprezes Szadurski, kontrole kończyły się znalezieniem nieprawidłowości. Więc gdyby nie tamta kampania czy wręcz moja fobia, obsesja w sprawie Zielonego Śląska, jak to określił wiceprezes Szadurski, nie byłoby dziś tej sesji. Ostatnie decyzje SKO potwierdziły, że były podstawy do naszych działań. Możemy sobie tego pogratulować – mówił Wystyrk.

Potok zawsze śmierdział

Marek Szadurski odbijał pałeczkę. - Pana Wystyrka widzę pierwszy raz na oczy. Mógł się skontaktować, przyjść. Pokazałbym mu dokumenty. Ale tego nie zrobił. Za to rozpowiadał, że odpowiadamy za skażenie wody, że narażamy życie i zdrowie ludzi. Za to pozwałem pana Wystyka do sądu – mówił Szadurski. Twierdził, że nie ma żadnych podstaw obwiniań Zielony Śląsk o fetor. Smród dochodzi z płynącego nieopodal terenu firmy potoku, który Szadurski określa mianem ściek. - Pracownicy mówili mi, że potok śmierdzi od 20 lat. Teraz, co może potwierdzić pani burmistrz, za każdym razem, kiedy z potoku śmierdzi, informujemy urząd miasta, by przyjechał i sprawdził. Przyjeżdżają, sprawdzają i potwierdzają, że smród nie dochodzi z naszej firmy – mówił prezes. Powiedział wreszcie, że wszystkim powinno zależeć, aby firma jak najszybciej uporała się z rekultywacją. Prowadzi ją na zlecenie właściciela gruntu, który zamierza tu utworzyć centrum materiałów budowlanych. - Właściciel na pewno nie dopuściłby, żebyśmy z powodu nieprawidłowej rekultywacji zniszczyli mu teren – powiedział wiceprezes.

Temat Zielonego Śląska jeszcze na pewno powróci, chociażby z powodu skierowania do sądu decyzji cofającej firmie prawo do odzysku odpadów.