Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

05.07.2023 07:00 | 12 komentarzy | FK

O łowiectwie, myśliwych, zwierzętach, ekosystemie i historii Koła Łowieckiego Lis w Pszowie rozmawiamy z prezesem Henrykiem Helioszem, który od dziecka jest związany z łowiectwem.

Celem łowiectwa jest równowaga w przyrodzie [WYWIAD]
Henryk Heliosz - Prezes Koła Łowieckiego Lis w Pszowie, kontynuuje rodzinne tradycje. Fot. Fryderyk Kamczyk
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

- Jak to się stało, że został pan myśliwym?

- W 1956 roku mój ojciec został myśliwym w kole łowieckim w Lubomi. Gdy miałem 7 lat byłem pierwszy raz na polowaniu, było to polowanie na kuropatwy z psem. Później zajmowałem się naganką, dokarmiałem zwierzynę, budowałem ambony, paśniki itd. W ten sposób wdrażałem się w działalność koła łowieckiego. W tym okresie polowania dotyczyły kuropatw, bażantów, saren (kilka sztuki rocznie).

- Kiedy pan już został prawdziwym myśliwym?

- Prawdziwym myśliwym zostałem 50 lat temu, czyli dokładnie 1973 roku. Po 5 latach zostałem wybrany do zarządu koła. Przez 45 lat pracuję społecznie, teraz już jako prezes. Zostałem wybrany prezesem w 2005 roku.

- Niech pan wyjaśni jak wygląda funkcjonowanie samego koła. Kim jest sekretarz, łowczy itd.

- Łowczym koła jest kolega, który ustala plany hodowlane. Każde koło ma taki plan, który opiniują gminy i zatwierdza nadleśnictwo. Zajmuje się wydawaniem decyzji o odstrzałach. Opracowuje kalendarz polowań zbiorowych. Jest stosowna instrukcja, według której łowczy działa. Sekretarz to wiadomo, zajmuje się sprawami związanymi z dokumentacją. Skarbnik zajmuje się finansami. Nasze koło liczy 25 członków, w tym jedna kobieta. Mamy też jednego rezydenta. To jest członek koła, który płaci składki, ale nie posiada jeszcze w kole pełnych praw wyborczych. Każde koło ma osobowość prawną i składa się z myśliwych. Kołami kieruje zarząd okręgowy, a zarządami okręgowymi zarząd krajowy. Działamy tak jak się działa w stowarzyszeniu. Raz w roku mamy walne zebranie. Co pięć lat jest zebranie sprawozdawczo-wyborcze, na którym wybieramy zarząd i komisję rewizyjną oraz jednego delegata na zjazd.

- Jaki zasięg ma wasze koło?

- Jest to rejon od Rzuchowa (ulica Raciborska) aż pod Rybnik, od Rybnika granicą jest ulica Wodzisławska i biegnie ona do Wodzisławia. Nasza granica biegnie również przez Kokoszyce, Syrynię, las w Pszowie. My również jako koło dzierżawimy 3 hektary pola uprawnego, na których uprawiamy odpowiednie rośliny jak kukurydza, proso czy pszenica. Służy nam to do dokarmiania zwierząt.

Każde koło ma swój obwód (rejon łowiecki). Nasz obwód jest wielki, ale jest jednym z najgorszych w kraju, składa się z części obszarów pięciu miast - czyli Rybnika, Wodzisławia Śląskiego, Radlina, Rydułtów i Pszowa oraz skrawków dwóch gmin, to jest Kornowaca i Lubomii. Działamy na obszarze, który składa się z 7500 hektarów. Na tym obszarze tylko 1/3 powierzchni jest terenem zdatnym do polowania. Na terenach tych możemy polować 150 m od domów a na terenach zurbanizowanych żyją także zwierzęta takie jak dziki, które wychodzą na resztki terenów i robią szkody. W tym miejscu zaznaczę, że są też przypadki, że zwierzęta domowe jak koty i psy również atakują dziką zwierzynę. Mamy taki przypadek w Rzuchowie, gdzie wolno biegające psy zagryzają sarny. Nie potrafimy ustalić, czyje to zwierzęta.

- W tym roku obchodzimy 100-lecie Polskiego Związku Łowieckiego. Jak wyglądała historia łowiectwa w Polsce?

- Łowiectwo w Polsce powstało jako gałąź gospodarki narodowej. Najpierw działały towarzystwa łowieckie. W 1923 roku te towarzystwa działające wcześniej na terenie Polski pod zaborami połączyły się i powstał centralny związek stowarzyszeń łowieckich. Podczas okupacji niemieckiej PZŁ zostało zdelegalizowane. Rada Łowiecka działała w konspiracji. Łowiectwo reaktywowało się w 1944 roku. Później myśliwi wynajmowali tereny od gmin i tak właśnie powstały koła, w tym i nasze koło. Mieliśmy wynajęte od gmin tereny, które później stały się obwodami. W 1950 roku powstało nasze koło, które w 2000 roku zmieniło nazwę na Lis w Pszowie.

- Co trzeba zrobić, aby zostać myśliwym?

- Trzeba napisać wniosek do koła o przyjęcie na staż, przez rok należy zapoznawać się z łowiectwem i przyjrzeć się, jak to wygląda. Trzeba posiadać obywatelstwo polskie. Po roku robi się kurs i przystępuje się do egzaminu. W skład komisji egzaminacyjnej wchodzą członkowie zarządu okręgowego PZŁ, przedstawiciele policji, weterynarii itd. Potem kandydat może zostać członkiem koła, rezydentem lub być członkiem niestowarzyszonym.

- Jakie są koszty zakupy broni oraz innego sprzętu?

- Od 250 złotych za jakąś używaną do plus nieskończoności. Górnej granicy nie ma.

- Dziś słyszymy różne zarzuty dotyczące myśliwych. Jak pan to skomentuje?

- W każdej społeczności jest powiedzmy, 15 procent ludzi bardzo wybitnych, 70 procent normalnych, a 15 procent takich, których nie powinno tam być. Tak jest wśród myśliwych, nauczycieli, dziennikarzy itd. Czarne owce są wszędzie. Zarzuty myśliwym przeważnie stawiają ludzie, którzy nie mają wiedzy o łowiectwie i jego celach.

- To czym jest według pana łowiectwo?

- Łowiectwo to jest część gospodarki narodowej i mało kto o tym wie. Człowiek zmienia środowisko a łowiectwo ma prostować zmiany w przyrodzie związane z nimi. Łowiectwo dzisiejsze nie jest związane z pozyskaniem zwierzyny, ale z utrzymaniem proporcji w przyrodzie. My mamy tak gospodarować, żeby ta równowaga w przyrodzie była.

Niestety przepisy zabraniają żeby tę równowagę uzyskać. Przykładem jest obecność wilków. Kiedyś w całej Polsce było 200, teraz jest 3000 wilków. Pamiętajmy, że taki wilk musi spożyć codziennie 5 kg mięsa z sarny, dzika, jelenia itd. Wilki atakują też zwierzęta domowe takie jak psy i hodowlane jak: owce czy krowy. Niestety, jak zabraknie pożywienia w lesie, a wilki dalej będą się rozmnażać, to dojdzie do tragedii i ataków na ludzi, które już się spotyka.

Kolejna sprawa to dziki i lisy. Jest bardzo duży wysyp tej zwierzyny. Problem lisi rozpoczął się w latach 90 - tych, kiedy walcząc ze wścieklizną, która dziesiątkowała lisy, wprowadzono szczepienia zrzucane z samolotów. W naszym kole od roku 1994 roku wzrost pozyskanych lisów był od 6 do 120 sztuk w związku z tym zwierzyna drobna jak zające i kuropatwy miała duży problem. W tym czasie nasze koło przestało polować na zające i kuropatwy. Te zwierzęta zostały zdziesiątkowane przez lisy i inne zwierzęta drapieżne, niektóre z nich były pod ochroną.

- Rozumiem, że dalej jest problem z zającami i kuropatwami. Czemu nie ma tej zwierzyny?

- Jest to związane z tym, że nasze rolnictwo zmieniło się radykalnie. Zmieniła się całkowicie struktura płodów. Ludzie nie prowadzą hodowli krów, owiec, kóz, koni. Wszystkie te osoby, którą prowadziły taką hodowlę, potrzebowały siana, buraków, ziemniaków. Dzikie zwierzęta również korzystały z tych upraw. Teraz jednak to się zmieniło. Powierzchnie upraw są bardzo duże i zazwyczaj jest na nich kukurydza i rzepak. Do tego jest duża penetracja lisów, dzików, kotów domowych itd. Teren staje się też coraz bardziej zurbanizowany.

- Kiedyś polowaliście również na sroki. Dlaczego rozrost tych ptaków jest taki groźny?

- Zgadza się, kiedyś polowaliśmy na sroki oraz inne drapieżniki, które teraz są pod ochroną. Trzeba sobie uzmysłowić, że sroki niszczą pisklęta bażantów, kuropatw, a także innych rzadkich i chronionych ptaków. Kiedyś introdukowaliśmy 60 bażantów, a pozyskiwaliśmy 120 do 200 bażantów rocznie. Teraz introdukujemy 100 bażantów, a pozyskujemy 50. Dlatego, że jest dużo lisów, dzików, srok. Dzik ma lepszy nos niż pies. Bażant ma gniazda na ziemi. Dzik z daleka wyczuwa gniazdo i jajka oraz małe bażanty, które stają się jego pożywieniem. Podobnie jest z kuropatwami. Obecnie sroka nie jest zwierzyną łowną i ma to konsekwencje w przyrodzie.

- Społeczeństwo nie rozumie, że ten piękny lis, wilk i dzik musi zjeść codziennie pożywienie, niszcząc cały ekosystem i inne zwierzęta.

- Dokładnie tak. Lis jest pożyteczny, żywi się myszami, ale niestety jego pożywieniem są też inne gatunki, więc jego rozrost ma bezpośredni wpływ na ich istnienie. Zmieniły się też zasady łowieckie, można na listy i dziki polować w innych okresach niż było to dawniej. Ale każdy myśliwy ma swoją etykę. Nie wyobrażam sobie polowania na lisy, dziki w okresie wiosennym, gdy wychowują młode. Zabicie lochy w tym okresie jest nieetyczne. Pierwszego dzika nasze koło pozyskało w 1992 roku, a dla przykładu w roku 2020 pozyskaliśmy 89 sztuk i to w trudnym terenie, na którym działa nasze koło, a dziki często przebywają w terenach wyłączonych z łowieckiej gospodarki. Dodam, że koła łowieckie zajmują się też płaceniem szkód za działalność zwierzyny.

- Ostatnio niepokojące są informację o wilkach na naszych terenach. W pana ocenie jaki będzie dalszy scenariusz z wilkami?

- Ostatnie wydarzenia pokazują, że ta sprawa będzie się rozwijać. Proszę zwrócić uwagę, że wilk musi dziennie 5 kg mięsa spożyć. Wataha wilków musi mieć codziennie sarnę. W tym zakresie przepisy muszą być zmienione, jednak trzeba uświadomić społeczeństwo dlaczego. Trzeba gospodarować mądrze i mieć świadomość, ile wilków może być, tak aby nie doszło do naruszenia równowagi w ekosystemie. Kolejną sprawą są łosie, na które ponad dziesięć lat nie poluje już PZŁ. Jednak coraz więcej jest wypadków drogowych z nimi, w których giną ludzie. To też trzeba wziąć pod uwagę.

- Czego się życzy myśliwym?

- Myśliwym życzy się, aby polowali bezpiecznie, etycznie, w pięknej, niezniszczonej przyrodzie kultywując i krzewiąc etykę i kulturę łowiecką.