Poniedziałek, 23 grudnia 2024

imieniny: Sławomiry, Wiktorii, Iwona

RSS

Tadeusz Pilarski „Mamy lepszą wodę niż Paryż i Londyn. O wiele lepszą” [ROZMOWA TYGODNIA]

12.11.2024 10:25 | 11 komentarzy | ska

O tym, dlaczego w jastrzębskich kranach leci woda z Czech i z Goczałkowic, powodach ostatnich zmian w dostawie wody, procesie oczyszczania ścieków oraz pszczołach rozmawiamy z Tadeuszem Pilarskim, Prezesem Zarządu Jastrzębskiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji S.A.

Tadeusz Pilarski „Mamy lepszą wodę niż Paryż i Londyn. O wiele lepszą” [ROZMOWA TYGODNIA]
Tadeusz Pilarski wyjaśnia, że woda z jastrzębskich wodociągów jest bardzo miękka, a dzięki temu mieszkańcy mogą m.in. zaoszczędzić na detergentach.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Tadeusz Pilarski „Mamy lepszą wodę niż Paryż i Londyn. O wiele lepszą” [ROZMOWA TYGODNIA]

Szymon Kamczyk. Rozmawiamy w momencie, kiedy do Jastrzębia-Zdroju wróciła już woda z Czech…

Tadeusz Pilarski. Tak, o północy nastąpiło przełączenie zasilania sieci. Jest takie okienko, kilka godzin w nocy, kiedy występują najmniejsze pobory wody, więc nie było to raczej uciążliwe dla mieszkańców. Oczywiście przełączenie nastąpiło po wykonaniu badań przez Sanepid i otrzymaniu wyników analiz, zgodnych z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia w sprawie jakości wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi.

Ile osób korzysta z Waszej wody?

Zaopatrzamy w wodę w 100 procentach miasto Jastrzębie-Zdrój, a także sprzedajemy wodę do gminy Zebrzydowice oraz w mniejszych ilościach gminę Godów w obszarze przygranicznym.

Czy powódź w Czechach mocno skomplikowała działanie JZWiK S.A.?

Byliśmy na takie przypadki przygotowani. Ta współpraca z Czechami istnieje od 2001 roku, ale nigdy nie zrobiliśmy błędu, aby odciąć się zupełnie od drugiego źródła zaopatrzenia w wodę – Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów w Katowicach. Cały czas pobieramy od nich niewielkie ilości wody, aby w przypadku jakiejkolwiek awarii czy też innej przyczyny mieć możliwość alternatywnego zasilania. Kilka lat temu przeprowadziliśmy próbę, kiedy przez tydzień wyłączyliśmy układ czeski i zaopatrywaliśmy się w 100 procentach z GPW. Chcieliśmy sprawdzić, czy nasze wyliczenia są słuszne i to się sprawdziło. 15 września natomiast powódź spowodowała zniszczenie rurociągu magistralnego fi 600 który zaopatrywał nasze miasto w wodę pitną, rurociąg został połamany jak zapałki. Otrzymaliśmy informacje ze strony czeskiej o awarii i braku możliwości zasilania nas w wodę. Czesi mieli jeszcze trochę wody w zbiornikach zapasowych. Potrzebowaliśmy trzy godziny na załatwienie sprawy. Było to w niedzielę, ale bez większych kłopotów przełączyliśmy się na wodę z Goczałkowic. GPW włączyło nam trzecie źródło zasilania, które dawało nam większą sprawność sieci. Trzeba przyznać, że koledzy z GPW zachowali się w tej sytuacji bardzo profesjonalnie.

Czeski rurociąg fi600 połamany jak zapałki podczas wrześniowej powodzi. fot. materiały JZWiK S.A.

Czeski rurociąg fi600 połamany jak zapałki podczas wrześniowej powodzi. fot. materiały JZWiK S.A.

To jest ta dywersyfikacja dostaw. Ale rozumiem, że czeska woda jest tańsza?

Tak, Czesi dają nam lepszą cenę i w związku z tym nasi mieszkańcy z tego korzystają, mając w zasadzie najtańszą wodę w regionie. Lepsza cena wynika z technologii. Cały układ zaopatrzenia w wodę z Czech jest grawitacyjny. Ujęcia wody pitnej są na wysokości ok. 500 m n.p.m. My jesteśmy na poziomie ok. 270-250 m n.p.m. Ta woda płynie do nas w dół dlatego też jej energia jest wykorzystywana do zasilania stacji uzdatniania wody. Turbiny elektryczne powodują, że stacje uzdatniania są praktycznie samowystarczalne, na czym już odchodzi duży element kosztów prądu. Stacje te są bardzo proste, bo woda z poziomu 500 m nie ma takiej ilości zanieczyszczeń. Zresztą spływa z terenu parku krajobrazowego. Jest więc już bardzo czysta, więc także koszty uzdatniania są niewielkie. Do nas dalej płynie to grawitacyjnie. Jedyna przepompownia funkcjonuje na granicy z nami, bo jesteśmy nieco wyżej niż Karvina i okolice. Muszą więc podnieść ciśnienie o 2 atmosfery, co też nie jest jakimś dużym kosztem. GPW posiada zbiorniki nie w górnych biegach rzek, ale niżej. Woda płynie do nas ze zbiornika Goczałkowice, gdzie jest uzdatniana, ale przepływając przez obszar zurbanizowany ma więcej zanieczyszczeń. Dlatego GPW musi włożyć większy wkład w uzdatnianie, a później przepompować wodę pod górę. Musi być więc drożej.

Wspomniał pan, że woda z Czech jest czystsza. To też pojawiło się w komentarzach mieszkańców podczas ostatnich tygodni. Podkreślali, że polska woda jest niższej jakości.

Tak, przede wszystkim czeska woda jest znacznie bardziej miękka. To bardzo ważne w układzie użytkowania wody w domu, bo zwiększa się żywotność wszelkich urządzeń. Widać to w naszym czajniku. Nie mamy w nim osadu, więc „dłużej pożyje”. Tak samo jest z pralkami czy zmywarkami. Na pewno ma to wpływ również na osoby, które mają problemy z nerkami. Miękka woda jest zdecydowanie lepsza. Już nie mówiąc o naszych paniach, które mają dzięki temu bardziej puszyste i podatne na układanie włosy. Warto jednak podkreślić, że zarówno czeska, jak i polska woda, spełnia wszelkie warunki określone przepisami polskimi i europejskimi. Jest przebadana i najwyższej jakości.

Czyli nie ma problemu z piciem „kranówki”?

Jasne! Ja cały czas piję wodę z kranu. Mamy lepszą wodę niż Londyn czy Paryż. Znacznie lepszą, bo miałem okazję to sprawdzić. Najlepiej widać to po zaparzeniu herbaty. Kiedy piłem w Londynie herbatę i zobaczyłem unoszący się na linii wody film i dziwne oczka. Wiedziałem już, jaką mają tam wodę. W Paryżu była jeszcze gorsza. Mamy to szczęście, że mamy dwóch dostawców, którzy gwarantują nam wodę bardzo dobrej jakości. Także do picia jest ona doskonała. I to się opłaca, bo litr wody z kranu kosztuje niecały grosz. A litr zwykłej wody w sklepie to już około złotówki, dodatkowo zapakowany w butelkę typu PET, co pozostawia trudny odpad.

Jak rysuje się przyszły rok, mam tu na myśli oczywiście podwyżki. Będziemy płacić więcej za wodę?

Mamy taryfę zatwierdzoną przez Wody Polskie i od 5 stycznia nastąpi podwyżka wynikająca z tej taryfy. Nie będzie ona wielka, ale wynika z kilku elementów, m.in. inflacji i negocjacji ze stroną czeską, jako dostawcą wody. Wiadomo, że chcemy kupić jak najtaniej, a oni sprzedać jak najdrożej. To układ handlowy i negocjacje ceny trwają od czerwca, a jeszcze się nie zakończyły. Zamkniemy je w grudniu, ale wierzę, że będziemy mieli dobrą cenę, a mieszkańcy mimo niewielkiej podwyżki i tak będą mieli jedną z najtańszych stawek na Śląsku, zarówno za wodę, jak i za ścieki.

No właśnie, przechodzimy płynnie do drugiego filaru działalności JZWiK S.A. – ścieków. Czy mieszkaniec w bieżącym użytkowaniu kanalizacji może zrobić coś, aby wpłynąć na zanieczyszczenie ścieków?

Może i to dość sporo. Wiele zależy od sposobu korzystania z kanalizacji. Zawsze przypominamy, że kanalizacja to nie śmietnik.

Czyli np. resztki jedzenia nie mają trafiać do toalety?

To na pewno ma wpływ na występowanie szczurów w kanalizacji. Niestety resztki pożywienia stwarzają tym szkodnikom idealne środowisko bytowania. Natomiast dla maszyn, pomp resztki nie stanowią problemu, bo wszystko się przemieli. Pompy są w stanie poradzić sobie nawet z cegłówką, ale… najgorszą zmorą są chusteczki nawilżane. Nieważne, czy producent informuje, że mogą być spłukiwane czy nie, kiedy trafiają do kanalizacji łączą się ze sobą, tworząc coś na kształt liny. Kiedy takie chusteczki dostają się do pompowni, nawijają się na wirniki i powodują kosztowne awarie oraz zatory. Po prostu niszczą układy pompowe. Szczególnie w pierwszym etapie oczyszczania ścieków. Ostatnio wydobyliśmy 4 tony takich materiałów. Ten problem nawet został już rozwiązany przez Unię Europejską, tzn. będzie wprowadzony zakaz produkcji takich chusteczek, ale pewnie zanim wejdzie w życie, trochę to potrwa. No nieuzasadnione koszty i remonty. Tutaj mam olbrzymią prośbę do mieszkańców, aby chusteczki nawilżane wrzucać do śmietnika, gdzie ich miejsce, a nie do muszli klozetowej.

Nawet te, które są opisane jako „spłukiwalne”?

Tak, bo zanim się rozpuszczą, spowodują wiele problemów. Jeszcze inną sprawą jest stosowanie chemii. Tutaj mieszkaniec może zapewnić oszczędności zarówno sobie, jak i nam. Chodzi o stosowanie detergentów do pralek czy zmywarek, mając na uwadze fakt, że mamy bardzo miękką wodę. Proszę zwrócić uwagę na to, jaką ilość proszku zaleca producent w przypadku wody nawet nie miękkiej, a bardzo miękkiej. W wielu przypadkach okaże się, że to może być pół miarki, a nawet mniej, bo znaczną część składu proszku do prania stanowią środki zmiękczające wodę. Tutaj to jest niepotrzebne, a w proszkach znajdują się fosforany. To substancje, które w procesie oczyszczania chemicznego musimy usunąć ze ścieków do zawartości maksymalnej 2 mg na litr. Na wejściu ścieki mają tego 20-25 mg na litr. Gdyby jednak mieszkańcy stosowali mniej detergentów, uzyskają ten sam efekt w praniu czy zmywaniu, a jednocześnie zaoszczędzą na detergentach, my zaś będziemy mogli zaoszczędzić na kosztownej chemii do oczyszczania z fosforanów, to tzw. PIX 113, czyli związki żelaza do strącania fosforu. Koszty chemii poszły mocno w górę od czasu wybuchu wojny w Ukrainie, bo część z tych związków chemicznych używa się także do produkcji amunicji. Jest jeszcze dodatkowy element stosowania mniejszej ilości detergentów. Sporo z tej chemii zostaje w naszych ubraniach, co ma znaczący wpływ na występowanie różnych alergii. Stosując mniej proszku do prania nie narażamy się na przykre reakcje skórne.

Kiedyś brałem udział w konferencji poświęconej pracy wodociągów i wówczas prezentowano m.in. specjalne drony, które wpuszcza się do rur, by monitorować stan sieci. Korzystacie z takich technologii?

Oczywiście, mamy kamery do przeglądów. Obecnie naprawa rurociągów podziemnych, szczególnie kanalizacji sanitarnej jest w dużej mierze bezwykopowa. Kamera do przeglądu jest podstawowym narzędziem, aby ocenić stan kanalizacji i stwierdzić, czy potrzebna jest naprawa. W tej chwili prowadzimy naprawy na ul. Północnej. Najpierw czyścimy kanał, potem wprowadzamy kamery, sprawdzamy w jakim stanie jest kanalizacja i jaką metodą ją naprawić. To już standard. Nie mówiąc już o robotach, które posiadają głowice frezujące. Operator na powierzchni wprowadza robota na miejsce i on tam już wykonuje swoją robotę. Zawsze jednak człowiek musi zdecydować, co robić. Człowiek jest zawsze najważniejszy.

A propos, ilu zatrudniacie pracowników?

W tej chwili mamy 160 pracowników, z czego prawie 40 proc. to osoby z wykształceniem wyższym. Mamy ponad 100 pompowni ścieków, 5 pompowni wody pitnej,2 oczyszczalnie. Wiele systemów jest sterowanych zdalnie, dlatego jeden dyspozytor np. obsługuje 100 pompowni. Informacje są przesyłane na bieżąco, dzięki czemu wiemy co się dzieje. Są też grupy interwencyjne, które jeśli coś jest nie tak, usuwają problemy.

Z jakich etapów składa się proces oczyszczania ścieków?

Ścieki wpływają do oczyszczalni i następuje pierwszy etap – część mechaniczna. Ścieki są przecedzane przez kratę o oczkach 3 mm. Wszystko, co ma mniej niż 3 mm przechodzi, reszta jest odsączana, prasowana i wprowadzana do kontenerów, gdzie jest dezynfekowana wapnem chlorowym. To jedyny odpad, który trafia na wysypisko śmieci. Następnie ścieki trafiają na piaskownik, bo do sieci często dostaje się piasek np. ze studzienek. Piaskownik usuwa właśnie piasek i tłuszcze. Piasek opada na dno i jest transportowany do urządzenia, które go płucze i czyści. W tym momencie nie jest już odpadem, bo wykorzystujemy go ponownie przy robotach, np. obsypek kanalizacyjnych. Ścieki z piaskownika trafiają do osadników wstępnych. Tam następuje opadanie zawiesiny, która jest mniejsza niż 3 mm. Na dnie osadnika jest to zbierane i trafia do komór fermentacyjnych. Na tym etapie pozostaje w ściekach wszystko to, co jest rozpuszczone. Trafia to na część biologiczną, gdzie następuje usuwanie fosforu, usuwanie amoniaku i azotu, który usuwany jest w formie gazowej. Mamy tam fajnych robotników – osad czynny. Jest to nic innego, jak zbiór bakterii i pierwotniaków, które znajdują się także w rzekach. To ten sam proces, który występuje naturalnie, ale u nas jest zintensyfikowany i w zamkniętym obiegu. Hodujemy ten osad czynny, który jest dla nas pożyteczny, a gnębimy ten, który nam przeszkadza. Komory z mikrobami napowietrzamy, dajemy im jeść (wchłaniają wszystko, co jest rozpuszczone w ściekach), dajemy im tlen do rozwoju. Później ścieki trafiają na osadniki wtórne, gdzie część związków znów osiada.

Jedne bakterie usuwają fosfor, inne azot i musimy pilnować, aby była między nimi współpraca. Wprowadzamy też specjalne pierwotniaki, które zżerają np. nitkowate, bo te przeszkadzają w całym procesie. Aby efektem pracy oczyszczalni był ściek oczyszczony, ścieki przepływają przez całą instalację co najmniej czterokrotnie – w kółko. Musimy też dbać o to, aby osad nie był za stary, aby się namnażał i chciało mu się „jeść”, co wpływa na sprawność usuwania zanieczyszczeń. Jeśli fosforu jest ostatecznie za dużo, wspomagamy się wspomnianym już PIX-em.

Oczyszczone ścieki trafiają do rzeki?

Tak, często pokazujemy także dzieciom odpływ ścieków oczyszczonych do Ruptawki. Gołym okiem widać różnicę w jakości wody ze ścieków i wody z rzeki. Największą nagrodą było to, kiedy przy pracach na odpływie wykonawca przyniósł mi pokazać w wiadrze cztery raki z tamtego miejsca.

Już na koniec, muszę zapytać o waszą pasiekę na oczyszczalni Dolna. Nawet pszczoły dla was pracują?

(śmiech) Tutaj muszę sprostować, bo pasieka należy do Koła Pszczelarzy w Jastrzębiu-Zdroju, a my tylko udostępniamy miejsce na ule. Pszczelarze stwierdzili, że miejsce przy oczyszczalni jest idealne, aby tam umieścić pasiekę. Oczyszczalnia znajduje się na skraju Parku Zdrojowego, nawet trudno ją zauważyć z uwagi na liczną zieleń. Obiekt jest dobrze wkomponowany w przestrzeń. W zasadzie rzadko używamy już określenia „oczyszczalnia ścieków”, a częściej mówimy Zakład Ochrony Wód. To bardziej pasuje do działalności tych obiektów. Naszą misją jest służba społeczeństwu w zakresie zaopatrzenia w wodę oraz odbiór i oczyszczanie ścieków, co przekłada się na ochronę środowiska przed ściekami komunalnymi. Mocno współpracujemy z pszczelarzami w ramach Centrum Edukacji Ekologicznej, prowadzimy część, która dotyczy ochrony środowiska, ale nie tylko pod kątem gospodarki ściekowej, ale też mówimy o odpadach, tych wspomnianych chusteczkach czy energii odnawialnej – bo np. z Zakładzie Ochrony Wód Ruptawa 80 proc. energii jest wytwarzane przez OZE, głównie z biogazu, który wytwarza się przy fermentacji osadów. Budujemy też magazyn energii, aby w zasadzie być samowystarczalnymi energetycznie. To bardzo nam pomogło przy wzrostach cen energii.