ZGKiM w Pszowie triumfuje po apelacji w procesie o zwolnienie byłego zastępcy kierownika
Apelacja do wyroku w sprawie zwolnienia byłego zastępcy kierownika przebiegła korzystnie dla Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Pszowie. Sąd znacząco zmienił postanowienie pierwszej instancji.
ZGKiM w Pszowie triumfuje po apelacji w procesie o zwolnienie byłego zastępcy kierownika
Przypomnijmy, że zastępca kierownika ZGKiM w Pszowie Leszek Piątkowski został zwolniony dyscyplinarnie w lutym 2021 roku przez zaniedbanie obowiązków zawodowych, które kosztowało zakład ponad 20 tys. zł. O sprawie pisaliśmy TUTAJ >>>
Zwolniony zastępca kierownika skierował sprawę do sądu, walcząc o odszkodowanie. W odpowiedzi na pozew, sprawę również założył ZGKiM, walcząc z kolei o zwrot utraconych pieniędzy.
Zgodnie z wyrokiem Sądu Rejonowego w Jastrzębiu-Zdroju z 3 czerwca 2022 roku, sąd nakazał przywrócić do pracy Leszka Piątkowskiego w Zakładzie Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Pszowie na dotychczasowych warunkach. Ponadto zasądził 103.256,38 zł tytułem wynagrodzenia za czas pozostawania bez pracy, pod warunkiem podjęcia pracy po przywróceniu do pracy. Dodatkowo ustalił kwotę ostateczną, wynikającą z żądania zapłaty wynagrodzenia za czas pozostawania bez pracy - 5.163,00 zł. Zakład miał także zwrócić Leszkowi Piątkowskiemu 9.301,00 zł za koszty procesu, a z kolei Leszek Piątkowski miał zapłacić 2.700,00 zł dla ZGKiM tytułem zwrotu kosztów procesu. Z powództwa wzajemnego natomiast Leszek Piątkowski miał zwrócić na rzecz ZGKiM kwotę 20.750,00 zł tytułem odszkodowania za szkodę wyrządzoną w mieniu pracodawcy z ustawowymi odsetkami, a także koszty procesu w wysokości 3.738,00 zł.
Warto dodać, że kwota 20 750 zł to dokładnie tyle, ile ZGKiM musiał zapłacić Wodom Polskim za to, że właśnie Leszek Piątkowski nie dopilnował terminu złożenia wniosku o wydanie pozwolenia wodnoprawnego na odprowadzanie ścieków do potoku Jedłowickiego.
Od wyroku z czerwca 2022 roku obie strony sie odwołały. Efektem była apelacja przed Sądem Okręgowym w Rybniku, który zmienił werdykt pierwszej instancji, oddalając jednocześnie apelację Leszka Piątkowskiego, a także usuwając obowiązek przywrócenia go do pracy. Zamiast kwoty 103.256,38 zł nakazał wypłatę przez ZGKiM w Pszowie na rzecz Leszka Piątkowskiego kwoty 21.175,32 zł tytułem odszkodowania za niezgodne z prawem zwolnienie z pracy. Dodatkowo sąd zmienił wcześniejszy wyrok, zasądzając od Leszka Piątkowskiego na rzecz ZGKiM w Pszowie kwotę 6.570,00 zł tytułem zwrotu kosztów zastępstwa procesowego oraz 6.513,00 zł tytułem zwrotu kosztów postępowania apelacyjnego. ZGKiM musi natomiast zapłacić 1.059,00 zł tytułem opłaty sądowej.
Poprosiliśmy obie strony konfliktu o odniesienie się do wyroku sądu.
- Sąd drugiej instancji stwierdził w prawomocnym wyroku, że dyscyplinarne zwolnienie z pracy pana Leszka Piątkowskiego za rażące niedbalstwo było zasadne. Sąd potwierdził, że w wyniku jego zaniedbań ZGKiM w Pszowie poniósł realną szkodę finansową. Tym samym podjęta decyzja w tej sprawie okazała się słuszna - komentuje Grzegorz Lelek, kierownik Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Pszowie.
Leszek Piątkowski w odniesieniu do wyroku przesłał do naszej redakcji obszerne oświadczenie, jednocześnie zaznaczając złożenie skargi kasacyjnej do wyroku:
- Jestem osobą niepełnosprawną, poruszam się tylko na wózku, co dość utrudnia przemieszczanie się pomiędzy biurami zakładu i uniemożliwia poruszanie się w innych biurach, niż moje. Jako kierownik miałem tylko jedną pracownicę podwładną w całej administracji zakładu. W czasie, kiedy mieliśmy znaleźć firmę do przygotowania operatu wodnoprawnego i zgromadzić dla niej szereg niezbędnej dokumentacji, 3-ktrotnie zabierano mi pracownicę i dawano inną, która we wszystko od nowa musiała się wdrażać. A dokładnie w dniu, kiedy z kolejną dopiero co wyuczoną pracownicą mieliśmy zająć się sprawą przesunięto mi ją na inne stanowisko i na 41 dni zostawiono na nim wakat. Wiadomo było, że się nie wyrobimy. Zwłaszcza, że ja, będąc na wózku inwalidzkim, nie miałem dostępu do potrzebnej dokumentacji. Ale nawet kiedy już znaleźliśmy firmę, która zgodziła się taki operat wykonać, to kierownik zakładu nie pozwolił na przygotowanie dla niej zlecenia i polecił szukać innej pod pretekstem, że ta była zbyt droga.
Dzisiaj już wiem, że te wszystkie działania nie były przypadkowe. Sąd pierwszej instancji wydał wyrok przywracający mnie do pracy i nakazujący zapłatę za 1,5 roku pozostawania bez pracy w kwocie 103 tys. zł, a był to czerwiec 2022 roku. Teraz byłoby to wielokrotnie więcej. Sąd drugiej instancji zmienił jednak wyrok na jedynie 3-miesięczne odszkodowanie za niezgodne z prawem rozwiązanie umowy o pracę. Zadziwiające, bo pani sędzia zrobiła to bez żadnych nowych dowodów, nawet nie widząc świadków, w przeciwieństwie do sędziego z I instancji, który miał ze świadkami bezpośredni kontakt.
Co istotne, wydatkowanie środków publicznych wynikające z działania kierownika zakładu ze złamaniem prawa stanowią naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Burmistrz jest jego przełożonym i nie zgłosił tego faktu do Regionalnej Izby Obrachunkowej (choć jest taki obowiązek), ani nie zażądał pokrycia tej szkody od kierownika zakładu. Podobnie jak w przypadku realizacji wyroku Sądu Najwyższego, który 23 września 2023 r. wydał wyrok nakazujący ZGKiM wypłatę kilkudziesięciu tysięcy złotych byłej głównej księgowej. Tu również burmistrz powinien zażądać od kierownika co najmniej pokrycia szkody w postaci zwrotu kosztów procesu i odsetek za okres powyżej 3 lat i też tego nie zrobił. Dlaczego? Ona najpierw przegrała swoje sprawy w obu instancjach, więc i u mnie jeszcze wszystko może się zmienić, bo ja również złożyłem skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Tyle że kolejka na rozpatrzenie liczona jest w latach - pisze w swoim oświadczeniu Leszek Piątkowski.
Warto dodać, że w ZGKiM przeprowadzony został audyt dot. przekroczenia uprawnień przez byłego zastępcę kierownika zakładu, po którym prokuratura wszczęła postępowanie. Jednym z jego wątków jest przyznanie premii przez zastępcę kierownika sobie samemu. Sprawa jest w toku.
Komentarze
6 komentarzy
Nie on pierwszy zasłania się wózkiem, kiedy trzeba odpowiadać za szkody, wyrządzone podatnikom. Po Warszawie za to łatwo było nim jeździć i lżyć Państwo.
Jeżeli swoją niepełnosprawnością zasłania się że nie może wykonywać swoich obowiązków jako pracownik to należy się zastanowić kto dopuścił taką osobę do pracy. Albo ktoś może pracować albo nie może i niepełnosprawność nie ma tu żadnego znaczenia.
wszyscy, którzy mają jakikolwiek udział w spuszczaniu ścieków do potoku powinni siedzieć bez możliwości jakichkolwiek odstępstw od kary więzienia - najlepiej do Raciborza żeby największe szuje co tam siedzą odpowiednio się nimi zajęli, ale jak to powiedział pewien Pan - "pozwól Polakowi rządzić a zniszczy się sam" niestety sprawdza się to w 100% na każdym szczeblu naszych władz
Jeździ na wózku i ma problemy z poruszaniem się ale do Warszawy jechać na obchody dnia Niepodległości w kartonowym czołgu i robienie z siebie idioty to nie miał problemu.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Oczyszczalnia w Pszowie to typowy absurd całej tej miejscowości. Oczyszczalnia powstała tylko jako miejsce ulokowania ciepłych posadek .Przecież wystarczyło poprowadzić rurociąg wzdłuż potoku jedłownickiego i przyłączyć się do kanalizacji w radlinie2(bagienko,okolice ronda).Chyba to rozwiązanie jest logiczne z punktu gospodarności i zdrowego rozsądku.Jak można podłączyć oczyszczalnie do cieku wodnego(potok jedłownicki) który ma 1m. szerokości,a przepływ wody bardzo ograniczony.Jedynie w Pszowie takie rozwiązania są możliwe,bo przecież nawet tam budują wieże widokową w dolinie(były szyb Jan).