To już cztery lata od wybuchu bomby w Kuźni Raciborskiej
Wskutek wybuchu dwóch saperów zginęło na miejscu, a trzeci zmarł w szpitalu. Mijają właśnie cztery lata od wielkiej tragedii, do której doszło w kuźniańskich lasach.
8 października 2019 roku saperzy z patrolu rozminowania 6 Batalionu Powietrznodesantowego z Gliwic (pot. spadochroniarze) otrzymali zgłoszenie o pociskach artyleryjskich znalezionych w lesie koło Kuźni Raciborskiej. Kiedy żołnierze próbowali je unieszkodliwić, doszło do wybuchu. W wyniku eksplozji dwóch mężczyzn zginęło na miejscu, kolejny zmarł w szpitalu, a trzej pozostali zostali ranni.
O tragedii pamiętają w gminie, gdzie na Pomniku Zwycięstwa zawieszono tablicę. Umieszczono ją obok tej, która przypomina o ogromnym pożarze, który w 1992 roku nawiedził Kuźnię Raciborską. W taki sposób oddano hołd st. chor. sztab. Dawidowi Tokarskiemu, kpr. Krzysztofowi Chlewickiemu oraz kpr. Adamowi Olszówce z patrolu rozminowania 6 Batalionu Powietrznodesantowego z Gliwic. Na tablicy oprócz imion i nazwisk poległych napisano także słowa Tadeusza Kościuszki: "Żadna bitwa, a zawżdy wojna odbyć bez saperów się nie może. A gdy pokój nastanie, oni ciągle w walce są".
O tragedii sprzed czterech lat przypomina Ochotnicza Straż Pożarna w Kuźni Raciborskiej na swojej facebookowej stronie. - 8 października 2019 roku było pochmurno. Był wtorek. W największym zakładzie w Kuźni Raciborskiej prace powoli kończyła pierwsza zmiana, kiedy nad miastem rozległ się huk potężnego wybuchu. Była dokładnie godzina 13.40. Nic nie zapowiadało tragedii, jaka rozegrała się w pobliskim lesie. W czasie wykonywania obowiązków służbowych przez patrol saperski z Gliwic doszło do niekontrolowanego wybuchu pocisków z II wojny światowej. Przed godziną 14.00 ciszę przerwały syreny na strażackich remizach. Wtedy można było przypuszczać, że stało się coś złego - wspominają strażacy.
Na miejsce tragedii docierają pierwsze jednostki: OSP Kuźnia Raciborska, OSP Siedliska, OSP Nędza, OSP Ruda Kozielska. Sytuacja, którą zastają na miejscu, jest trudna do opisania. - Nikt na to nie był przygotowany. Na miejscu pomocy poszkodowanym żołnierzom udzielali policjanci, którzy zabezpieczali prace saperskie. Na miejsce docierają kolejne jednostki, karetki. W powietrzu słychać silniki śmigłowców ratunkowych. Trwa walka o życie ocalałych z wybuchu saperów. W tej chwili i w tym momencie nikt nie zastanawiał się, czy gdzieś nie leżą jeszcze niewybuchy, najważniejsze było ratowanie życia poszkodowanych - przytaczają strażacy we wpisie zamieszczonym w mediach społecznościowych.
I jak podkreślają w jednostce, dziś, czyli po czterech latach, tamten obraz jest wciąż żywy w pamięci tych, którzy brali udział w akcji ratunkowej. Strażacy tradycyjnie udali się na miejsce tragedii, aby przy krzyżu i pamiątkowej tablicy oddać hołd saperom. Druhom towarzyszył wiceburmistrz Wojciech Gdesz.
O tragedii przypomina także 6 Batalion Powietrznodesantowy, relacjonując w mediach społecznościowych, że w lasach Kuźni Raciborskiej oraz pod tablicą pamięci na Placu Zwycięstwa, dowódca 6 Batalionu Powietrznodesantowego wraz z rodzinami poległych saperów, władzami samorządowymi, przedstawicielem fundacji „Salut” oraz gliwickimi spadochroniarzami złożył kwiaty i zapalił znicz ku czci i pamięci poległych żołnierzy. - Kwiaty symbolizują pamięć, szacunek i wdzięczność za poświęcenie poległych saperów - podkreślono.
Po złożeniu kwiatów odbyła się chwila ciszy, następnie została odmówiona modlitwa przez ks. kan. płk. Krzysztofa Smolenia. - W trakcie uroczystości dowódca wygłosił krótkie przemówienie, podkreślając poświęcenie saperów w służbie dla Ojczyzny. Wyraził również wdzięczność za ich ofiarność oraz zapewnił, że ich pamięć będzie trwać i zostanie przekazana kolejnym pokoleniom - czytamy w relacji zamieszczonej w mediach społecznościowych przez 6 Batalion Powietrznodesantowy w Gliwicach.
Ludzie:
Wojciech Gdesz
Burmistrz Kuźni Raciborskiej