Gasi pożary i oddaje szpik
Starszy ogniomistrz Rafał Obara pracuje w komendzie powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Wodzisławiu Śląskim, ale jego poczucie służenia innym nie ogranicza się jedynie do działań ratowniczo-gaśniczych. Od wielu lat jest bowiem dawcą szpiku.
Strażacy mają największe zaufanie społeczeństwa. Trudno się temu dziwić, gdyż często ich zaangażowanie wykracza poza ramy służbowe. Część z nich dodatkowo zajmuje się działalnością społeczną w ochotniczych strażach pożarnych, inni kończą specjalistyczne studia, aby lepiej wykonywać swój "zawód", jeszcze inni oddają krew. Nasz bohater jednak poszedł trochę inną drogą, został bowiem dawcą szpiku i w ten sposób również ratuje życie, oddając dosłownie część samego siebie.
- Cała historia zaczęła się dobre 15 lat temu, kiedy podczas zakupów w jednym z hipermarketów była prowadzona akcja rejestracji do bazy danych DKMS. Spontanicznie, nawet zbytnio nie myśląc, po krótkiej rozmowie z osobami prowadzącymi akcję dołączyłem do grona potencjalnych dawców komórek macierzystych. Z nadzieją, że mimo wszystko mój genetyczny bliźniak nigdy nie będzie potrzebował mojej pomocy – mówi Rafał Obara.
Przekazanie szpiku może w życiu dawcy nigdy nie nastąpić. Jest się jednak w systemie, którego celem jest pomoc drugiemu człowiekowi.
- Pamiętam jak przez cały ten okres kilkukrotnie fundacja DKMS listownie prosiła mnie o aktualizację moich danych, w danym momencie patrzyłem na to troszkę z przymrużeniem oka, jednak za każdym razem potwierdzałem kontakt do mnie. Jak się później okazało słusznie – dodaje pan Obara.
„Bliźniak genetyczny” potrzebował szpiku
Sytuacja jednak potoczyła się zupełnie inaczej, gdyż genetyczny bliźniak niestety zachorował i potrzebował jego pomocy. Fundacja odezwała się, aby potwierdzić czy pan Rafał dalej wyraża taką chęć.
- Na początku lutego 2021 roku, kiedy na wyświetlaczu mojego telefonu pojawiła się nazwa połączenia przychodzącego w tytule DKMS, nawet przez chwilę nie pomyślałem, że w tym momencie odnalazł się przysłowiowy mój genetyczny brat bliźniak i potrzebuje pomocy. Podczas rozmowy jedno z pierwszych pytań dotyczyło tego czy podtrzymuję swoją chęć oddania komórek macierzystych? Oczywiście odpowiedz mogła być tylko jedna – twierdząca – wspomina Obara.
Od tego momentu został uruchomiony pewien system złożony z konkretnych procedur. Dawca musi być zdrowy, dlatego konieczne jest wykonanie szeregu badań. Musi też się liczyć, że w pewnym okresie - kilka tygodni przed oddaniem szpiku, zaistnieje konieczność aby lepiej o siebie dbał. Nawet wizyta u dentysty będzie musiała być konsultowana z lekarzami. Samo zaś pobranie może być wykonane na dwa różne sposoby.
- Istnieją dwie różne metody pobrania krwiotwórczych komórek macierzystych: pobranie komórek macierzystych z krwi obwodowej oraz pobranie szpiku z talerza kości biodrowej. Rejestrując się jako potencjalny Dawca szpiku, należy być przygotowanym i wyrażać zgodę na oddanie krwiotwórczych komórek macierzystych zarówno z krwi obwodowej, jak i z talerza kości biodrowej. Jeśli Dawca bardzo nalega na inną niż ustalona przez Ośrodek Transplantacyjny metodę pobrania, to bierze się ją pod uwagę i rozważa pod kątem bezpieczeństwa dla pacjenta. Może być to powodem dyskwalifikacji dawcy lub wyboru innego, alternatywnego dawcy, jeśli taki istnieje – informuje Fundacja DKMS na swojej stronie internetowej.
- Bardzo dokładnie z wszystkimi szczegółami została mi przedstawiona cała procedura przed pobraniem. Ewentualne oddanie komórek macierzystych łączyło się z koniecznością potwierdzenia zgodności genetycznej oraz brakiem przeciwwskazań do pobrania. Pierwsze badanie, pobranie krwi odbyło się w miejscowej placówce, oczywiście wszystko umówione i zorganizowane przez fundację. Nastąpiła chwila oczekiwania i zniecierpliwienia na wyniki, niepewności czy aby faktycznie wystąpi zgodność genetyczna i nie będzie przeciwwskazań do pobrania. Po około miesiącu okazało się, że jest pełna zgodność i mogę być dawcą – dodaje strażak.
Wspominając tamte wydarzenia pan Rafał podkreśla, że musiał zmierzyć się z wieloma sytuacjami, które miały wpływ również na jego stan psychiczny. Ciągle jednak towarzyszyła mu myśl, że gdzieś na świecie żyje człowiek, który może nie poradzić sobie bez niego.
- Pan Kamil mój „opiekun” z fundacji przedstawił mi dalszy ciąg procedury pobrania. Termin badania wstępnego już w klinice został ustalony na połowę kwietnia, o ile nie będzie żadnych przeciwwskazań medycznych, oddanie krwiotwórczych komórek macierzystych odbyło się pod koniec kwietnia. Samo badanie kwalifikacyjne odbyło się bardzo szybko i sprawnie. Nie sądziłem, że będzie tak szczegółowe i dokładne, ale dzięki niemu miałem możliwość dogłębnego „prześwietlenia” swojego stanu zdrowia. Zaraz po badaniu dostałem instrukcję, jak powinienem przygotować się do pobrania, zostałem również przeszkolony, jak samodzielnie zaaplikować sobie zastrzyki z czynnikiem wzrostu, który miał pobudzić mój organizm do większej produkcji komórek macierzystych. Nie będę ukrywał, że moje samopoczucie po aplikacji tych zastrzyków pogorszyło się, jednak myśl o tym, że mogę komuś pomoc i ktoś czeka na moją pomoc była silniejsza niż chwilowe złe samopoczucie. W całej procedurze przed, jak i po pobraniu czułem duże wsparcie i pomoc ze strony Fundacji DKMS – stwierdza ogniomistrz.
Nadszedł czas pobrania komórek macierzystych
Wreszcie została podana data kiedy nastąpi oddanie szpiku. Wcześniej przez kilka tygodni pan Rafał musiał żyć zgodnie z wytycznymi fundacji. Nie narażać siebie i swojego organizmu na urazy, zadrapania czy kontakt z jakimś ciałem obcym, który mógłby pogorszyć jego stan zdrowia lub wywołać trwałą przeszkodę w donacji. Biorąc pod uwagę "zawód" pana Rafała. gdzie nie trudno o wypadek czy uraz, było to wyzwanie. Udało się jednak i przez ten okres przejść. Samo pobieranie komórek macierzystych odbywało z krwi obwodowej.
- Nadszedł ten oczekiwany dzień pod koniec kwietnia. Sam proces pobrania trwał kilka godzin, był bezbolesny i przebiegał w fantastycznej atmosferze, wśród innych dawców i pań pielęgniarek, które jak tylko mogły, służyły nam pomocą. Po pobraniu skontaktował się ze mną mój koordynator z fundacji, dziękując za oddanie komórek i pomoc (jak się okazało obywatelowi Francji, panu w średnim wieku), niestety tylko takie informacje mogłem uzyskać o moim genetycznym bracie bliźniaku, ze względu na regulacje prawne jakie występują w kraju biorcy. Jednocześnie pan Kamil poinformował mnie (a w zasadzie zapytał) czy w razie potrzeby cała procedurę będziemy mogli powtórzyć? Rzecz jasna zgodziłem się – mówi Rafał Obara.
Konieczność dodatkowego pobrania
- W ciągu roku od pobrania kilkukrotnie byłem poproszony przez fundacje o badanie kontrolne sprawdzające mój stan zdrowia. Gdy po roku otrzymałem wiadomość z fundacji myślałem, że będzie ona dotyczyła stanu zdrowia mojego „brata”, niestety jak się okazało była to prośba od kliniki biorcy o oddanie dodatkowo limfocytów, by poprawić jego odporność. Procedura wyglądała bardzo podobnie jak za pierwszym razem, jednakże bez konieczności już tak szczegółowych badań i zastrzyków z czynnikiem wzrostu – wspomina pan Rafał.
Strażacy oddają szpik
Rafał Obara to nie jedyny strażak z wodzisławskiej komendy, który jest zarejstrowany jako dawca szpiku.
- Nie byłem jednak pierwszy w naszej, wodzisławskiej komendzie, który otrzymał tytuł Zasłużonego Dawcy Przeszczepu. Tutaj muszę wspomnieć o Waldku, który wiele lat wcześniej przeszedł cała procedurę donacji. Jeden z naszych kolegów jest właśnie w trakcie badań zgodności genetycznej i wierzę, że w niedługim czasie dołączy do grupy Faktycznych Dawców Przeszczepu. Jeżeli jesteś zdrowy i czujesz chęć pomocy innym - nie wahaj się i dołącz do potencjalnych dawców w fundacji DKMS, to nic nie kosztuje, a daje mnóstwo satysfakcji i radości z pomagania innym - mówi Obara.
A co z "bliźniakiem"? Czy wiadomo kim jest?
Przepisy nie pozwalają na wymianę informacji na temat tożsamości dawcy oraz biorcy, choć po wielu latach można w niektórych krajach "dojść" do tego, kim jest genetyczny brat. W czasie kiedy trwa cała procedura nie jest to możliwe z wielu powodów, także związanych z bezpieczeństwem samego dawcy. Może się bowiem okazać, że osobą potrzebującą pomocy i mającą zgodność będzie nasz sąsiad, który zacznie nachodzić dawcę i wtrącać się w jego styl życia wiedząc, że za chwilę otrzyma część jego organizmu.
- Jakiś miesiąc temu dostałem informację z Fundacji, że mój „genetyczny brat bliźniak” żyje, ale ze względu na ograniczenia prawne nic więcej nie mogą napisać. Żyj długo i szczęśliwie bracie
– kończy pan Obara.
Jak informuje Fundacja DKMS, w Polsce jest 1 800 000 dawców zarejestrowanych, zaś liczba faktycznych dawców wynosi 11 500. Sama fundacja działa w Polsce od 2008 roku, jako niezależna organizacja non-profit posiadająca status Organizacji Pożytku Publicznego oraz Ośrodka Dawców Szpiku w oparciu o decyzję Ministra Zdrowia.
Fryderyk Kamczyk