Z marmoladą, budyniem lub pistacjami, czyli o pączkach słów kilka
16 lutego 2023 roku w Polsce przypada tzw. Tłusty Czwartek czyli święto pączków i faworków, które tego dnia ze sklepowych półek znikają w mgnieniu oka. O pączkach i tradycji z nimi związanych rozmawiamy z Joanną Kotwicką z kawiarni Relaks Coffee&More w Żorach.
Jeden z najsłodszych dni w roku
W Polsce słodki pączek pojawił się około XVI wieku. Zgodnie z tradycją Tłusty Czwartek wypada w ostatni czwartek karnawału. Tego dnia należy zjeść przynajmniej jednego pączka. Ale co tak naprawdę oznacza? Historia mówi o świętowaniu odejścia zimy i nadejścia wiosny. W wierze katolickiej oznacza nadejście Wielkiego Postu. A jak do Tłustego Czwartku podchodzi się obecnie? - To zależy od pokolenia, ale myślę, że nie ma już takiego wielkiego przywiązania do tradycji, w sensie takim, że oznacza to nadejście Wielkiego Postu czy koniec karnawału. Moim zdaniem stało się to po prostu świętem pączków, świętem jedzenia – mówi Joanna Kotwicka z kawiarni Relaks Coffee&More.
Jeszcze kilkanaście lat temu mówiąc o Tłustym Czwartku przed oczami miało się pączka nadziewanego marmoladą. Dziś tych kombinacji jest mnóstwo: od nadzienia czekoladowego, po budyniowe, pistacjowe czy ajerkoniakowe. Cukiernicy wciąż prześcigają się w wymyślaniu nowych smaków. Z czego to wynika? - Pączki z marmoladą nadal są bardzo popularne, ale wydaje mi się, że chodzi po prostu o kwestię tego, że my trochę już jesteśmy tą marmoladą znudzeni i szukamy czegoś nowego, innego, oczekujemy czegoś więcej. Nawet starsze pokolenie, dla którego zawsze musiał być ten pączek z marmoladą, takie nowości jak nadzienie pistacjowe to coś, czego chcą spróbować z ciekawości – mówi Asia.
Tradycja nie dla każdego
Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na takiego tradycyjnego, smażonego na oleju, nadziewanego marmoladą pączka ze względu na uczulenie na niektóre składniki, nietolerancje pokarmowe, cukrzycę czy po prostu z własnych przekonań. Czy dla takich osób oznacza to nieświętowanie Tłustego Czwartku? Okazuje się, że nie. Na rynku pojawiły się bowiem pączki w zdrowej wersji. Zdrowy pączek potrafi mieć nawet o połowę kalorii mniej niż tradycyjny.
– Jeden tradycyjny to takie dwa w zdrowej wersji – mówi Asia. W czym tkwi różnica? – Przede wszystkim w mące (np. kokosowa lub migdałowa), takich pączków się nie smaży a piecze, cukru nie zawierają wcale (jedyna słodycz pochodzi z malinowego środka, dosłodzonego erytrolem). Odczucie po zjedzeniu takiego zdrowego pączka jest nieco inne, człowiek nie czuje się taki ospały. Taka alternatywa jest super rozwiązaniem, bo każdy chce zjeść, a nie każdy może pozwolić sobie na tradycję – dodaje.
Wielkie przygotowania
Do Tłustego Czwartku cukiernicy przygotowują się z dużym wyprzedzeniem, zaczynając od dogrania oferty, po zbieranie zamówień, kompletowanie składników i sam wypiek.
- Myślę, że mentalnie cukiernicy przygotowują się do tego dnia już na początku stycznia, fizycznie jakiś miesiąc wcześniej. W Tłusty Czwartek w dużej manufakturze potrafi się sprzedać kilka tysięcy pączków, w mniejszej nawet kilkaset. To ogrom pracy - mówi Asia.
A co z cenami?
Dawniej patrzono na cenę i smak (miało być przede wszystkim tanio i dobre). Dziś podejście się nieco zmieniło – klient stał się dużo bardziej świadomy ceny w stosunku do jakości.
- Tak, to prawda. Dziś klienci są dużo bardziej świadomi, szukają produktów dobrych jakościowo i których cena jest adekwatna do tego, co się oferuje. Jeśli ktoś do wypieków używa zamienników, które są droższe od standardowych lub jeśli piecze zdrowe pączki, co trwa dłużej i wygląda zupełnie inaczej (pieczenie a nie smażenie), to wiadomo, cena finalna produktu jest nieco wyższa - mówi nasza rozmówczyni.
A co z kwestiami sztucznego zawyżania cen? Zdaniem Asi w gastronomii to rzadkość, a podwyżki wiążą się z realnymi kosztami jakie trzeba ponieść. – Nie sztuką jest rzucanie wysoką ceną bo ktoś ma drożej to ja zrobię jeszcze drożej. Gastronomia ma ogromne koszty utrzymania. Gdyby każdy chciał się ścigać na ceny to obawiam się, że nikt by się nie utrzymał, bo nikogo by na to nie było stać. Każdy oblicza to tak, żeby się utrzymać, ale też tak, by produkt był dostępny dla klienta (na jego kieszeń) – mówi Asia.
AgaKa
Komentarze
5 komentarzy
Proponuję napisać i opublikować na łamach portalu na przykład felieton o lotnisku.
Albo chociaż darmowej komunikacji, dworcach kolejowych, czy jakiejś uczelni wyższej.
Wszak to, co łączyłoby te tematy z tym aktualnie napisanym, to to, że żadnej z tych rzeczy nie ma w J-biu.
Rząd doprowadził do upadku małych piekarni i cukierni. Teraz jemy pseudopączki pełne chemii, konserwantów, z ciasta mrożonego (wyprodukowane pół roku temu) - wyjąć, podgrzać, sprzedać jako swojskie rzemieślnicze. A zwłaszcza dzisiaj - gdzie liczy się ilość a nie jakość...
Może zaczniemy od cen które są.ostro przesadzone !
A to nie ma kawiarni / cukierni w Jastrzębiu? Gdzie informacja że artykuł sponsorowany?
Dokładnie tak się wspiera lokalny biznes.
Nawet kawiarnię reklamuje się ale z Żor.
Brawo!