Wtorek, 24 grudnia 2024

imieniny: Adama, Ewy, Zenobiusza

RSS

Muzykoterapia w "Nad Rudą". Andrzej Biliński wystąpił w Kuźni Raciborskiej

21.08.2023 17:10 | 0 komentarzy | bart

Kompozycje własne, aranżacje popularnych utworów oraz klasyka znalazły się w recitalu Andrzeja Bilińskiego, finalisty programu "The Voice Senior", który w piątek, 18 sierpnia wystąpił w kawiarni-restauracji "Nad Rudą" w Kuźni Raciborskiej.

Muzykoterapia w "Nad Rudą". Andrzej Biliński wystąpił w Kuźni Raciborskiej
Pochodzący z Budzisk Andrzej Biliński z muzyką zaznajomiony jest od dziecka. Po zakończeniu pracy zawodowej i przejściu na emeryturę, poświęcił się jej całkowicie
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Z muzyką od dziecka

Zamiłowanie do muzyki Andrzej Biliński wyniósł z domu rodzinnego. Graniem na różnych instrumentach parał się już jego ojciec Antoni, który pełnił funkcję kierownika szkoły podstawowej w Budziskach (gm. Kuźnia Raciborska). To tam powstał m.in. zespół "Kosy". - W szkole w Budziskach istniały dwa zespoły: jeden mandolinistów, drugi taneczno-śpiewaczy i pamiętam, że jako mały chłopaczek w trzeciej albo drugiej klasie podstawówki w obu uczestniczyłem tańcząc i śpiewając - mówi Andrzej Biliński. - Jednak gra na mandolinie, a później na skrzypcach nie do końca mnie pociągała, więc wziąłem gitarę, w której się po prostu zakochałem - dodaje.

Kończąc podstawówkę (która wówczas liczyła siedem klas, a nie osiem jak dziś - dop. red.) grał wraz z bratem przeboje, które akurat były na topie, m.in. Czerwonych Gitar. Muzykowanie nabrało tempa w szkole ponadpodstawowej. - Ja uczęszczałem do liceum, brat do technikum, do którego chodził również Krzysiek Szlapański, przejawiający zamiłowanie do perkusji. Tak stworzyliśmy trio, startując w różnych przeglądach. Graliśmy w "Strzesze" "fajfy" i to z czasem stało się poniekąd moim drugim zawodem, dlatego że w 1969 r. zweryfikowaliśmy się jako zespół mogący zarabiać pieniądze. Od tej pory beatowa formacja "Kosy" miała już na terenie Raciborszczyzny wzięcie - opowiada artysta.

Koncertu zatytułowanemu "Muzykoterapia" wysłuchało około 50 osób

Koncertu zatytułowanemu "Muzykoterapia" wysłuchało około 50 osób

Zespół - jak zaznacza A. Biliński - przygrywał na zabawach młodzieżowych, weselach itp. - Trwało to z pewnymi przerwami mniej więcej do początku lat 80., kiedy to brat wyjechał do Niemiec, a czasy były takie, że nie do końca można było swobodnie grać. Zespół w sumie się rozpadł, a ja związałem się z grupą działającą w domu kultury "Chemik" w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie od pewnego czasu mieszkałem - mówi nam Andrzej Biliński.

Od zespołu do kabaretu

Jednym z instruktorów w "Chemiku" był wówczas Leon Płachta - muzyk, puzonista i aranżer, dzięki któremu pan Andrzej podciągnął się muzycznie. - Skończył akademię muzyczną, posiadał dużą wiedzę i wiedział, jak pomóc - podkreśla nasz rozmówca, który pracując wtedy w technikum chemicznym w Sławięcicach, prowadził tam zespół wokalny. - Następnie dostałem angaż w Państwowym Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Kuźni Raciborskiej, gdzie wraz z Zygmuntem Zipplem, Zagdańskimi i Iwańczukami zrobiliśmy Kabaret Repeto 2, montując parę fajnych programów. Pojechaliśmy nawet na Ogólnopolski Przegląd Kabaretów Nauczycielskich do Przemyśla, skąd wyjechaliśmy z pierwszym miejscem, a nagrodą były dwutygodniowe wczasy w Szczecinie - opowiada Andrzej Biliński.

Krótko po tym nasz rozmówca ponownie zmienił pracę i przeprowadził się do Kudowy-Zdroju, gdzie mieszka do dziś. Pracując w tamtejszym sanatorium, prowadził zajęcia muzyczne i terapeutyczne. - Była to swojego rodzaju muzykoterapia i taki też tytuł nadałem dzisiejszemu recitalowi - mówi pan Andrzej.

Andrzej Biliński nieraz w bardzo dowcipny sposób komentował okoliczności powstania niektórych utworów

Andrzej Biliński nieraz w bardzo dowcipny sposób komentował okoliczności powstania niektórych utworów

"The Voice Senior"

Poza graniem dla kuracjuszy, Andrzej Biliński od 17 lat związany jest z zespołem BandaLula, grającym muzykę cygańską i węgierską oraz klasykę. Tak to granie zaprowadziło naszego rozmówcę do popularnego telewizyjnego programu.

Do udziału pana Andrzeja namówił brat. - Powiedział: "Słuchaj, jesteś w Kudowie lokalnym idolem, bo tu Cię wszyscy znają, ale w skali kraju jest inaczej, więc dobrze byłoby, gdybyś się pokazał na szerszym forum". Przyznam, że nie za bardzo byłem entuzjastą tego pomysłu, ale ostatecznie wysłałem zgłoszenie - mówi muzyk.

Utworów, które mogliśmy usłyszeć w programie, pan Andrzej jednak nie wybrał sam. Pierwszym zadaniem było wytypowanie 30 piosenek, z których komisja wybierze kilka do zaśpiewania w trakcie realizacji programu. Wśród wielu wysłanych tytułów znalazły się arie operowe, piosenki Andrzeja Zauchy oraz jeden standard jazzowy. Jednym słowem, nie były to proste kompozycje. - Ostatecznie przydzielono mi bardzo trudne utwory, które nie są w takim programie chodliwe i melodyjne*. Ale jak mnie już zaszufladkowali, że jestem takim jazzmanem z trochę ambitniejszym repertuarem, to ciągnęli to do końca - zaznacza Andrzej Biliński.

Nie jestem celebrytą

Odsłaniając kulisy programu, A. Biliński wyraził pewne rozczarowanie programem. - Generalnie, nie było w nim specjalnego napięcia. Pojawiało się ono jedynie w chwili, gdy fotele się odwracały, bo występując nie było się pewnym, czy jury go zaakceptuje - mówi nasz rozmówca. - Dopiero, gdy Alicja Majewska wskazała na mnie, to - jak to mówią - kamień spadł z serca. Wtedy dało się odczuć ten element napięcia. Ogólnie - kontynuuje pan Andrzej - nie cierpię takiego współzawodnictwa, bo to wszystko jest niewymierne. Ja zaśpiewam jakąś piosenkę rewelacyjnie, która się nie spodoba i mnie odrzucą. Koniec końców do finału dotarłem, gdyż w ocenie jurorów byłem najlepszy, ale zwycięzcę wybierają już widzowie.

Julian Zieliński - właściciel lokalu gastronomicznego "Nad Rudą" zapewnił, że nie był to ostatni występ A. Bilińskiego w Kuźni

Julian Zieliński - właściciel lokalu gastronomicznego "Nad Rudą" zapewnił, że nie był to ostatni występ A. Bilińskiego w Kuźni

Od czasu występu w programie życie Andrzeja Bilińskiego niewiele się zmieniło. - Jestem co prawda trochę bardziej rozpoznawalny, ale celebrytą nie jestem, gdyż telewizyjny epizod trwał bardzo krótko. Pojawiłem się później raz jeszcze w teleturnieju "Jaka to melodia", gdzie też znalazłem się w finale. Wygrał go Krzysztof Prusik, czyli zwycięzca "The Voice Senior". W ten sposób pojawiłem się parę razy w telewizji - podsumowuje swój udział w programie były mieszkaniec Budzisk.

Powrót do Kuźni

Piątkową "Muzykoterapię" otworzył utwór zatytułowany "Amazing Grace". Pieśń ta - jak zaznaczył A. Biliński - wykonywania jest w bardzo podniosłych uroczystościach w USA, podczas gdy u nas znana jest z tego, że często wykonuje się ją na... uroczystościach pogrzebowych. Kolejnymi kompozycjami była m.in. aria toreadora z opery "Carmen" Georgesa Bizeta, "Zosia i ułani", "Addio pomidory" czy "W Polskę idziemy" z repertuaru Kabaretu Starszych Panów (ten ostatni wykonywany był również przez Kabaret Dudek - dop. red.). W programie pierwszej części znalazł się też utwór pt. "Trwoga" wykonywany przez Zbigniewa Wodeckiego (utwór proroczy, jak określił go sam Biliński) oraz piosenki nagrane wspólnie z Zygmuntem Zipplem: "Frankenstein" i "Zacier". Przed przerwą artysta zaśpiewał także utwór, który otworzył mu drogę do "The Voice Senior", czyli "Wymyśliłem ciebie". Publiczność mogła również usłyszeć takie kompozycje, jak "Sweet Home Chicago", "Cisza jak ta", "You are so beatuiful" i "Bądź moim natchnieniem". Ostatnim utworem zaprezentowanym przed przerwą był "Zabiorę cię Magdaleno" zespołu Vox, który zadedykował zmarłemu podczas realizacji programu Witoldowi Pasztowi.

Ukłony pod adresem Andrzeja Bilińskiego w imieniu całej publiczności złożył Jan Kluska

Ukłony pod adresem Andrzeja Bilińskiego w imieniu całej publiczności złożył Jan Kluska

Część druga występu obfitowała z kolei w utwory, mające odniesienia do osobistych przeżyć. Publiczność usłyszała więc "Z lat dziecięcych", będący wierszem Bolesława Leśmiana, "Wszystko albo nic", "Jabłka kradzione", "Dream A Little Dream Of Me" wykonywanym niegdyś przez grupę "The Mamas & The Papas", a wykorzystanym w filmie "Francuski pocałunek", "Byłaś serca biciem", czy "Without you". Jak zaznaczył Andrzej Biliński, po przejściu na emeryturę, całkowicie poświęcił się muzyce, znajdując w tym swoją drogę. Na potwierdzenie tych słów, wykonał utwór "My way" Franka Sinatry. Blisko trzygodzinny (z przerwą) recital zakończyły piosenki-kołysanki, jak "Mruczanka blues" czy "Dobranoc" z Kabaretu Starszych Panów. Piosenką wieńczącą "Muzykoterapię" był utwór "Pomóżcie żyć jesieni", do którego słowa napisał obecny na sali Jan Kluska, a muzykę skomponował Zygmunt Zippel.

Trzy godziny i szacun dla publiczności

- Pan Andrzej nas dziś zaczarował - powiedział po wybrzmieniu ostatniego akordu Julian Zieliński. - Siedzieliście Państwo trzy godziny, co się rzadko zdarza. Różne tu były występy, różni artyści, ale trzy godzinki żeby wytrzymać z krótką przerwą, to szacun dla publiczności - dodał szef lokalu "Nad Rudą". Zwracając się z kolei do artysty, powiedział: - To był kawał fajnej muzyki i kawał fajnego wieczoru w Twoim wykonaniu. Fajnie, że mieszkańcy Kuźni i okolicznych miejscowości dopisali, mimo że upał na dworze. To nie są dobre warunki zarówno do śpiewania, jak i do chodzenia na koncert, zwłaszcza w lokalach zamkniętych.

Muzykowi podziękował również Jan Kluska: - To było wspaniałe spotkanie z poetą, kompozytorem, piosenkarzem, a także z kabareciarzem, gdyż to też oddzielna gałąź twórczości. Wreszcie - to było spotkanie z przedstawicielem wielkiej muzyki, bo i ze śpiewakiem operowym, a także finalistą konkursu telewizyjnego. To na pewno było wydarzenie nie tylko roku, nie tylko dla Kuźni i nie tylko dla gminy, a może nawet dla powiatu. Myślę, że zaniesiemy to twórcom odpowiedzialnym za życie kulturalne, żeby tego typu wydarzenia - a mamy takich ludzi - pokazywać częściej. Dziękujemy Andrzeju, działaj dalej - podsumował recital mieszkaniec Kuźni Raciborskiej.

Bartosz Kozina

* Przypomnijmy, że na etapie "przesłuchań w ciemno" A. Biliński wykonał utwór "Wymyśliłem ciebie" A. Zauchy, w półfinale "Cisza jak ta" Budki Suflera, a w finale "Jednego serca" Czesława Niemena.