Żory: Miarka nie jest dla każdego. To szkoła dla tych, którzy inwestują w siebie [WYWIAD]
Z dyrektor Zespołu Szkół nr 1 w Żorach Urszulą Machalicą rozmawiamy o zjeździe absolwentów na jubileusz, najważniejszych zmianach w szkole na przestrzeni ostatnich 30 lat oraz o tym, co wyróżnia placówkę pośród innych.
Żory: Miarka nie jest dla każdego. To szkoła dla tych, którzy inwestują w siebie [WYWIAD]
Szymon Kamczyk. - Chciałem to pytanie zadać na koniec, ale może przekornie od niego zacznę. Macie obecnie piękną salę gimnastyczną, Miarka się stale rozwija. Czego jednak według Pani jeszcze brakuje w waszej placówce?
Urszula Machalica. - Myślę, że naszą największą potrzebą jest aula. Chciałabym, aby w naszej szkole była aula z prawdziwego zdarzenia, o czym już wstępnie rozmawiałam z panem prezydentem. Otworzyliśmy nową halę sportową w trudnym momencie, bo akurat zaczęła się pandemia, ale udało się. Było to ogromne przedsięwzięcie finansowe dla miasta i wymagało dużego zaangażowania, ale sala jest piękna i spełnia swoje zadania. Jest też wielu chętnych, którzy chcą ją wynajmować, a kiedy raz ją zobaczą, już wiedzą, że to miejsce dla nich. Nie mieliśmy natomiast i nie mamy prawdziwej auli. Myślę, że można na ten cel zagospodarować miejsce po starej sali gimnastycznej. Mam nadzieję, że przyjdą lepsze czasy i powstanie aula, czy inaczej- sala konferencjyjno-widowiskowa. Taka przestrzeń skupia większą liczbę klas, np. na ciekawym wykładzie. Teraz pomaga nam zawsze Miejski Ośrodek Kultury. Czujemy się tam prawie jak w domu, za co bardzo dziękujemy dyrektorowi Stanisławowi Ratajczakowi. Ale taka aula w szkole świetnie łączyłaby społeczność, choćby na niwie artystycznej. Skoro powstała sala gimnastyczna, czemu miałaby nie powstać aula!
- Przejdźmy do jubileuszu 100-lecia liceum, bo w październiku sporo wydarzeń z tym związanych…
- W zasadzie rozpoczęliśmy działania już pod koniec ubiegłego roku, aby rok 2022 ogłosić jubileuszowym. Kulminacja będzie mieć miejsce 21 i 22 października, ale to nie koniec, bo potem będzie pewnie czas podsumowań, refleksji po spotkaniach i rozmowach z absolwentami i gośćmi. To okazja do wymiany doświadczeń, spostrzeżeń, oczekiwań. Zderzenie z różnymi wizjami szkoły. Taka refleksja o szkole zawsze jest potrzebna. Świat jest dynamiczny, a my się ciągle uczymy i zderzamy z nową rzeczywistością. Takie spotkanie pokoleń na pewno będzie ciekawe. Nasz rok jubileuszowy swoim patronatem honorowym objął Prezydent Waldemar Socha, który też jest naszym absolwentem. Miasto oraz jednostki miejskie bardzo nas wspomagają, bo też nie byłoby możliwe zrealizowanie tego wszystkiego w pojedynkę.
- Kto z najbardziej znanych absolwentów już potwierdził udział w zjeździe? Pan prezydent pewnie był pierwszy?
- Oczywiście, zresztą będzie współgospodarzem 100-lecia szkoły. Obecność potwierdziła także pani Sonia Bohosiewicz, Jakub Gola, Adam Zdziebło, Jacek Miketa, Lucjan Buchalik, czekamy na odpowiedź Karola Dziuby, Pawła Głowatego. Zaproszenie skierowaliśmy także do pracowników naukowych, którzy są naszymi absolwentami, m.in dr hab. inż. Jana Kaczmarczyka z Politechniki Śląskiej. Zaprosiliśmy też byłego wojewodę Zygmunta Łukaszczyka, obecnego wicemarszałka Wojciecha Kałużę. Naszych znanych absolwentów z różnych dziedzin jest wielu, wierzę, że zaszczycą nas swoją obecnością.
- O absolwentach będzie też wystawa?
- Tak, będzie pokazywać ona różne historie naszych absolwentów. Cieszę się, że to różni ludzie, którzy realizują bardzo zróżnicowane zadania. Ta wystawa będzie funkcjonowała jako dokument, od początku Miarki do czasów współczesnych. Liczymy na to, że gdy odwiedzą nas goście, powiedzą „a tu brakuje jeszcze tej osoby X”, albo „a ja znam mojego kolegę z rocznika, który robi wielkie rzeczy”. Wśród absolwentów mamy np. aktorów, tłumaczy, duchownych, rzeźbiarza, autorów tekstów, pracowników naukowych, polityków, samorządowców. To pokazuje, że nie ma jednej recepty na sukces, a trzeba by w bardzo szczegółowy sposób definiować to słowo – pokazywać przede wszystkim w aspekcie realizacji własnych celów i zamierzeń, a te są bardzo indywidualne.
- W końcu to liceum ogólnokształcące. Zachęta do dalszego odkrywania.
- To taki punkt wyjścia. Jesteśmy razem, uczymy się potrzeb i zachowań społecznych, ale też jesteśmy w stanie zdiagnozować (w konfrontacji do grupy rówieśniczej) swoje możliwości i umiejętności, a przez to zaplanować swoją ścieżkę kariery. Czasem pewnie decyduje o tym również przypadek. Najcenniejsze jest to, że spotykamy się z innymi ludźmi, możemy z nimi przebywać i uczyć się od nich, a też podpatrzeć nowe formy zachowań, pracy, reakcji. To wielka zaleta szkoły.
- Teraz pytanie o doświadczenie zmian, bo chyba nikt inny nie mógłby mi o nich opowiedzieć lepiej. Który to już rok Pani pracy w Miarce, 25.? nie, 30.?
- Pracuję tutaj już w zasadzie 33 lata, a jest to mój 21. rok jako dyrektora. Zmiany bywały trudne i historia jest trudna. Żyjemy w ciekawych czasach. Nie wiem, w jakim kierunku pójdą zmiany systemowe, bo na to nie mamy wpływu. Wiem natomiast, że trzonem tego miejsca jest 1. LO i wszyscy to tak postrzegaliśmy i tak postrzegamy, bez względu na to, jacy nauczyciele przychodzą, i z którego są pokolenia, główną troską otaczamy liceum. Staramy się o to, aby z jednej strony było tradycyjnie, bo musimy mieć poczucie tożsamości, skąd się wywodzimy, co nas umacnia. Z drugiej strony trzeba się otwierać na świat, bo widzimy, że jest niezwykle dynamiczny i coraz trudniejszy. Musimy sobie poradzić z tą zmiennością i znaleźć miejsce dla siebie. Reform było wiele, bo najpierw powołanie w 1999 roku gimnazjum. Ono mocno się rozrosło, bo wprowadziliśmy oddziały dwujęzyczne, aby gimnazjum wyróżniało się w środowisku. To był niewątpliwy plus. Pozwoliło nam to nauczyć się kształcenia dwujęzycznego, które później przenieśliśmy na grunt liceum. Mieliśmy czas, aby nauczyciele skończyli odpowiednie formy doskonalenia.
- Jednak gimnazjum musiało zostać zlikwidowane.
- To była dla nad niezwykle trudna decyzja. Kiedy już wypracowaliśmy model kształcenia, okazało się, że musimy zmienić nasze nastawienie i wybrać nowe cele. Wielu gimnazjalistów zostawało w naszym liceum, co było bardzo przyjemne. Wszystko zorganizowaliśmy więc inaczej, ale to był proces. Otwarliśmy technikum, korzystając z dobrych doświadczeń w kształceniu biologiczno-chemicznym. Od lat uczniowie wybierali najchętniej profile matematyczno-fizyczny oraz biologiczno-chemiczny. Technikum ma dopiero 5-letnią historię, z jedną klasą w każdym roczniku. Po trudnym dla nas okresie eliminacji 12 klas gimnazjum ze szkoły, inaczej kierujemy swoją pracą i nastawiamy się na kształcenie, które przyciąga. Mamy bardzo dobrych uczniów. Trzonem jest liceum, a przygotowujemy do dalszego kształcenia. Bo po cóż iść do liceum, jeśli nie rozwijać dalej swoich umiejętności? Dlatego też kierujemy ofertę do takiego adresata. Nie dla każdego. Jesteśmy takim typem szkoły dla ambitnych. Nie chcę, aby przerodziło się to w wyścig szczurów, ale uczniowie wiedzą, że zależy im także na sobie samych. Trzeba w siebie inwestować i szukać dla siebie odpowiedniej dziedziny, aby w przyszłości być z siebie zadowolonym. Dalej nastawiamy się na dwujęzyczność, bo ją wypracowaliśmy. Teraz jednak nowością będzie fakt, że będąc w oddziale dwujęzycznym, maturę trzeba obowiązkowo zdawać na poziomie dwujęzycznym. Myślę, że absolwenci świetnie sobie z nią poradzą.
- Nastały ciężkie czasy kryzysu energetycznego. Też musicie zaciskać pasa?
- Z początkiem października odbyła się narada dyrektorów, m.in. w kwestiach energetycznych, ale nawet bez tego każdy z nas ma poczucie, że musimy oszczędzać energię. Nikt u nas nie marznie, ale musi być zasada, że dbamy o energię, żebyśmy mogli pracować i funkcjonować razem w szkole. Nie chciałabym, aby wróciła zdalna edukacja. Jest wprawdzie przepracowanym rozwiązaniem na trudne sytuacje, natomiast nie może to być stały sposób edukowania. Ustalimy zasady, których będziemy się trzymać, a które chyba wszyscy zrozumieją. Zawsze zastanawialiśmy się, jak ustawić ciepło, gasić światła i nie zapominać o tym, pielęgnować dobre nawyki… Ostatnimi laty powstała pozytywna moda związana z ochroną planety i troską o własne życie i zdrowie. Jesteśmy szkołą stowarzyszoną w UNESCO, a ten tytuł został nam przyznany do 2030 roku, a chodzi tu tak naprawdę o wybór obszarów, w które się angażujemy. To zrównoważony rozwój, prawa człowieka i prawa dziecka, obchodzenie dni i przedsięwzięć wybieranych przez UNESCO. One zawsze są pozytywne i pozwalają spojrzeć na problem z różnych punktów widzenia. Młodzież często sama przychodzi ze swoimi inicjatywami i projektami, które później realizujemy. To ich życie i przyszłość, więc chcą się o nią troszczyć. Są też wrażliwi na to, co dzieje się na Ukrainie.
- Macie uczniów z Ukrainy?
- Mamy pełny oddział przygotowawczy. Przyjęliśmy 25 uczniów, natomiast jeden z uczniów wrócił do Ukrainy, ale miejsce pewnie się zapełni. Zainteresowanie było ogromne. Uczą się języka polskiego, aby tu funkcjonować, ale większość z nich chce wrócić, bo tęskni za swoim miejscem. Niektórzy chętnie zostaliby w Polsce, ale nie jest to duża skala.
- Co planujecie w czasie październikowych obchodów jubileuszu?
- 21 października będzie Święto Szkoły i akademia, którą przygotowuje nasz historyk Marcin Wieczorek. Chcemy pokazać w aspekcie historycznym dzieje szkoły. Uczniowie będą też mieć święto na terenie szkoły. Nie będzie wtedy zajęć edukacyjnych, a będą odbywać się podsumowania konkursów, dekoracje zwycięzców itp. Będzie też „100 maszketów na 100-lecie”, czyli wielka uczta, bo jedzenie zawsze kojarzy się z domem i dobrem. 22 października odbędzie się święto całego środowiska absolwentów i nauczycieli. Nasza szkoła była pierwszą w mieście, co pokazuje też wartość edukacji dla żorzan. Będą zaproszeni goście i absolwenci. O 11.00 odbędzie się msza święta w kościele Świętych Apostołów Filipa i Jakuba, a o 12.15 akademia na Scenie na Starówce. O 14.30 festyn rocznicowy z występami na nowej hali sportowej, aby nie ograniczać się kapryśną pogodą. Będą stoiska miejskie, muzeum. Nasze obchody wpisują się też w 750-lecie Miasta Żory. To święto nas wszystkich, chcemy skupić się na relacjach międzyludzkich.