środa, 1 maja 2024

imieniny: Józefa, Jeremiego, Lubomira

RSS

Nałóg to nie jest koniec świata

04.04.2024 12:00 | 0 komentarzy | OK

O tym dlaczego jedni wpadają w uzależnienia a inni nie, czy narkomania to choroba i jaką rolę odgrywają w terapii najbliżsi, z Grzegorzem Romanowem, certyfikowanym specjalistą psychoterapii uzależnień rozmawia Katarzyna Gruchot.

Nałóg to nie jest koniec świata
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

– Pracuje pan w Zakładzie Lecznictwa Odwykowego w Pławniowicach. Co to za ośrodek i kto do niego trafia?

– Pławniowice to miejscowość położona nad zalewem, słynąca z przepięknego zespołu pałacowo-parkowego, a w głębi lasu schowani jesteśmy my, czyli ośrodek leczenia uzależnień, potocznie nazywany „odwykiem”. Wyróżnia nas to, że leczymy osoby dorosłe uzależnione od narkotyków. Najczęściej to są chorzy między 18 a 35 rokiem życia, którzy zgłaszają się do nas dobrowolnie na terapię refundowaną przez NFZ.

– Czego młodzież szuka w substancjach psychoaktywnych?

– Narkotyki, a właściwie ich nadużywanie lub uzależnienie od nich to jest po prostu lekarstwo na jakiś brak lub nadmiar czegoś w życiu. Na przykład chłopak, który chciałby zbliżyć się do jakiejś koleżanki, ale nie umie sobie poradzić z zawstydzeniem, nagle odkrywa że lekiem na to zawstydzenie jest narkotyk, który działa na zasadzie brakującego klucza do jego zamka. Narkotyk może być też lekiem na nadmiar opieki ze strony rodziców, nadmiar różnych bodźców w życiu. Szybki rozwój multimediów sprawia, że odbieramy świat bardziej impulsywnie i zaczyna nami rządzić krótka emocja, a ona niekoniecznie sprzyja prawidłowemu rozwojowi. Powodów, dla których człowiek sięga w sposób nałogowy czy szkodliwy dla niego po używki jest naprawdę bardzo wiele. Dzieje się tak często z powodu traumy, której ktoś doświadczył w młodym wieku, gdy nie posiadał jeszcze wiedzy jak sobie z nią poradzić. Gdy młody człowiek doznaje traumy w środowisku, w którym dorasta, w systemie rodzinnym to wtedy narkotyk jest świetnym lekiem na to co się wydarzyło.

Grzegorz Romanow, certyfikowany specjalista psychoterapii uzależnień w Zakładzie Lecznictwa Odwykowego w Pławniowicach

Grzegorz Romanow, certyfikowany specjalista psychoterapii uzależnień w Zakładzie Lecznictwa Odwykowego w Pławniowicach

– Gabor Mate w książce „Bliskie spotkania z uzależnieniem” mówi o tym, że sam narkotyk z nikogo nie zrobi narkomana. Podaje przykład amerykańskich żołnierzy, którzy podczas wojny w Wietnamie brali heroinę, amfetaminę i środki nasenne i tylko 20% powracających z frontu uzależniło się od nich. Czy rzeczywiście decydującym czynnikiem jest podatność na uzależnienia?

– Zgadzam się z nim, choć to przekaz mało profilaktyczny i wydaje mi się, że to co teraz powiem jest istotne w kontekście całej mojej wypowiedzi, a nie wyłącznie jednego pierwszego zdania. Sięgnięcie po alkohol lub narkotyk nie sprawi że się od niego od razu uzależnimy. Niemniej jednak to oczywiście ilość i częstotliwość może się do tego znacznie przyczynić. To, czy człowiek się od czegoś uzależnia, czy wpada przez alkohol, narkotyki czy inne środki odurzające w kłopoty życiowe i poważną chorobę zależy od trzech czynników: społecznego, psychologicznego i biologicznego. Rodzina, w której się dorasta, to jakie w niej panują warunki, atmosfera, jaki jest sposób komunikowania się i osiągania przyjemności może się wydatnie przyczynić do tego, czy będziemy mieć skłonność do uzależnia. Jeśli młody człowiek widzi, że jedynym sposobem na obniżenie napięcia po ciężkim dniu pracy jest dla ojca czteropak piwa, to sposób osiągania przyjemności którego uczy się od rodzica kojarzy z alkoholem. Ważna jest też szkoła, klasa, ulica, dzielnica, czy znajomi z pracy. Mieszkaniec malutkiej wsi trudniej uzależni się od kokainy, bo nie będzie miał tam dostępu do takiego narkotyku, ale uczeń dużej szkoły w dużym mieście będzie miał znacznie łatwiej. Drugim czynnikiem są uwarunkowania psychologiczne, bo każdy z nas jest inny. W tym przypadku narkotyk wypełnia nam brak lub nadmiar czegoś. No i czynnik biologiczny i tutaj jest niewesoło, bo badania mówią że 16 a nawet 20% ludzi na świecie rodzi się po prostu ze skłonnością do nałogów. I nie jest to tego rodzaju skłonność, że ja się rodzę i w genach mam alkoholizm, bo dziadek Władek był alkoholikiem i mnie się to uaktywni, jak zamoczę usta w piwie. To pewne predyspozycje do nałogów, na które najlepszym lekarstwem jest abstynencja.

– Mówi pan, że uzależnienie to choroba, ale dlaczego mamy pomagać komuś, kto na własne życzenie pakuje się w kłopoty?

– Dziękuję za to pytanie, bo myślę że o tym trzeba mówić głośno. Uzależnienie kwalifikuje się do grupy chorób i zaburzeń psychicznych i to jest fakt, z którym nie powinno się dyskutować. Oczywiście trudno odmówić logiki takiemu myśleniu, bo to naprawdę jednostkowe przypadki, że ktoś sięgnął po narkotyk, bo nie miał innego wyjścia, bo uzależnienie jest zawsze efektem naszych działań. Ja jednak patrzę na to w sposób bardziej złożony i mówiąc o chorobie widzę jej objawy i sposoby leczenia. Niestety, przeciętny człowiek myśli, że terapia polega na tym, że idzie się na spotkanie anonimowych uzależnionych i tam się o swoim problemie opowiada. Pragnę zaznaczyć, że dla niektórych ludzi taka forma pomocy jest ważna, a dla innych nie. W grupie samopomocowej nie ma terapeuty i nie ma głębokiej pracy nad różnymi psychologicznymi aspektami choroby, które w mojej ocenie są ważne i dopełniają proces leczenia nałogu. My realizujemy program 12-miesięcznej terapii dla osób uzależnionych od narkotyków i leczymy metodą tak zwanej społeczności terapeutycznej. To dość popularna metoda w ośrodkach leczenia uzależnień stacjonarnych, a my takim jesteśmy. Pacjent u nas mieszka 365 dni w roku 24 godziny na dobę i właściwie jest to taka trochę droga dojrzewania pod mikroskopem, w cieplarnianych warunkach. Człowiek uczy się dojrzałości od początku, od tego jak posprzątać wokół siebie, jak odzyskać kontrolę nad swoim organizmem który jest wyczerpany ale też jak budować prawidłowe relacje z bliskimi, bo po latach nadużywania narkotyków są one bardzo skomplikowane.

– Na czym polega praca z bliskimi uzależnionego?

– Mogą brać udział w kilkugodzinnych warsztatach, pomagających zrozumie problemy, z którymi borykają się ich dzieci, rodzeństwo, małżonkowie czy partnerzy. Dzięki temu zrozumieniu mogą przyjąć odpowiednią postawę, bo uzależnienie to nie jest choroba jednej osoby, choruje cała rodzina. Leczą się u nas przede wszystkim ludzie młodzi, często bez wykształcenia i bez doświadczenia pracy zawodowej. My ich tego wszystkiego musimy dopiero nauczyć, dlatego bardzo ważna jest w tym rola rodzica żeby dać im dorosnąć, żeby nie próbować na przykład po terapii zachęcać ich do powrotu do domu, gdzie wszystko będzie dobrze i gdzie będzie się im matkować. My nie namawiamy do zrywania relacji tylko do umożliwienia rozwinięcia skrzydeł. I to rozwinięcie skrzydeł wyróżnia Pławniowice na tle innych ośrodków w kraju, bo my po roku w ośrodku umożliwiamy drugi etap terapii. Jest to coś wyjątkowego, bo dysponujemy sześcioma mieszkaniami w Gliwicach, w których można zamieszkać po terapii na bardzo preferencyjnych warunkach, płacąc wyłącznie za media. Pomagamy też w znalezieniu pracy, w realizacji kursów zawodowych i rozpoczęciu życia na nowo. Oczywiście odbywa się to na pewnych zasadach, bo trzeba regularnie uczestniczyć w grupie wsparcia, pozostawać z nami w kontakcie, ale najważniejsze że wielu ludziom to się udaje. Jeżeli ktoś ma alternatywę powrotu do domu, do klatki, w której na drugim piętrze jest dealer, od którego kupował narkotyki, a na parterze jest sklep monopolowy, w którym codziennie kupował alkohol, to jest to dwa razy trudniejsze niż zacząć od nowa w nowym miejscu, w korzystnych i bezpiecznych warunkach.

– Jak się buduje więź między pacjentem a terapeutą?

– Właściwie praca terapeuty to tak naprawdę praca polegająca na umiejętnym byciu blisko. Terapeuta powinien być specjalistą od rozmawiania w określony sposób, nie od pouczania, nie od nauczania, nie od wychowywania tylko od bycia blisko w odpowiedni sposób. To nie jest proste, bo są osoby, które zniechęcają do siebie, są agresywne albo lekceważą mnie. Wiem, że to element ich walki. Staram się to rozumieć przez pryzmat tego, co każdy z nas wnosi do tej relacji. Jeżeli odczuwam niechęć w stosunku do kogoś, to być może to jest informacja, że on odczuwa niechęć do świata i to jest klucz do niego. W przypadku terapii w Pławniowicach podstawowym działaniem terapeutycznym jest terapia grupowa, czyli to, że człowiek mieszka pod jednym dachem z innymi uzależnionymi i to już ma wymiar leczący. Każdy pacjent ma też terapię indywidualną, a jeżeli wymaga tego jego stan, jest też konsultowany przez psychiatrę, który jest zatrudniony w ośrodku. U niektórych pacjentów terapia wspomagana jest farmakologią. Tak dzieje się w przypadku zaburzeń lękowych, szczególnie u osób, które nadużywały konopi. Nałóg to nie jest koniec świata, nałóg da się opanować, nałóg da się leczyć. Trzeba po prostu wybrać odpowiednią formę wsparcia, bo dla każdego ona jest inna. Trzeba próbować.

Publikacja dofinansowana ze środków Miasta Racibórz