Matka chorej Natalii: namawiali mnie na eutanazję. Póki żyję, będę walczyć o życie córki
Ciało drży, usta wydają krzyk. Padają niecenzuralne słowa. Choroba córki Ewy Rudzińskiej postępuje. To zespół Tourette’a w najgorszej postaci, do tego męcząca dziecko padaczka. Dziewczyna traci przytomność, ma zwyrodnienia zwojów podstawowych i artefakty w mózgu. - Z niektórymi objawami wygraliśmy, z innymi wciąż walczymy - mówi jej mama.
Kłopoty są z przełykaniem, oddychaniem, kontrolą potrzeb fizjologicznych. - Dziecko leży, nie dowidzi - słyszymy.
Raciborzanka Natalia przeszła już kilka operacji, w tym również na otwartym mózgu. Kolejne trudne zabiegi - jeszcze przed nią. Koszty leczenia przerastają możliwości finansowe jej mamy.
- Póki żyję, nie oddam ją do hospicjum. Słyszałam już „dobre rady”, żeby poddać dziecko eutanazji. Każdy rodzic chce ratować, nie zabijać. Jest ciężko, ja do wszystkiego jestem sama. To opieka przez całą dobę. Błagam o choćby najmniejszą wpłatę, każda nam pomoże - przekazuje kobieta.
Więcej szczegółów pod tym adresem: