Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Wójt Burek: Gmina mi nigdy życia nie uratowała. Robię to z czystej potrzeby serca, z pasji, a nie żeby jakoś przeżyć [WYWIAD]

02.04.2024 18:50 | 13 komentarzy | FK

Z Czesławem Burkiem - wójtem Lubomi rozmawiamy o historii, metodach pracy i funkcjonowaniu gminy. Podejmujemy też temat odzyskania 4 milionów złotych z WFOŚiGW.

Wójt Burek: Gmina mi nigdy życia nie uratowała. Robię to z czystej potrzeby serca, z pasji, a nie żeby jakoś przeżyć [WYWIAD]
Po 13 latach i 4 miesiącach i to po całych bojach sądowych gmina Lubomia odzyskała 4 mln złotych z WFOŚiGW.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

- Wróćmy może do historii. 23 lata pełni pan funkcję wójta Lubomi. W czym według pana obecny wójt Lubomi jest lepszy od kontrkandydata, bo i taki się pojawił po 22 latach w gminie?

- Najpierw zostałem radnym, a od 2001 roku jestem wójtem. W tamtych latach wójta wybierała rada. Najpierw kontrkandydatem była Krystyna Smuda, później w kolejnych wyborach w 2002 roku było 4 kandydatów tj. Krystyna Smuda, Krystyna Kuczera, Marian Świerczek i ja. Miałem 66 procent w pierwszej turze. Od roku 2002 aż do 2024 roku nie było kontrkandydata. Przyznam, że człowiek dziwnie się czuje, ma też obawy. Choć jak nie było nikogo, to był też plebiscyt, czy ktoś akceptuje moją osobę, czy też nie akceptuje. Mojego kontrkandydata trudno ocenić, bo nie chcę brudnej kampanii robić, ale do tej pory nie jest mi znany jego dorobek. Na większości komisji rady, gdzie toczą się zażarte dyskusje, go nie ma (24 nieobecności), na sesjach ma 23 nieobecności. Każdy ma prawo startować.

Główną moją wadą jest to, że jestem już dłuższy czas, bo prawie ćwierć wieku. Natomiast nie spuszczam z tonu. Gdybym się czuł wypalony lub nie miał pomysłów, to na pewno bym nie startował, bo mam co robić i gmina mi nigdy życia nie uratowała. Robię to z czystej potrzeby serca, z pasji, a nie żeby jakoś przeżyć.

- To jak to się stało, że zaczął pan działalność samorządową?

- W 1994 roku wybudowałem dom w Syryni, niedaleko mojej ojcowizny i przeprowadziłem się do tej miejscowości, po 8 latach przerwy. W 1998 roku przyszedł do mnie ówczesny sołtys Syryni Andrzej Pawełek i namawiał mnie do startu z jego listy do rady gminy. Byłem kiedyś działaczem sportowym, grałem w piłkę w klubie Naprzód Syrynia, byłem też jego prezesem. Powiedział mi też, że szukają kandydatów na wójta i najlepiej, aby to był prawnik. Ja na początku nie zgodziłem się. Był to komitet Naprzód Syrynia, a teraz się nazywa Naprzód Gmino. Nie zgodziłem się, żeby startować na wójta, ale otrzymałem najwięcej głosów jako radny. I tak to się zaczęło. W 1999 roku rada gminy wybierała zastępcę wójta. Nasz komitet chciał właśnie tego sołtysa, ale doszło do jakiegoś konfliktu i Syrynia sobie wewnętrznie ustaliła, że to ja mam być zastępcą wójta. Miałem wtedy dobrze prosperującą firmę, która działała od 10 lat i musiałem ją przekazać rodzinie. To była firma usługowo-medyczna. Po roku wójt zrezygnował i zostałem wybrany wójtem, głosami 11 do 8. Zrobiłem to z czystej potrzeby serca, widząc też to, że źle się tu działo. Na inwestycje nie było pieniędzy, rozpadały się budynki użyteczności publicznej, drogi w fatalnym stanie, np. w szkole w Syryni okna zabijano gwoździami, żeby nie wyleciały. Ja bardzo twardo stąpam po ziemi i jestem człowiekiem zdecydowanym, co powoduje, że czasem, jak mnie ktoś próbuje, że tak powiem opieprzyć, to odpalę. I to jest moja główna wada, że czasem „mom pysk”. Nie atakuję nigdy pierwszy, natomiast jak ktoś mnie zaczyna znieważać, obrażać, to niestety emocje czasem biorą górę. Właśnie to uważam za największą swoją wadę, że czasem wdam się w dyskusję i jak ktoś bardzo mija się z prawdą i zaczyna mocno podnosić głos ,to reaguję. Największą wadą to jest to, że co zaczynałem robić jakieś inwestycje, to zawsze miałem przeciwników np. robiąc kanalizację. Nawet przy przenosinach Nieboczów był protest.

- Przeniesienie wsi Nieboczowy to był chyba najciekawszy element w działalności wójta?

- Choć budowa Nieboczów jest wzorem przesiedlenia na skalę ogólnopolską, a Bank Światowy twierdzi, że na skalę światową, to miała wielu przeciwników w samych Nieboczowach i niestety wśród sąsiadów w Syryni. Jest tu w Gminie list pt. „Protestujemy przeciwko budowie kościoła i wsi”. Sąsiedzi protestowali, że stracą swoją tożsamość kulturową itd. Udało się wykonać tę inwestycję. 7 lat przekonywałem ludzi, 6 lat negocjowałem z Państwem. To mnie nauczyło twardej postawy i to jest też mój, że tak powiem minus, ale z drugiej strony gdyby nie ta twarda postawa, to nic by nie powstało. Przypochlebianie się na siłę, to nic nie da, nie pójdziemy inwestycyjnie do przodu, więc ja tu się bardziej czuję takim gospodarzem, menadżerem niż politykiem. Nie mam na uwadze tylko tego, że coś powstaje, ale też ,że mieszkańcy się do tego przekonają i polepszy się ich byt. Ale przyzwyczajenie to druga natura człowieka i początki inwestycji bywają trudne, np. oczyszczalnia ścieków w Nieboczowach w odległości ok. 200 metrów od zabudowań. Wielki protest , a dziś po 8 latach zapomnieliśmy, że istnieje. Wójt musi być odważny i myśleć o przyszłości gminy i jej mieszkańców, dlatego koniunkturalne poklepywanie mieszkańców, to droga donikąd. Można wygrać wybory i przegrać przyszłość gminy. Podobnie jest teraz w przypadku biogazowni, natomiast my cały czas rozmawiamy. Radni byli koło Opoczna w biogazowni, był też zaproszony komitet protestujący do Poznania, zaangażowany jest poważny ośrodek naukowy, czyli Poznański Uniwersytet Przyrodniczy. Zadanie jest takie, aby zmniejszyć nieprzyjemny zapach, który czasem obecnie jest, a wynika z tego, że jest gnojowica i obornik , które są wprawdzie nawozami, ale przeciętnemu człowiekowi śmierdzą.

- Która z partii jest bliższa wójtowi Lubomi? PiS, Platforma? I jakie jest środowisko kandydatów na radnych z pana komitetu?

- Całkowicie bezpartyjne i to jest moja zasada programowa. Co nie znaczy, że nie mam poglądów politycznych, ale nie stoję ściśle za jedną partią. Nie chcę przenosić tych konfliktów, które są na górze. Podobało mi się w PiS-ie to, że wieś została doceniona, dużo pieniędzy otrzymaliśmy z budżetu państwa. Nie podobało mi się to, że było łamanie praworządności, że było wchodzenie z butami w sprawy kobiece, sprawa przerywania ciąży itd. Jestem liberalno-lewicowy w tym względzie, ale nie jestem w żadnej partii. Nie ma partii krystalicznie czystej, partii diabłów i aniołów.

- Czyli nie mógłby pan być posłem?

- Jestem dość zdecydowany w poglądach i żadna dyscyplina partyjna mnie nie interesuje. Mam swój rozum i tak też robię tu w gminie. Zabezpieczam interesy mieszkańców i próbuję im te obawy rozwiać. Nie tylko przez moje przekonanie, ale też posiłkuję się tym, co mówią eksperci. Szukam mądrzejszych ode mnie, jeżeli moja wiedza w danym temacie jest niewystarczająca.

- Ostatnio odzyskaliście 4 mln z WFOŚiGW. To też była konsekwentna działalność....O co chodzi w tej sprawie?

- To jest dość prawniczy temat. Postaram się go uprościć. Chodzi o zwrot utraconych dochodów za grunty Skarbu Państwa, który jest zwolniony z podatku od nieruchomości. I my na tym tracimy. W związku z tym jest taki mechanizm odzyskania tych środków, zgodnie z ustawą o podatkach i opłatach lokalnych i rozporządzeniem ministra środowiska. My te sprawy mieliśmy od 2009 roku do 2015 roku. Wiele gmin tego nie wykryło. Na mocy tego rozporządzenia ministra, zwrotu tych utraconych dochodów podatkowych dokonują wojewódzkie fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej. Składa się wniosek za dany rok, trzeba podać ilość hektarów, stawkę podatku do 25 marca kolejnego roku. I problem jest taki, że na nasze wnioski WFOŚiGW w Katowicach nic nie odpowiedział i tutaj zaczął się problem. Pierwszy raz dostaliśmy pismo w kwietniu 2012 roku, a potem już dostaliśmy pismo 13 czerwca 2012 r. Na odpowiedź czekaliśmy dwa lata, trzy miesiące. Natomiast przepis jest taki, że wniosek składa się do 25 marca i do 15 kwietnia go sprawdzają, czy wszystko jest dobrze. I do końca maja powinni zapłacić. Nam zapłacili we wrześniu 2023 roku, czyli po 13 latach i 4 miesiącach i to po całych bojach sądowych, odwołaniach do wojewody, marszałka itd. Ostatecznie Wojewódzki Sąd Administracyjny oraz Naczelny Sąd Administracyjny przyznali nam rację. To jest przykład jakby to funkcjonowało, gdyby były tylko organy administracji, bez sądów. Dlatego te sądy są tak ważne, aby nie było nacisków politycznych i aby były niezawisłe.

- To ostatnie pytanie takie przyszłościowe. Co będzie się działo w następnych trzech latach w gminie Lubomia? Z czym się trzeba będzie zmierzyć?

- W Lubomi mamy plany, pierwsza sprawa to kontynuacja kanalizacji, zostało może do wykonania ok 1/5 inwestycji. Po wykonaniu kanalizacji robimy od razu wszystkie drogi. Druga sprawa to jest dokończenie modernizacji placówek oświatowych, została nam Szkoła Podstawowa w Lubomi. Będzie też żłobek w Bukowie, na piętrze w WDK. Sołectwo Lubomia czeka na gruntowną modernizację obiektu sportowego. Będzie remont obiektów zabytkowych, czyli kaplic w Bukowie i Lubomi. Planujemy zakupić wóz strażacki dla OSP Buków. Mamy pieniądze na wymianę całego oświetlenia ulicznego. Budujemy nowoczesne kotłownie w oparciu o pompy ciepła, gaz i fotowoltaikę. Liczymy też na pieniądze na budynki mieszkańców , aby zamontować odnawialne źródła energii. Będą też pewne zadania z powiatem, między innymi rondo na Buglowcu w Syryni, czyli skrzyżowanie ulicy Raciborskiej i Bukowskiej. Bardzo byśmy chcieli to zrobić. Tak że na kilkadziesiąt milionów złotych już te inwestycje są pewne. Gmina nie jest jakoś specjalnie bogata, ale udaje nam się przez dobre zarządzanie i dobrą współpracę z radą uzyskiwać takie efekty, które powodują, że od 10 lat jesteśmy w czołówce najbardziej inwestycyjnych gmin w Polsce w przeliczeniu na 1 mieszkańca, na Śląsku zaś przez 6 lat byliśmy na pierwszym miejscu.

Rozmawiał Fryderyk Kamczyk