Sobota, 28 grudnia 2024

imieniny: Teofili, Godzisława, Antoniego

RSS

Jest dużo dzieci, które nie potrafią rzucać kostką [WYWIAD]

14.01.2024 16:00 | 0 komentarzy | FK

O wspólnym graniu, planszówkach, hobby i zachęcaniu dzieci i dorosłych aby porzucili telefon i wspólnie usiedli do zabawy rozmawiamy z Magdą Latosińską, która od wielu lat stara się popularyzować gry na różnego rodzaju spotkaniach.

Jest dużo dzieci, które nie potrafią rzucać kostką [WYWIAD]
- Generalnie warto grać w gry planszowe, obojętnie jakie one są, dlatego, że zbliżają one rodzinę, zbliżają dzieci do rodziców. Nasze pociechy potrzebują zainteresowania, więc zamiast siedzieć z nimi i oglądać seriale w telewizji warto usiąść wspólnie przy stole w towarzystwie planszówki, w międzyczasie porozmawiać i po prostu spędzić ze sobą czas - mówi Magda Latosińska.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

- Co takiego ciekawego jest w grach planszowych? Dlaczego pani się tym zainteresowała?

- Gry przede wszystkim zbliżają. To jedna z form spędzania wolnego czasu inna niż telefon czy komputer. Gry pozwalają poznać nowe osoby, miło spędzić czas, oderwać się od codzienności, pozwalają też zapomnieć o różnych troskach i problemach życia codziennego.

- Jakie to są konkretnie gry, którymi pani się zajmuje?

- Ta forma spędzania wolnego czasu przechodzi teraz swój renesans. Naprawdę każdy w planszówkach może znaleźć coś dla siebie. Są gry karciane, logiczne, strategiczne,dla dzieci oraz kooperacyjne. Jest ich cała masa i tak jak już mówiłam, każdy może wybrać coś co mu najbardziej odpowiada. To już nie jest tylko tradycyjny Chińczyk i Monopol czy Eurobiznes, w które się kiedyś grało. Aktualnie na rynku znajdziemy nowoczesne gry planszowe. Na moich spotkaniach można je poznać i pozwolić sobie na wsiąknięcie w to hobby.

- Ale do starych gier typu Eurobiznes też warto wracać..

- Generalnie warto grać w gry planszowe, obojętnie jakie one są, dlatego, że zbliżają one rodzinę, zbliżają dzieci do rodziców. Nasze pociechy potrzebują zainteresowania, więc zamiast siedzieć z nimi i oglądać seriale w telewizji warto usiąść wspólnie przy stole w towarzystwie planszówki, w międzyczasie porozmawiać i po prostu spędzić ze sobą czas.

- Rozumiem, że taka rozrywka rozwija człowieka intelektualnie...

- Tak, umysłowo jak najbardziej, uczy myślenia strategicznego, logicznego oraz kreatywności, uczy współdziałania w grupie, bo jest dużo gier, które wymagają od nas grania razem. Gracz musi być cierpliwy i czekać na swoja kolejkę, a przegrywanie to również wielka umiejętność, która wcale nie jest taka prosta. Trzeba się czasem pogodzić, że ktoś był lepszy, innym razem gra daje poczucie małego zwycięstwa i satysfakcji z wygranej. Takie spotkania pokazują, że są też ciekawsze rzeczy niż telefon i telewizja.

- Czy wybór danej gry zależy np. od cech charakteru?

- Dla każdego dobra będzie inna. Nie jest tak, że jedna gra odpowiada wszystkim. Jeżeli ktoś nie lubi czuć presji czasu, to nie będzie wybierał takich, w których jest właśnie układanie, rozwiązywanie zagadek na czas. Są osoby, które lubią grać w gry w samotności. Dla nich też są specjalnie stworzone, typu smart games,czyli łamigłówki dla jednej osoby. Niektórzy też lubią grać wspólnie i wtedy wybierają gry kooperacyjne. Inni z kolei lubią wszelakie logiczne układanki, czy gry słowne i dla takich osób też znajdzie się odpowiednia pula gier. To często osoby, które mają predyspozycje by bawić się w tworzenie nowych wyrazów, opowiadać różne historyjki czy rozwiązywać zagadki logiczne.

- To jak wygląda taka gra słowna?

- Polega ona na tym, że na przykład wykładamy kartę, na karcie mamy literkę albo jakieś hasło i należy wymyślić słowo zgodne z tym hasłem na odpowiednią literkę, która wyszła właśnie w kartach. Można też wymyślać jak najwięcej wyrazów na konkretną kategorie. Gier słownych jest cały wachlarz, do wyboru, do koloru. Nie mogę tutaj wymienić nazw, ale jest ich naprawdę bardzo dużo. Można przyjść na takie spotkanie i przekonać się samemu(śmiech).

- Jak wyglądają spotkania, które pani prowadzi? W co gracie?

- Na spotkanie może przyjść każdy, spotkania są generalnie darmowe. Może w nich uczestniczyć zarówno osoba dorosła, jak i dziecko czy nastolatek. Można przyjść też tylko pooglądać. Ja tłumaczę zasady gier, które przynoszę, a mam całą pulę do wyboru. Ludzie przychodzą, wybierają sobie w co chcą zagrać, siadają do stolika, a ja tłumaczę, albo siadam i przez jakiś czas gram razem z nimi, aby zrobić krótkie wprowadzenie. Później gra toczy się dalej,aż do momentu podliczania punktów.

- W których miejscach można panią spotkać? Gdzie można przyjść?

- Organizuje spotkania raz w miesiącu w Miejskiej i Powiatowej bibliotece publicznej w Wodzisławiu Śląskim. Od grudnia prowadzę również spotkania w ośrodku kultury w Czyżowicach. Te spotkania również będą się tam odbywać raz w miesiącu. Jestem jednak otwarta na inne propozycje. Jeżeli ktoś miałby ochotę zorganizować takie spotkanie,to bardzo chętnie się tym zajmę. Mam bardzo dużo gier w swojej kolekcji, więc jest w czym wybierać.

- Przychodzą na spotkania dzieci, które nigdy nie grały?

- Jest mnóstwo takich dzieci!

- To jak ich zachęcić? Jak pani to robi?

- Przede wszystkim dzieci nie wolno z grami zostawić samych. Trzeba z nimi usiąść, wytłumaczyć na spokojnie, cierpliwie. Dzieci to jest taka grupa, która na samym początku potrzebuje bardzo dużo uwagi, więc zazwyczaj ktoś musi z dorosłych usiąść i zagrać do końca, aż dokładnie daną grę poznają. Później z biegiem czasu okazuje się najczęściej, że te, które na początku były „zielone” w tym temacie, same biorą gry, same czytają instrukcję i same tłumaczą innym jak grać.

- Jakie są trudności społeczne u dzieci w sensie grania. Teraz wiadomo, że jest dużo elektroniki. Za czasów naszej młodości nie było tego. Jaki to wszystko ma wpływ? Czy trzeba im tłumaczyć coś co dla nas jak byliśmy dziećmi było czymś normalnym?

- Jest duża grupa dzieci, która na przykład nie wie, jak rzucać kostką i to dla nas może wydawać się dziwne. Czasem nie rozumieją, że trzeba poczekać na swoją kolej. Nie mówię już o tym, że nie potrafią przegrywać, ale to wydaje mi się jest naturalne. Dla nas dorosłych to oczywiste, że w grach trzeba przestrzegać reguł, natomiast dzieci często chcą je naginać. O ile w niektórych da się niektóre zasady dopasować do poziomu dziecka, to inne wymagają, by ściśle się ich trzymać, a dzieci niekoniecznie chcą ich zawsze przestrzegać.

- A czy dużo dzieci się zniechęca na pierwszy spotkaniu i nie podejmuje działań w tym kierunku?

- W dużej mierze zależy to od rodzica. Jeśli rodzic denerwuje się przy grze, jest zniecierpliwiony i sam się zniechęca, jest duże prawdopodobieństwo, że dziecko więcej nie usiądzie do planszówki. Warto dziecku pomagać, ale nie wyręczać go w podejmowaniu decyzji.

Generalnie jednak jeśli młody gracz przyjdzie na spotkanie, zawsze wspólnie wybieramy coś co mu się spodoba i wtedy do mnie wraca.

- To jak długo według pani powinna trwać taka gra np. dla dziesięciolatka, który zaczyna przygodę? Czy z pani doświadczenia to ma znaczenie?

- To ma bardzo duże znaczenie, bo dzieci początkujące nie dadzą rady skupić się na grze dwugodzinnej. Dla dziesięciolatka to powinien być czas maksymalnie pół godziny. Jeżeli to jest piętnastolatek, który przyszedł pierwszy raz, to też nie da rady wytrzymać więcej niż 30 - 40 minut.

- Mówimy oczywiście o świeżakach planszówkowych. Im bardziej „ograny” jest uczestnik, tym dłuższą i bardziej skomplikowaną grę możemy zaproponować.

- Muszą one być proste do wytłumaczenia, tak aby dana osoba nie zniechęciła się po pierwszej rozgrywce. Dlatego ja w swojej kolekcji klubowej mam właśnie takie gry, które są mniej skomplikowane i szybkie. Zazwyczaj właśnie te zabieram na spotkania. Są łatwe do tłumaczenia, co jest dobre gdyż na spotkaniu, które trwa dwie godziny jest możliwość poznać jak najwięcej gier i wybrać sobie coś dla siebie.

- To jak długo według pani powinna trwać taka gra np. dla dziesięciolatka, który zaczyna przygodę? Czy z pani doświadczenia to ma znaczenie?

- To ma bardzo duże znaczenie, bo dzieci początkujące nie dadzą rady skupić się na grze dwugodzinnej. Dla dziesięciolatka to powinien być czas maksymalnie pół godziny. Jeżeli to jest piętnastolatek, który przyszedł pierwszy raz, to też nie da rady wytrzymać więcej niż 30 - 40 minut. Mówimy oczywiście o świeżakach planszówkowych. Im bardziej „ograny” jest uczestnik, tym dłuższą i bardziej skomplikowaną grę możemy zaproponować.

Muszą one być proste do wytłumaczenia, tak aby dana osoba nie zniechęciła się po pierwszej rozgrywce. Dlatego ja w swojej kolekcji klubowej mam właśnie takie gry, które są mniej skomplikowane i szybkie. Zazwyczaj właśnie te zabieram na spotkania. Są łatwe do tłumaczenia, co jest dobre gdyż na spotkaniu, które trwa dwie godziny jest możliwość poznać jak najwięcej gier i wybrać sobie coś dla siebie.

- Dużo dzieci uczestniczy regularnie w spotkaniach?

- Jest taka grupa dzieci, które przychodzą regularnie. Myślę, że stanowią gdzieś 50 procent . Ale to tak jak mówiłam, zależy od rodziców. Jeżeli kontynuują to w domu i dzieci widzą, że rodzice też są zaangażowani, to dzieci przyjdą na spotkanie nawet same.

- To jakie by pani dała rady dla rodziców, którzy chcą zachęcić dziecko do takiej aktywności?

- Dzieci potrzebują obecności dorosłych. Dużo rodziców chce kupić dziecku jakąś planszówkę i zostawić go z nią samego, podobnie z telefonem czy telewizorem. Jeżeli tak się dzieje, to jest ono zniechęcone i do grania już prawdopodobnie nie wróci. Dziecku trzeba poświęcić czas, usiąść z nim na spokojnie i bez nerwów! Trzeba poświęcić czas by mu wszystko wytłumaczyć, aż „zaskoczy”, zrozumie te zasady i potem po prostu pokazać, że to jest fajna rozrywka. Jeżeli w czasie grania z dziećmi, dorosły będzie siedział przy telefonie, odbierał wiadomości, albo patrzył w telewizor, to niestety, ale to nie zaskoczy.

- Mówimy o dzieciach, a jak zachęcić nas wszystkich do grania? Starsi umieją rzucać kostką.....ale może zamiast siedzenia w sieci spotkać się i zagrać?

- Z nimi jest już gorzej, bo wiadomo, że dorośli już mają jakieś tam swoje inne zainteresowania. Przede wszystkim trzeba wybrać odpowiednią grę i tak samo jak w przypadku dzieci, jeżeli posadzimy dorosłego do nieodpowiedniej planszówki, to wtedy on też się zniechęci, uzna że to jest bezsensowne, nie będzie rozumiał zasad i więcej nie przyjdzie. Zaczynamy od najprostszych gier i stopniowo zwiększamy trudność oraz czas rozgrywki. Wiadomo, że są tacy którzy się nie wciągną i wtedy na siłę ich nie przyciągniemy. Jest jednak dużo osób, które grają, o czym świadczą konwenty planszówkowe, które się odbywają np. w Warszawie czy katowickim Spodku.

- Pani powiedziała z punktu widzenia instruktora, ale ja mówię o takiej sytuacji, że spotkaliśmy się w gronie rodzinnym, przejrzeliśmy już prawie cały internet (śmiech). To już wszystko jest nudne, może zagrać w jakąś grę...Od czego zacząć?

Wśród dorosłych zaczynamy zazwyczaj od wersji imprezowych, aby rozruszać troszeczkę to towarzystwo i przy których można się trochę pośmiać. Jest dużo ludzi, którzy do tej pory nie grali, a w dojrzałym wieku przekonali się, że istnieją nowoczesne i bardzo ciekawe gry planszowe. Oczywiście najbardziej zachęcam, aby szukać w okolicy spotkań z planszówkami, bo to najprostszy sposób na udaną i świetną zabawę.

- Jak zrodziła się u pani pasja do gier planszowych?

- Od kilku lat prowadzę klub gier planszowych. Zaczynałam w Szkole Sportowej w Radlinie. Do tej pory spotkania odbywały się w wodzisławskiej bibliotece, ale bardzo chętnie rozszerzę swoją działalność o ościenne miasta i domy kultury. Moja pasja zaczęła się około 8-9 lat temu kiedy szukałam jakichś zajęć dla swoich własnych dzieci, ponieważ nie chciały one bawić się tradycyjnymi zabawkami, polubiły natomiast inną formę zabawy, którą im zaoferowałam. Później postanowiłam to hobby rozprzestrzenić tak, aby jak najwięcej osób zarazić tą pasją. Uważam, że naprawdę warto się tym zajmować.

- Jeżeli chodzi o gry, to chyba jakiś czas była pewna stagnacja w tym obszarze. Myśli pani, że ludzie zaczną odkrywać piękno takiej formy spędzania wolnego czasu?

- Nie powiedziałabym, że to była stagnacja, osoby które faktycznie w te gry planszowe się wciągnęły, już od dobrych piętnastu lat, a może i dłużej, zaangażowane są w tą działalność nadal.

- Czyli jest grupa, która od wielu lat gra. A czy są osoby nowe?

- Tak, jest ich coraz więcej, przychodzą na takie spotkania po raz pierwszy i już zostają. Ludzie boją się czasem takich spotkań. Obawiają się, że nie będą znali zasad, że nikt im tam nie pomoże, że nie będą mieli też z kim grać. Trzeba się przełamać, czasem ci, którzy na początku się bali, teraz chodzą regularnie, kupują gry, grają w domu, zachęcają swoich znajomych do grania.

Od lewej: Aleksandra Wieczorek, Marzena Widenka, Magda Latosińska i Helena Latosińska podczas wspólnego grania. Fot. Fryderyk Kamczyk

Od lewej: Aleksandra Wieczorek, Marzena Widenka, Magda Latosińska i Helena Latosińska podczas wspólnego grania. Fot. Fryderyk Kamczyk

- Proszę powiedzieć coś o kosztach, jak to wygląda od strony finansowej?

- Są gry, które można kupić w granicach 40 - 50 zł, a są gry, które kosztują po 200, 300 zł. Tacy, którzy zaczynają, nie będą inwestować w drogie. W wielu sklepach internetowych można kupić gry tańsze, które naprawdę są warte zainteresowania.

- Czy w kwestii o, której mowa w ostatnim czasie może występować jakiś progres?

- Zdecydowanie tak, już się to dzieje, ludzie zaczynają się przekonywać, że gry planszowe to nie tylko rozrywka dla dzieci. Na moje spotkania przychodzi właśnie coraz więcej zainteresowanych, którzy chcą spędzić wolny czas w nieco inny sposób.

- Jeśli chodzi o frekwencję to ile uczestników bywa na takim spotkaniu?

- W sumie to około 15 osób, są to czasem całe rodziny i na takich zajęciach klubowych stawiam na gry, w które mogą grać wszyscy razem, dają one okazję by łączyć pokolenia. Zabawa z dzieckiem to nie tylko lalki i klocki, ale można także w inny sposób spędzić czas ze swoim potomstwem.

- Czy pora roku wpływa w jakiś sposób na frekwencję?

- Dla prawdziwych pasjonatów pora roku ani aura nie ma znaczenia, natomiast jeśli chodzi o takie zajęcia klubowe to wiadomo, że wakacje to jest taki okres, w którym ludzie wybierają spacer, rower, wycieczki w góry. Pomimo to jednak, również przychodzą na spotkania. Jeśli chodzi o czas wakacji to można wykorzystać czas wolny i zamiast patrzeć jak się grilluje kiełbaska, w tym samym czasie zagrać w coś ze znajomymi. Jest ogromna ilość gier w małych pudełkach, które da się włożyć do kieszeni i zabrać ze sobą na wycieczkę w góry czy na plażę . Podczas odpoczynku, gdzieś w schronisku można taką grę rozłożyć i świetnie się bawić. Ja na przykład przed wyjazdem nad morze zawsze jako pierwszą ładuję do samochodu torbę z planszówkami, jest to mój niezbędnik (śmiech).

- Czego się życzy graczom?

- Graczom życzy się szczęścia w kartach i niekoniecznie samych wysokich wyników na kostkach, bo czasem są gry, w których małe wyniki są potrzebne żeby wygrać. Serdecznie zapraszam również na spotkania organizowane przeze mnie, do zobaczenia!