- Jastrzębie-Zdrój
- Rybnik
- Żory
- Gorzyce
- Olza
- Powiat raciborski
- Powiat rybnicki
- Powiat wodzisławski
- Wiadomości
- AgroNowiny
- Nie przegap
- Rolnictwo
Z wodą mamy mnóstwo kłopotów, a moglibyśmy mieć same korzyści
Intensywne opady deszczu wypłukują uprawy i powodują lokalne powodzie. Po nich przychodzi susza, która pogłębia problemy w rolnictwie. Tymczasem prawidłowa gospodarka wodami chroni przed podtopieniami i zapewnia darmową wodę do podlewania upraw w czasie suszy. Ma to bezpośredni związek z tzw. małą retencją, która oznacza zyski nie tylko dla środowiska i klimatu, ale również wymierne korzyści dla mieszkańców.
Opłaca się być samowystarczalnym
- Posiadam na terenie swojej nieruchomości małe zbiorniki do magazynowania wód opadowych. Mogę powiedzieć, że jestem samowystarczalny, jeśli chodzi o zapotrzebowanie na wodę do utrzymania ogrodu warzywnego i ozdobnego. W końcowym rozrachunku retencja przynosi zyski oszczędzając jednocześnie energię i wodę sieciową. Wprowadzajmy tego typu rozwiązania, bo to nasza przyszłość - mówi sołtys Olzy Józef Sosnecki.
Nasz rozmówca zauważa, że mała retencja znakomicie sprawdza się w rolnictwie, sadownictwie i ogrodnictwie, przynosząc konkretne zyski finansowane. Zyski biorą się przede wszystkim z oszczędności w korzystaniu z wód sieciowych. Zgromadzoną w czasie roztopów czy opadów wodę można później wykorzystać do podlewania podczas suszy, co przekłada się również na wzrost plonów. Małą retencją powinni zainteresować się nie tylko zawodowi rolnicy, sadownicy czy ogrodnicy, ale też mieszkańcy posiadający domy z ogrodami czy działkowcy.
Nie trudno sobie wyobrazić jakie spustoszenie w uprawach może powodować zjawisko nadmiaru wody, które wynika wielokrotnie z częstych w ostatnim czasie, oraz bardzo intensywnych opadów występujących w krótkim czasie na danym terenie. Odwrotnym zjawiskiem jest susza, która także powoduje potężne straty.
"Moda na beton" to droga donikąd
Niestety problem właściwego gospodarowania wodami nie istnieje w powszechnej świadomości. Skutkuje to działalnością, która tylko pogłębia problem gospodarowania wodami. - W tej chwili mamy modę na betonowe place. Betonowane są dziesiątki metrów na działkach prywatnych. Betonowe kostki nie przyjmują wody, więc musi ona spływać niżej. Kilkadziesiąt lat temu woda naturalnie wsiąkała w ziemię i nie było problemu. Teraz spływa do sąsiada niżej, aż dopływa do miejsca, które jest położone najniżej na danym terenie i tworzy się rozlewisko - mówi Nowinom Zygmunt Migas, kierownik Związku Spółek Wodnych Melioracyjnych w Wodzisławiu Śląskim.
Ponadto zdarza się, że mieszkańcy świadomie lub nieświadomie niszczą takie urządzenia jak dreny, których sieć powstała w naszym regionie jeszcze przed I wojną światową. Obecnie dokonuje się przekształcenia działek rolniczych na budowlane, zapominając o systemie drenów ułożonych w ziemi.
- Osoba kupuje działkę i buduje dom przerywając cały układ drenów, które tam występują i są z sobą połączone. Po wybudowaniu domu następuje zalanie piwnic i sąsiadów, którzy mają działki wyżej. Spowodowane jest to przerwaniem ciągów drenarskich. Ludzie nie mają świadomości, że cały region, w tym pola uprawne, są "zadrenowane" – dodaje Migas.
Zobacz również:
Na końcu Polski koniec świata. Wielka woda zatopiła maleńkie Owsiszcze
Zniszczone podwórka, woda w piwnicach i domach, ulice w błocie. Oto krajobraz po nawałnicy w gminie Lubomia
Jak nie susza... to powódź
Z problemem nadmiaru lub niedoboru wód rokrocznie borykają się rolnicy. Brak wody skutkuje nieurodzajem. Plony są bardzo małe albo nie ma ich wcale. Spustoszenie w uprawach powodują również bardzo intensywne opady, które coraz częściej nawiedzają nasz region. Zjawisko można wiązać ze zmianami w klimacie, a nieprawidłowe gospodarowanie wodami przez ludzi tylko pogłębia ten problem.
- Susza w rolnictwie zawsze się pojawiała i to zjawisko ciągle będzie występować, dlatego uważam, że powinniśmy zastanowić się, jak wykorzystać naturalne zbiorniki i te, które powstały wskutek ingerencji człowieka i służą do magazynowania zasobów wodnych, po to, aby przeciwdziałać temu zjawisku. Powinniśmy również iść w kierunku budowania nowych, ale przede wszystkim w przekształcania już istniejących w jeszcze bardziej efektywne, tworząc małą retencję. Spełnia ona podwójne znaczenie. Służy temu między innemu prawidłowa gospodarka wodna, która polega na odpowiednim utrzymaniu rowów melioracyjnych i innych urządzeń służących przepustowości – mówi Józef Sosnecki.
Zobacz również:
- Uprawy spłynęły z wodą. Nawałnica wyrządziła ogromne straty na roli
- Rolnicy winni powodzi? „Wcale nam nie zależy, by uprawy spłynęły na ulice”
Wtóruje mu Zygmunt Migas. - W ostatnich latach na naszym terenie pojawiły się bardzo intensywne opady deszczu. Takie zjawiska nie występowały tutaj wcześniej. To pokazuje, jak ważna jest prawidłowa polityka, która musi być prowadzona zarówno w obszarze wodno-melioracyjnym, jak i rolnym. Wszyscy musimy zdać sobie sprawę z tej sytuacji – mówi Zygmunt Migas.
W ostatnich latach zmieniła się również struktura rolnictwa w naszym regionie, co nie pozostaje bez wpływu na przyjmowanie wody przez glebę. - Kiedyś rolnictwo w naszym regionie dotyczyło takich upraw jak pszenica, żyto, ziemniaki. Dziś mamy do czynienia głównie z kukurydzą. Część pól jest zalesianych. Zmiany te powodują i mają bezpośredni wpływ na wsiąkanie wody w glebę. Ziemia jest twarda, krople spływają np. po uprawianej kukurydzy i woda płynie dalej zalewając tereny położone niżej. Wcześniejsze rolnictwo powodowało, że woda pozostawała na polu i była naturalnym nawodnieniem. Kiedy pojawiło się słońce, gleba ciągle była nawodniona, co miało bezpośredni wpływ na jakość upraw. Dziś woda spływa i po kilku słonecznych dniach już mamy suszę – mówi Zygmunt Migas.
Markety nie produkują wody, musimy o nią dbać
Prawidłowo zorganizowany i utrzymany system ochrony przeciwpowodziowej oraz małej retencji to korzyści dla klimatu, rolników i mieszkańców.
- Obawiam się, że jeżeli nie będziemy działać w tym kierunku, to skutki mogą katastrofalne. Ucierpi na tym przede wszystkim rolnictwo, ucierpimy my, jako mieszkańcy, bo musimy sobie zdawać sprawę, że markety nie produkują wody. Kiedyś te zasoby wodne mogą się skończyć i wtedy będzie poważny problem - twierdzi sołtys Józef Sosnecki.
Józef Sosnecki podkreśla, że zbiorniki małej retencji spełniają podwójne znaczenie. W przypadku powodzi gromadzą wodę i chronią budynki mieszkalne oraz pola uprawne, zaś w przypadku suszy są to zbiorniki z wodą, które można wykorzystać do nawadniania. - Doskonałym przykładem są tereny niziny nadodrzańskiej, a w szczególności miejscowość Olza, która na swym terenie posiada sieć rowów, kanałów tworzących małą retencję, a zatem należy to wykorzystać. Jest to bardzo ważne – kończy Józef Sosnecki.
(fk) (ż)
Komentarze
4 komentarze
Place przed domem wyłożone kostką i woda bez przeszkód płynie do środka .... czego nie rozumiecie
a rowy jak za komuny lub Hitlera kopiecie ? A sadzicie brzozy ( wypija 200 l / dobę ) ? Jak nie to wiecie czym w co się pocałować !
A pamietam że była już pani senator tą sprawą się zajmowała ? Jak się zajęła skoro temat dalej jest?
dodać trzeba że kiedyś było we wsi dużo rolników i każdy miał pole po 2 lub 3 do 5 ha i były miedze które dzieliły poszczególne plony od siebie i hamowały gwałtowny spływ po ulewach teraz jeden pampoń mo 5 ha i więcej kukurydzy bez miedzy lekko górka i problem gwarantowany i po tymacie