Sobota, 4 maja 2024

imieniny: Floriana, Moniki, Grzegorza

RSS

Piotr Szereda: Mamy inwestycje, ale nie rośnie liczba miejsc pracy

20.01.2023 12:59 | 25 komentarzy | ska

Z Piotrem Szeredą, prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej JAS-MOS oraz przewodniczącym rady miejskiej rozmawiamy problemach w mieście i spółdzielni, podwyżkach, zagrożeniach 2023 i budżecie miasta.

Piotr Szereda: Mamy inwestycje, ale nie rośnie liczba miejsc pracy
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Piotr Szereda: Mamy inwestycje, ale nie rośnie liczba miejsc pracy

Szymon Kamczyk. - Zacznijmy może od tych aktów wandalizmu, bo ostatnio było o nich głośno. Widać, że monitoring działa dobrze, bo spółdzielnia publikuje „wyczyny” chuliganów. Jak długo przechowywane są takie nagrania?

Piotr Szereda. - Zdarzenia nagrywane są w dwutygodniowej pętli, dlatego ważne jest szybkie zgłoszenie zdarzenia. Wtedy możemy odszukać nagranie i je zabezpieczyć, a w dalszej kolejności przekazać je policji. Te działania są skuteczne. Największy problem jest w dużych budynkach typu „enerdowskiego”, gdzie występuje większa anonimowość. Nie mamy tego w Zdroju, na Złotych Łanach. Zdarzają się też innego typu zdarzenia, jak kradzieże samochodów, choć coraz częściej monitorujemy także tereny przy budynkach.

- Ile w skali roku występuje takich zdarzeń?

- To między 30-50 zdarzeń, różnego kalibru. Nie rejestrujemy tych, gdzie występuje wykrycie, a sprawca poczuwa się do odpowiedzialności i szybko naprawia szkodę, np. płacąc odszkodowanie.

- Co jest największą obawą w 2023 roku?

- To zdecydowanie koszty, które idą w górę, ale też trzeba znaleźć złoty środek pomiędzy dokonywaniem odpowiednich opłat, a jednocześnie podwyżkami w czynszach, które muszą zaistnieć, ale zależy nam na tym, aby nie były bardzo dotkliwe. Mamy wzrastającą inflację, a co za tym idzie wyższe ceny usług, dlatego było nam trudno zaplanować wydatki na 2023 rok. Z drugiej strony mamy założony plan techniczny i chcielibyśmy również wykonać jak najwięcej z zaplanowanych robót. Mamy zaplanowaną modernizację balkonów na kolejnych dwóch budynkach To poprawia estetykę, funkcjonalność mieszkań, a przy okazji mamy też wyremontowaną elewację. Na to są pieniądze, które (to trzeba podkreślić) pochodzą od lokatorów, bo to oni finansują sobie te prace. Spółdzielnia pomaga, bo kredytuje wpłaty. To dla właścicieli lokali zysk, bo z nowym balkonem wzrasta wartość mieszkania.

- Wracając do podwyżek, sporo zależy także od cen ciepła czy energii…

- Tak, natomiast to opłaty, które nie zależą od spółdzielni, bo są narzucone przez dostawców czy miasto, jak w przypadku podatków czy też opłaty za odpady komunalne. To, co trafia bezpośrednio do spółdzielni to opłata eksploatacyjna, opłata remontowa i opłata za sprzątanie. To ok. 35 proc. wszystkich opłat ponoszonych przez lokatorów. Regulacje w tym zakresie wprowadzamy raz w roku, w 1 kwietnia. Ale są też budynki, w których lokatorzy nie mają podwyżek, a nawet występują tam zwroty.

- Jak to możliwe?

- To pokłosie przeprowadzonych 5 lat temu inwestycji. To zostało wykonane, a spłata amortyzacji schodzi. Szczęściarzami można nazwać lokatorów z ul. Staszica, gdzie wybudowaliśmy nowy piec gazowy na CO i CWU i mamy stałą umowę na cenę gazu do końca tego roku. Oszczędność na gazie plus stała cena od dwóch lat spowodowały duży zwrot za CO i CWU za uprzedni sezon.

- Często bywa Pan w terenie?

- Bardzo sobie cenię osobiste kontakty z lokatorami, bo regularnie spotykamy się w terenie i tam każdy może nam wskazać, co go boli i co jest do zrobienia. Wiele z tych zgłaszanych spraw można zrealizować w zasadzie natychmiast. Tu jest dziura w drodze, tu coś uszkodzone. Z początku była obawa pracowników spółdzielni, że podczas takich spotkań zaleją nas zgłoszenia. Było ich na początku sporo, ale w miarę regularnych spotkań, udało się je zrealizować, a teraz pojawiają się wyłącznie bieżące sprawy. Jeśli ktoś do nas zadzwoni, czy wyśle maila, też reagujemy, ale mieszkańcy również preferują kontakt twarzą w twarz.

- Pojawia się u was także problem z parkowaniem i blokowaniem przejazdu dla służb ratowniczych?

- To niestety zmora w całym mieście, bo dotyczy większości osiedli. Budujemy parkingi, jak np. parking przy Zielonej, czy przy Pomorskiej. Przy tym jednym mamy jeszcze zaplanowany drugi etap, aby powstała droga pożarowa dookoła budynku. Współpracujemy ze strażakami stale. Sygnalizują oni także inny problem, którego często nie zauważają lokatorzy. To ustawianie mebli i innych przedmiotów przed wejściem do mieszkań, na klatkach schodowych. Proszę mi wierzyć, że przy zadymieniu, takie przedmioty stwarzają ogromne zagrożenie dla strażaków. Po drugie, takie przedmioty są łatwopalne, więc ogień w przypadku pożaru może się przedostać do kolejnych mieszkań. Staramy się wyegzekwować od lokatorów przestrzeganie regulaminu, ale nie zawsze daje to pozytywny skutek.

- Pytałem o to, co jest największą obawą dla spółdzielni, a co według pana jest największym zagrożeniem w tym roku dla miasta?

- Dla naszego miasta największym zagrożeniem, jak zresztą dla innych samorządów może być zużycie energii, choć wprowadza się zmniejszenie kosztów z tym związanych. Z drugiej strony na inwestycje pieniądze są zabezpieczone. Problemem mogą być ewentualne kwoty zadań po przetargach. To jedna z obaw. Uważam jednak, że nasze miasto ma większy problem, bo tworzymy nowe i kosztowne inwestycje, jak np. Łaźnia Moszczenica, ale one nie tworzą nowych miejsc pracy. Nie mamy zbyt wielu terenów do zaoferowania przedsiębiorcom, więc nie mam złudzeń, że powstaną u nas Eko-Okna czy inne duże zakłady. To jest dla mnie największa bolączka. Pojawiają się ruchy z przygotowaniem gruntów, ale to powinno już być realizowane wiele lat temu. Kiedyś niektórzy śmiali się z dróg donikąd, a teraz przy tych drogach u naszych sąsiadów są ogromne zakłady. Jastrzębie to przespało i ciężko będzie nadrobić te stracone lata. Dwa to brak inwestycji związanych z mieszkaniami. Obserwujemy, również jako spółdzielnia, potrzebę mieszkań. A w mieście w tym zakresie dzieje się niewiele.

- Ostatnie pytanie o budżet. Czy Pana zdaniem 100 mln deficytu to nie za dużo?

- Niepokojące jest to, że spora cześć tego długu jest skierowana na wydatki bieżące, natomiast mamy zbyt małe wydatki na realizację zadań gospodarczych, przygotowanie terenów inwestycyjnych z drogami dojazdowymi i działkami uzbrojonymi w media (energię, wodę, gaz, CO i kanalizację). Brak budownictwa mieszkaniowego, brak mieszkań komunalnych, brak pieniędzy na rozwój własnej komunikacji. W trakcie budowy mamy Instytut Dziedzictwa i już w tym roku ponad 4 miliony złotych wydatków bieżących, a po stronie przychodów brak pozycji w budżecie miasta. I to mnie bardzo niepokoi.